blue future

409 39 69
                                    

"Czyli to jest moje?" zapytałem.

Pokiwała zrezygnowana głową na tak.

Czułem jak moja głowa pulsowała bólem, a krew w szybkim tępie krążyła po moich żyłach. Serce ciężko i szbko uderzało o moją klatkę piersiową. Słyszałem piszczenia w uszach, a moje serce zaczęło kołatać. Czułem jak podchodz mi do szyi.

"Do cholery, okradłaś mnie!" krzyknąłem w jej stronę, a moje zimne dłonie zderzyły się z całej ciły z drewnianą powierzchnią stołu. Chodziłem tu i spowrotem, wplątując swoje palce w moje ciemne i gęste włosy. "Okradałaś przez cały ten czas!"

"Geor-"

"Nie byłem dla ciebie 'George', byłem tylko maszynką dla pieniędzy." zostawiłem teczkę na stole po wyjęciu najważniejszych z niej papierów.

Całe moje życie tliłem się w kłamstwie.

Złudne, to wszystko było i jest złudne.

Budząc się w szybkim tempie otworzyłem swoje powieki. Rozglądnąłem się do okoła, a widząc tuż przy mnie Luke'a, odetchnąłem. Wciąż składałem ciężkie oddechy na moje płuca gdy moja głowa opadła na poduszkę.

Była noc, trzecia rano, wyciągnąłem z torby papierosy i zapalniczkę, opuszczając namiot. Gdy nachodziła mi na głowę myśl, że już dzisiaj opuszczamy to miejsce, zdawało mi się, że smutnieję.

Mroźne powietrze uderzyło we mnie z podwójną siłą gdy przekładałem przez głowę jedną ze swoich bluz, była ona o kolorze butelkowym. Nałożyłem na siebie kaptur, chowając zawartość mojej ręki do kieszeni. Na nowo zmierzyłem w stronę pomostu, czując przywiązanie do tego miejsca. Odnalazłem w nim komfort, przyjemny komfort.

Po drodze wyciągnąłem jedną z używek i moją ukochaną, białą zapalniczkę. Trzymając te dwie rzeczy w swojej dłoni, z powierzchni w której moje palce stóp zatapiały się w mroźnym piasku, przeszłem na twarde, skrzypiące belki.

Usiadłem na jego krawędzi, tak samo jak siedziałem jeszcze dzisiaj w ciągu dnia. Księżyc był wysoko, odbijając się w spokojnej tafli wody, która łapała nawet gwiazdy, ukazując ich odbicie lustrzane. Wsadziłem papierosa między swoje zęby, podpalając jego końcówkę. Skupiłem się na ciepłym i jasnym płomyku. Był piękny.

"Czemu nie śpisz?" usłyszałem głos blondyna tuż za mną. Wchodził na teren pomostu, zbliżając się w stronę miejsca obok mnie.

"Przebudziłem się przez.. sen." wzruszyłem ramionami. Czy to był koszmar? Nie, po prostu emocjonalny sen.

"O czym był?" zapytał, utrzymując konwersację na równej linii, podczas gdy zasiadał obok mnie. Po wydychnięciu dymu spojrzałem w jego stronę. "Masz jednego?" wskazał wzrokiem na papierosa, na co zasięgnąłem do swojej kieszeni. Podając mu jednego, wsadził go w swoje usta, a w tym czasie zapalniczką podpaliłem jego końcówkę. Znowu zobaczyłem płomyk tlący się w jego czarnych źrenicach.

Gdy mój nacisk uległ, schowałem ją z powrotem do kieszeni. "Byłem tam ja," zaciąłem się na chwilę, zaciągając się na nowo używką. "reszta twarz była zamazana. Ale były tam dwie osoby." próbowałem przypomnieć sobie wszystko, wpatrując się w widok przed sobą. "Ymm, była to kłótnia. Nie jestem pewny o co." wzruszyłem ramionami. "To tyle." dodałem, zjeżdżając wzrokiem na blondyna, który patrzył się na mnie cały czas. "Jezu czemu ja ci to w ogóle mówię?" zapytałem się siebie samego, kiwając z niedowierzaniem głową.

High enough • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz