lavande de Coverstreet

512 55 138
                                    

Moje powieki się zapadały. Na brązowe oczy nachodził mrok. Poczułem jak ciepłe ręce toczą się wzdłuż mojej talii, unosząc mnie na materac. Moje ręce opadały wzdłuż ciała, butelka alkoholu potoczyła się po panelach, tracąc swoją zawartość.

Notując jak wszystkie moje receptory dotyku się kurczyły, czułem ciarki rozchodzące się po moim ciele. Moja głowa spoczęła na poduszce. Chciałem wstać, co kolwiek powiedzieć, wziąść wystarczająco duży oddech, lecz było to coś na co nie miałem wystarczającej ilości siły.

Delikatnie uchyliłem powieki, napotykając blondyna, który dyskretnym ruchem odkładał szklaną butelkę na szawkę. Usłyszałem, jak wychodzi z pomieszczenia. Nie wykrywałem tu jego obecności, zamknąłem z powrotem oczy, zatapiając się w ciemności.

Usłyszałem, jak wchodzi do pokoju. Dźwięk ocierania się ręcznika o podłogę i uchylania okna.

Potem już jedynie szum, piszczenie w uszach i pustka.

Moja głowa zdawała się martwa i odłączona od ciała. Ból obejmował moje gardło jak i czaszkę. Ciernie plątały się w okolicach płuc. Podnosząc się do siadu, poczułem jakby ktoś raził mnie palarizatorem z wielką ilością elektronów.

"O mój boże George, jak się czujesz?" usłyszałem głos Punz'a, podbiegającego do materaca. Rażący zapach alkoholu dobił się do moich nozdrzy.

Chciałem wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Chrypa zalewająca moje gardło mi to utrudniała. Odchrząknąłem bezskutecznie. Czułem jak zawroty głowy pływają po mojej równowadze.

Moje oczy zjechały na Clay'a opierającego się o framugę ciemnych, brązowych drzwi. Jego ręce założone na piersi, a limonkowe oczy wbite w panele wyłożone pod nim.

Luke podał mi wodę, z której z wielką chęcią skorzystałem. W tamtym momencie była ona jak na wagę złota. Ból zdawał się w prawie nieistotnych procentach zejść z mojego gardła. Suchość zanikła. Ponownie odchrząknąłem, starając się odzyskać możliwość głosu.

"Co on tu robi?" wymruczałem, wpatrując się pusto w oczy Punz'a.

"Gdy byliśmy w szkole, zobaczył twoją wiadomość. Przyjechał tu dwie godziny temu i miejwięcej cię ogarnął. Zapach alkoholu, który został wylany powinien zejść za kilka godzin." wytłumaczył, a ja jedynie rozkładałem na czynniki pierwsze każde jego słowo.

"Dziękuję." bawiłem się nerwowo paznokciami. Po krótszej chwili sięgnąłem do szuflady w szafce nocnej po tabletki przeciwbólowe.

"Powinieneś być rozsądniejszy." powiedział cicho zielonooki. Milczałem, ciśnienie miało ochotę zacząć buzować w moim ciele.

"Nie mów mi jak mam żyć." parsknąłem marszcząc czoło. Wyciągnąłem jedną z tabletek, szybkim ruchem biorąc ją do buzi i popijając wodą. "Równiedobrze mogłeś tu nieprzyjeżdżać." dodałem, nie skupiając na nim większej uwagi.

"Jasne," odbił się od futryny, zmierzając w stronę okna "pa Luke." pomachał szybkim ruchem do blondyna, podchodząc do okna. Płynnym ruchem wyszedł z pokoju.

"Jesteś strasznie niewdzięczny, George." dodał Luke, kiwając głową.

"Co? Mam mu dziękować na kolanach i składać ofiary?" prychnąłem śmiechem.

High enough • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz