illusory

379 43 141
                                    

Finalnie.

Dzięki uciekaniu myślami do podręczników udało mi się zdobyć lepsze oceny. Czuję się prawdziwszy, krocząc po tym kontynencie mam wrażenie, że to wszystko serio jest tu i teraz. Zaczynam dobrze czuć się we własnych myślach, a moja głowa zaczęłabyć w stanie układania sobie wszystkiego po kolei.

Zaczęło być mi łatwiej.

Ale to było tak cholernie złudne przy tym, jak wstawałem dla niego. Jak jechałem do szkoły z myślą o nim. Jak pragnąłem go zobaczyć na nowo, lub móc schować swoją twarz w zagłębienie jego szyi.

Część mnie w to odeszła.

Te wszystkie kłucia w klatce piersiowej i motylki w brzuchu przy naszym kontakcie wzrokowym. Każda konwersacja przeprowadzona między nami na przestrzeni ostatnich dni.

To wszystko było analizowane przezemnie z podwójną mocą. On był tego świadomy, więc nas w to pchał. Cieszyło mnie to, że chociaż oceny były tą 'przykrywką', moja mama dzięki temu uważała, że wziąłem się za siebie. Ale to również było złudne.

W jaki prąd popadłem, że wszystko jest tu złudne? Złudne jest to, że znajomi Luke'a mnie lubią? To, że czuję się stabilnie w moim życiu? Gdzie jestem i czemu wszystko tutaj przeskakuje na wyższy poziom?

Wplątując niespokojnie swoje palce w pasma ciemnych włosów, napawiałem się świeżym powietrzem. Siedząc na tarasie z kubkiem kawy w ręku tonąłem we własnej głowie. Jego struktura parzyła moją dłoń, przywoływała ją o zrumienienie. Gorąca para owiewała moją twarz.

Majówka.

A z majówką przybywa również camping.

Czułem, że te kilka dni wolnego będą inne. Będą oświetlone gwiazdką na mojej osi czasowej. Mój telefon zawibrował, informując o nadchodzącym połączeniu. Wyświetlany mi numer na wyświetlaczu zdawał się być znany mi na pamięć. Umiałem wyrecytować go nawet, jeśli zostałbym obudzony o czwartej rano.

Wpatrywałem się przez chwilę w partię numerków, po czym kciukiem odebrałem połączenie. "Hej George." po moich uszach rozniósł się głos Clay'a.

"Cześć." mruknąłem przewracając oczami. Nie wiedziałem czego chciał, również nie chcąc się w to zagłębiać.

"Już jutro wyjeżdżamy, więc nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli przyjadę po ciebie o osiemnastej?" zapytał.

"Nie, skądże." wzruszyłem ramionami, odwracając swoją głowę w bok. Czułem jak ciepłe, przyjemnie powietrze muska mój kark. Moje opuszki palców stukały powierzchnią paznokcia o nagrzaną porcelanę.

Kubek który trzymałem wykonany był z delikatnej porcelany, która zdobiona była złotkiem i kwiecistymi wzorkami. Największym kwiatem malowanym na tym naczyniu była żółta nagietka, która idealnie wpasowywała się do błękitnych i zielonych tulipanów. Temu wszystkiemu towarzyszyły stokrotki i czerwone róże(mowmy na to kubek dnf). Była to bardzo droga filiżanka, którą otrzymałem od mojej babci. Na jej dnie znajdował się złoty napis Davidson. Nie znałem historii tego naczynia, ale wciąż liczyłem się z jego wartością. Moja dalsza część rodziny posiadała właśnie firmę, która zajmowała się porcelaną głównie. Specjalizowała się w tym biznesie, ale odciąłem się od tej historii.

"Do zobaczenia w takim razie." wydukałem, rozłączając się. Nie potrzebowałem więcej informacji na temat tego wyjazdu. Był mi on obojętny.

Za nim się obejrzałem, na taras weszła moja mama. Usiadła na jednym z foteli przy stole, który zdobiło czarne, nieprzejrzyste szkło.

"Z kim rozmawiałeś?" postarała zacząć się jakiś sensowny temat, na co westchnąłem.

High enough • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz