⚠️TW:⚠️ używki, nadmierny alkohol, wzmianka o narkotykach
(Tu juz pov george)
Zabawa trwała w najlepsze, szczerze przeprowadziłem konwersacje już z kilkoma osobami. Atmosfera była przyjemna, stłumiona muzyka dochodziła z domu do moich uszu. Napełniałem swoje płuca świerzym powietrzem, czując jak zimnawy powiew droczy się ze ścianami mojego organu. Najbardziej z tej grupy intrygował mnie Jacobs, gdyż zdawał się być bardzo przyjemną osobą. Na codzień w szkole nie byłem w stanie tego dostrzec.
"Zaraz wracam, tylko zajdę po drinka." rzucił Luke przerywając grupie konwersację i szykując się do wstania.
"Oh, to czekaj ja przyniosę bo muszę jeszcze coś załatwić." mruknąłem, na co pokiwał głową, z powrotem siadając do poprzedniej pozycji.
Wchodząc do pomieszczenia obił mi się o nozdrza zapach papierosów i alkoholu. Nieznane zioła zdawały się być przy tym wszystkim dodatkiem. Sięgnąłem po paczkę cienkich, złotych marlboro, przy okazji wyciągając białą, matową zapalniczkę. Przeczesałem swoje gęste, brązowe włosy, zakładając ich pasmo za ucho.
Włożyłem jedną sztukę między wargi i przykładając do niej płomyk, patrzyłem jak muska jej końcówkę. Stawiałem kroki w stronę kuchni, jednocześnie zaciągając się używką.
"No dobry wieczór! Kogo ja tu widzę?" usłyszałem rozwesolony głos William'a Gold'a. Poznałem go dzięki kółku z języka Angielskiego, z którego był bardzo dobry. Pomagał mi na nim, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Nie mieliśmy jakiegoś super wybijającego się kontaktu, lecz na spokojnie byłbym w stanie nazwać go bliskim przyjacielem.
Jego nazwisko idealnie odwzorowywało jego osobowość. Był złotym człowiekiem. Zawsze przywoływał uśmiech na twarzy, świecąc jak jedna wielka gwiazda na niebie, tylko, że na złoto.
"Cześć Will." objął mnie ramieniem, przy czym poczęstowałem go papierosem z czego skorzystał zaciągając się nim.
"Dokąd to zmierzamy?" zapytał, przy czym wypuściłem chmurkę dymną z ust.
"Idę po drinki." powiedziałem, a gdy przekroczyliśmy próg kuchni, sięgnąłem po dwa kubki.
"Chciałoby ci się upić również trochę ze mną?"
"Nie postawię sprzeciwu." zapełniłem oba plastikowe kubeczki do połowy wódką, dolewając również mieszankę nie znanych mi soków. Szatyn sięgnął po jeden z nich, upijając jego łyk. Usiadłem na wysepce, prawie, że zerując napój.
Napój wypalał mi cholernie gardło, nie przykuwając temu uwagi popadałem w kolejne kowersacje z towarzyszem. Było przyjemnie, na nowo polewaliśmy drinki, rozlewając przy tym te składniki na marmurkowy blat. Z czasem moja głowa pulsowała, ale czułem, że tego potrzebowałem.
Trzeci drink został przezemnie wyzerowany, tak samo jak i piąty. Szóstego została mi połowa, gdyż upijałem go małymi łykami.
Głośna muzyka dudniła mi po uszach. Czułem, jakby moje nogi więdły, tak samo jak zmysły. Will pił tym samym tępem co ja, lecz co prawda raz już wymiotował. Nasze rozmowy umilały ten czas, przy czym dodatkiem do nich były nasze zdjęcia, filmiki i czarne żarty. Jeden z filmików wstawiłem na story mojego prywatnego instagrama.
"Przepraszam cię na chwilę." wstałem chwiejnym krokiem zeskakując z blatu. Idąc w stronę łazienki przepychałem się przez tłum ludzi, było to męczące. Było mi cholernie nie dobrze, a wymiociny podnosiły mi się do gardła. Moje oczy zaszły łzami, nienawidziłem tego. Na dodatek teraz nie miałem jak wrócić do domu, gdyż miałem tego dnia prowadzić. Mój telefon wibrował co kilka minut, po przez powiadomienia wiadomości od mojej mamy. Była już pierwsza rano, w domu miałem być przed północą. Teraz nawet na to nie zwracałem uwagi. Czułem się źle z tym, że nie wróciłem do nich, lecz nigdy nie posiadałem poczucia czasu w takich momentach. Gdy finalnie znajdowałem się tuż przy drzwiach łazienki złożyłem nacisk na klamkę, w ostatnim momencie nachylając się nad toaletą. Klękając tuż koło niej, czułem jak moje nogi przemieniają się w watę, a wymiociny mieszają się ze słonymi łzami. Moje dłonie mrowiły, zaciskając się na desce. Czułem, jak moje bolące gardło jest oficjalnie w pełni zdarte.
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PoetrySam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...