comfort

271 32 52
                                    

Złote promienie słońca roznosiły się estetycznie po pomieszczeniu. Była godzina dwunasta. Cisza atakowała mnie z każdej strony. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, któremu towarzyszył zaskakująco minimalistyczny porządek. Od dawna nie znajdowałem motywacji i czasu na posprzątanie.

Od dwóch dni moją uwagę przykuwała ciągła nieobecność Grace. Jacob nocował u swojej dziewczyny. Jedynie wymieniałem się z nim pojedynczymi SMS-ami. Wracając do tematu praktycznie obcej mi kobiety, to nie potrafiłem podejrzewać jej o wyprowadzkę, gdyż jej rzeczy wciąż zajmowały cierpliwie swoje miejsca.

Przeglądałem pobliskie mieszkania, gdyż dostałem pin do karty, oraz login i hasło do mojego własnego konta bankowego. Jego zawartość wynosiła miliardy.

Nie miałem nikogo z rodziny, więc nie otrzymywałem pomocy. Jacob stwierdził, że będzie mieszkał u Vanessy, z którą był w związku od ośmiu miesięcy. A po ukończeniu szkoły przeniesie się do akademika. Nie miałem nic przeciwko, gdyż sam miałem teraz wystarczająco nadmiernie na głowie by szukać innego wyjścia. Wiedziałem, że praca Grace przejdzie na mnie, mimo to, że jest moja już od lat. Nie miałem nawet pojęcia gdzie i jak zacząć. Podała mi namiar na jeden numer telefonu ze słowami 'tam szukaj początku liny po której będziesz się wspinał na Mount Everest, wiem, że ci się uda'. Tuż po tym jej obecność zanikła.

Miałem wrażenie, że nie potrzebowałem jej. I to była prawda. Lecz potrzebowałem kogokolwiek, kogoś kto użyczył by mi tutorialu. Było to dla mnie nowe.

Postanowiłem więc wybrać ten numer, odkładając na chwile laptopa. Sygnał roznosił się po mojej głowie.

"Halo?" usłyszałem ciepły głos kobiety. Zmarszczyłem swoje czoło, próbując ustalić co mam mówić. Kłóciłem się sam ze sobą. Dyskusje w mojej głowie na obecną chwilę były obszerne.

"Kojarzy pani może nazwisko Davidson?"

"Co za pytanie, to nazwa naszej firmy. Mogę wiedzieć w czym mogę pomóc?"

Fajnie, że dostałem numer sekretarki. Lecz jak ona miała się poczuć, dowiadując się, że dzwoni do niej jej własny szef? Pracownicy myśleli, że się odzywam i jestem aktywny, lecz w innej części kraju, gdyż tak na prawdę wszystko robiła za mnie Grace.

Czułem się dziwnie i obco, nigdy nie powiedziałbym, że mój los byłby zdolny do płatania takich figli.

A jednak.

Przeszedłem do testu na wytrzymałość.

Zaczynałem wszystko rozumieć. Małe kroki stawiałem do przodu, pozwalając sobie płynąć z prądem. Wszędzie obok był Clay, na każdym kroku pomagał mi ustawić w odpowiedniej pozycji nogę, by móc zrobić kolejny. Jeszcze cztery dni temu nonstop mogłem myśleć o naszej relacji, a teraz mogę pozwolić sobie na jej rozwój. Byłem zbyt zmęczony, by zawracać sobie tym głowę, lecz wiedziałem, że jedynie się przywiązuję.

To było złe, w każdym momencie mogłem zostać zraniony. Stałem na stołku, a moją szyję oplątywała lina i w każdym momencie ten stołek mógł być wysunięty z moich nóg przez Clay'a i nie tylko.

Nie miałem sił, by myśleć na ten temat, chociaż przychodziło to samo z siebie. Czułem się tak bardzo źle, a moje zmęczenie sprawiało, że w każdym momencie mogłem płakać. Nie spałem, jadłem rzadko, a alkohol częściej zapełniał mój organizm niż cokolwiek innego.

Z każdym dniem moja wiara miewała coraz większe humorki. Odnosiłem uczucia zguby i chęci przystopowania. Bałem się każdego mojego ruchu w życiu, jak i nowej decyzji.

Clay

mogę wpaść?

wysłano: 8:27pm

Przyłożyłem butelke alkoholu do ust po raz kolejny tego wieczoru i napisałem krótkie 'Ok'. Czułem jak alkohol przepływa przez moje gardło, wypalając je. Nie zwracałem na to uwagi, mimo to wiedziałem, że przydałoby się czymś go popić chociaż sam tego nie rozumiałem. Wsłuchiwałem się w muzykę w tle, trzymając butelkę w dłoni, nie ubyło z niej dużo.

Na głośnikach leciała piosenka Acting My Age, a w kolejca stał utwór Consume.

Usłyszałem dzwonek do drzwi, na co zmarszczyłem czoło. Zdziwiłem się, że blondyn dotarł tutaj tak szybko. Krokiem, który wcale nie był chwiejny podszedłem do drzwi. Nie myślałem o tym, jak wyglądam, ale jednak mimo to spojrzałem się szybko w lustro. Moje włosy były roztrzepane i mokre, czarna, luźna bluzka okrywała moje ciało, tak samo jak jasnej barwy szare dresy. W dłoni trzymałem wódkę, więc przy otwieraniu drzwi schowałem ją delikatnie za swoje uda.

"Cześć." powiedział cicho wysoki blondyn z delikatnym uśmiechem kreującym się na twarzy.

Cholera tak bardzo zazdrościłem mu wzrostu.

"Hej." mruknąłem, wpuszczając go do środka. "Czemu tak szybko przyjechałeś?" zamykając drzwi upiłem kolejnego łyka przezroczystej cieczy.

"Byłem autem w pobliżu, między innymi dlatego też napisałem." wzruszył ramionami, a ja usłyszałem jak z głośników wydobywa się piosenka Chase'a Atlantic'a. Wszedł do salonu, a ja tuż za nim. Usiadłem na kanapie, przykrywając się kocem. Tak na prawdę to bardziej chciało mi się spać niż rozmawiać.

Westchnął patrząc w moją stronę. "Co cię wzięło na picie?" wskazał na butelkę w mojej dłoni, której zawartość znikała coraz szybciej. "Nie uważasz, że pijesz już troche za często?" porzucił mi zmartwiony wzrok, na co przewróciłem jedynie ze śmiechem oczami.

"Chcesz?" uniknąłem odpowiedzi, podając mu butelkę, na co upił jej dwa łyki.

Byłem zmęczony, bardzo. Już sam nie wiedziałem czy psychicznie, czy fizycznie. Nie potrafiłem myśleć, wstałem do kuchni zrzucając z siebie koc i tym razem chwiejnym krokiem nalałem sobie pół szklanki wody. Słyszałem kroki blondyna, lecz nie interesowało mnie to. Po upiciu kilku łyków wody, usiadłem na wyspę w kuchni, dzięki czemu byłem jego wzrostu.

Zawroty głowy brały nade mną kontrolę. Moja świadomość odeszła w nie pamięć, a zmysły zostały zamglone. Blondyn podszedł w moją stronę, rozsuwając moje nogi, by móc zwyczajnie stanąć bliżej. Poczułem ukłucie w brzuchu i klatce piersiowej. Nasze twarze były nienaturalnie blisko, lecz nie była to dla mnie groźna nowość. Z kamienną mimiką twarzy podtrzymywałem nasz kontakt wzrokowy. Czułem duszność, a powietrze mieszało się z zapachem wody kolońskiej, która posiadała nutkę soczystej cytryny.

Jego blade palce oplotły mój podbródek, ale czemu miałbym się temu sprzeciwiać? Byłem pijany, chciałem coś poczuć. Moje wargi przylgnęły do jego, z delikatnością się poruszając. W pierwszej sekundzie oddał pocałunek, pozwalając mi położyć swoje dłonie na jego zimnej powierzchni karku. Czułem jak jego ciepłe wargi sunęły powoli po moich, a moje wnętrzności zdawały się robić salta.

Jego ręce oplotły moją talie, a palce wsuwały się pod bawełniany materiał mojej koszulki. Nagrzane opuszki palców wywoływały u mnie gilgotki, lecz nie dawałem tego po sobie poznać. Nasze języki weszły w integrację, a w tym samym czasie położył swoje dłonie pod moimi udami, podnosząc mnie. Moje nogi zwinnie oplotły się w jego pasie. Długo to nie zajęło, zanim położył mnie na narożniku w salonie. Moje dłonie krążyły po jego klatce piersiowej.

Jak się czułem? Nie wiem. Zostawiałem konsekwencje na potem.

I po prostu lgnąłem, nie biłem się z myślami, po prostu się niszczyłem.

an: kochani po pijaku nie zostawiajcie konsekwencji na potem, bedziecie zalowac. kurwa co ja do cholery narobilam, wpakowalam sie w ogromne gowno

i przepraszam ale te wakacje sa tak pojebane ze nie umiem pisac jezu jestem zmeczona

wiem, zrobilam se 2 miesjeczna przerwe. przepraszam, ale nie odchodze!

wkoncu sje zmusilam i wlaczylam dnd i zaczelam pisac

trzymajcie sie koocham was<3:)

High enough • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz