Niewysoka dziewczyna z burzą kręconych włosów przemierzała zabłoconą drogę. Bursztynowe oczy w skupieniu śledziły litery w czytanej książce. Zapadał powoli zmrok, ale młoda kobieta zdawała się tego nie zauważać, tak samo jak nadjeżdżającej w szybkim tempie karocy zaprzęgniętej do dwóch karych koni.
– Z drogi! – Męski nieprzyjemny głos wyrwał ją ze świata lektury.
Zaskoczona poderwała głowę i zauważyła pędzący w jej stronę powóz.
W ostatniej chwili zdążyła uskoczyć w bok, lądując na poboczu, książka wylądowała niedaleko omijając wodę. Konie gwałtownie się zatrzymały szarpnięte za obolałe pyski. Niski gruby woźnica zeskoczył ze swojego stołka, kipiąc ze złości.– Głupia wieśniaczko! – Zaczął wymachiwać rękami. Dziewczyna zszokowana zaczęła się powoli cofać. – Czy ty jesteś ślepa?! – Jego twarz miała kolor dorodnego pomidora.
– Przepraszam. – Młoda kobieta była przerażona. Wyciągnęła przed siebie ręce w geście obrony.
– Co się dzieje? – Pasażer wozu wysiadł z niego niezadowolony. Jego czarne oczy wędrowały od jednego do drugiego członka awantury.
Hermiona spuściła wzrok, rumieniąc się, a Pettigrew nabrał głośno powietrze.
– Ta wieśniaczka szła środkiem drogi! – Mówił oburzony tłuścioch, wycierając pot z czoła.
– Wracaj na swoje miejsce. – Wysoki jegomość spojrzał wzrokiem nieprzyjmującym sprzeciwu. Jego podwładny przeklął jeszcze pod nosem, ale nie śmiał nic dodać. – Następnym razem powściągnij języka przy kobiecie. – Skarcił go jeszcze na odchodne. Odchrząknął. – Najmocniej panienkę przepraszam. – Kontynuował, zwracając się do wystraszonej dziewczyny. – Nie wpojono mu dobrych manier. – Wyciągnął swoją rękę w geście pomocy, poszkodowana przyjęła ją pełna obaw.
– Najmocniej Pana przepraszam. – Dygnęła pełna gracji. – Nie chciałam sprawiać kłopotu. – Czuła się zawstydzona stanem, w jakim się znajdowała.
Chłodny wzrok nie wyrażał żadnych emocji, lustrował ją od góry do dołu.
– Nic pannie nie jest? Pobocze jest kamieniste. – Skierował wzrok na bok drogi.
Zawstydzona dziewczyna pokręciła tylko przecząco głową. Nie czuła w tym momencie żadnego bólu fizycznego, jedynie skrępowanie, że dobrze urodziny mężczyzna musi ją widzieć w obłoconej sukience.
Czarnowłosy podniósł książkę i spojrzał pokrótce na okładkę.
– To chyba Panienki. – Podał ją rozmówczyni. – Umiesz czytać? – Wydawał się lekko zaskoczony.
– Tak. – Prawie szepnęła i obejrzała zgubę, czy nie jest mokra. Westchnęła z ulgą, nie znajdując nawet rysy i przycisnęła ją do siebie
– Przepraszam, nie przedstawiłem się. Severus Snape. – Ukłonił się nonszalancko.
– Hermiona Granger. – Znów dygnęła.
– Mieszkasz w tej wiosce panno Granger? – Kiwnął głową w stronę zabudowań, które było widać w oddali.
– Tak. Muszę już iść. Rodzice będą się martwić. – Zacisnęła mocniej palce musząc udzielać takich informacji.
– Odwiozę panienkę. Jest zimno, a jesteś przemoczona. – Nie zmieniał tonu, jego wzrok również nic nie wskazywał.
– To niedaleko. Nie powinnam, to nie przystoi. – Kobietka próbowała się wykręcić. Dobrze pamiętała słowa matki ostrzegającej ją przed takimi sytuacjami. Musiała pilnować swojego honoru.
– Nalegam, nie przystoi nie pomóc kobiecie w potrzebie. – Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Miałbym pannę na sumieniu, gdyby zachorowała.
Brązowooka nie chciała wsiadać do powozu, czuła ogromy lęk, jednak Snape otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił ją do środka. Stał nienagannie prosto, cała jego aparycja była nienaganna, zaczynając od ubioru, po fryzurę, a nawet ton głosu.
– Nie lękaj się, jest już ciemno, nikt nawet cię nie spostrzeże. Pettigrew również nigdzie o tym nie wspomni. Jesteś bezpieczna. – Zachęcił ją stanowczo. Poczuł się winny tej sytuacji i chciał się jakoś zrekompensować nie mając nic złego na myśli.
Musiała ulec, cała rozdygotana wsiadła do powozu, który był z resztą bardzo ładny i przytulny. Zacisnęła zdenerwowana palce, na lekturze której nie miała okazji dokończyć. Zapatrzyła się w bordową wypłowiałą okładkę. Czuła podekscytowanie, a jednocześnie żołądek podskakiwał jej do gardła, miała nawet problem, żeby przełknąć ślinę. Mężczyzna patrzył za okno nie odzywając się całą drogę, jego twarz była beznamiętna, w głowie również nie kłębiły mu się żadne myśli.
– To tutaj. – Hermiona odezwała się widząc jak zbliżają się do jej domu lekko zachrypniętym głosem i zarumieniła się od swojego nietaktu.
– Stój. – Hrabia powiedział do woźnicy, a powóz zatrzymał się po krótkiej chwili. Otworzył drzwi spoglądając na towarzyszkę.
– Dziękuję i przepraszam za kłopot. – Skinęła głową i pospiesznie opuściła pojazd. Nerwowo rozejrzała się czy nikt tego nie widział i wskoczyła do domu.
Stanęła za drzwiami opierając się o nie i ciężko dysząc. Ucieszył ją fakt, że rodzice byli jeszcze nieobecni lub już spali. Pobiegła do pokoju i zrzuciła ubranie aby zmienić je na koszule. Przemoczone i brudne ubrania namoczyła w wiadrze, aby uprać je innego dnia i z ulgą położyła się do łóżka. Dopiero teraz opadł z niej cały stres, skarciła się w myślach, że zamiast uciekać wsiadła do tego powozu. Przecież na pewno był silniejszy od niej, ale był hrabią chyba reputacja nie pozwoliłaby mu się posunąć do czegoś niestosownego. Ach, jakie to było ekscytujące. – Pomyślała rozbawiona panna. Nigdy nawet nieśniała, że będzie mogła zamienić z kimś takim jakiekolwiek zdanie. Jego elegancki strój oraz gracja wywołały na niej niemałe wrażenie. Do tej pory mogła sobie tylko wyobrażać spotkania z kimś z wyższych sfer, a los sprawił jej takiego figla. Długo wpatrywała się w sufit swojego malutkiego pokoiku. Było tam łóżko, mała szafka i stare lustro, ale więcej nie było jej potrzebne do szczęścia, cieszyła się, że miała własną izbę. To tutaj w wolnych chwilach pochłaniała lektury, niektóre po parę razy w zależności, do czego aktualnie miała dostęp. Jej mała kolekcja chowała się pod łóżkiem, aby nie kuła w oczy rodziców.
~x~
W drugiej sypialni małego domku, jednak ktoś jeszcze nie mógł spać.
– Pójdę jutro do księdza. – Jean mówiła do zaspanego męża. Leżała na wpół siedząco i kręciła młynki kciukami.
– Dobrze, dobrze. – Mruknął. – Pora najwyższa.
– Martwię się. Jeżeli będzie nieszczęśliwa? Jeśli nikt jej nie zechce? Ciągle pokazuje się z tymi książkami, ludzie gadają. – Żachnęła się.
– Artur Weasley pytał o nią, myślę, że któryś z jego synów jest zainteresowany. Na pewno byłoby im to na rękę, gdyby wyzbyli się jednego. – Perry ciężko otworzył oczy i spojrzał w sufit.
– Tak, w takim przypadku zamieszkali by u nas. – Westchnęła jednak wcale ją to nie pocieszało. – Muszę dokończyć jej posag, a jeszcze ta sukienka, jest za szeroka, źle się prezentuje.
– Jutro. – Położył dłoń na jej splecionych rękach. – Śpij, mamy zajęcia od rana.
Kobieta i tak długi czas nie zmrużyła oka, nasłuchiwała pochrapywania męża i rozmyślała o jedynym ukochanym dziecku. Mimo, że marzyła o większej rodzinie Bóg jej tego nie dał. Wyszła za mąż bardzo młodo, ale dorobili się tylko jednej córki. Kochali ją nad życie i chcieli dla niej jak najlepiej, nigdy nie żałowali, że pojawiła się na świecie zamiast jakiegoś chłopca. Wewnętrznie byli dumni, że ich dziecko jest inteligentne i z zaciekawieniem słuchali jej opowieści, ale musieli to kontrolować ze względu na dom w jakim się urodziła.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?