– Mamo, tato, muszę z wami porozmawiać. – Hermiona zaczęła rozmowę przy kolacji.
– Słuchamy. – Zachęciła matka.
– Dzisiaj dostałam to u pani McGonagall. – Podała ojcu zaproszenie, kobieta i tak nie potrafi czytać. Głowa rodziny czytała dłuższą chwilę w skupieniu otrzymaną kartkę.
– To zaproszenie na bal do Hrabiego Snape'a – Zwrócił się do Jean i pokazał jej list. Jego ton wydał się dziewczynie zaskakująco obojętny.
– Nigdzie nie pójdziesz. – Nawet nie chciała spojrzeć w stronę męża. – Zniszczy to tobie reputacje! – Uderzyła dłonią o blat stołu.
– Ale mamo, to ogromna szansa. – Zaczęła błagalnie ich córka. – Zobaczyć taki wspaniały bal, nigdy żadna kobieta z naszej grupy nie miała takiego przywileju.
– Niech tak zostanie. – Odparła twardo opierając się mocno o krzesło.
– Mamo proszę. – Jęknęła.
– Hermiono nie stać nas na to. – Próbował załagodzić sytuacje ojciec. Sam nie rozumiał takiej ostrej reakcji żony.
– Już pani McGonagall dała mi suknie i wszystko, co trzeba. – Zaczęła tłumaczyć w nadziei, że to coś wskóra. – Również pojechałaby ze mną jako przyzwoitka. Mam, w czym i z kim jechać. Brakuje mi tylko waszej zgody. – Wydusiła ze łzami w oczach.
– Nie ma takiej opcji Hermiono. Nie pozwolę zszargać twojej opinii. – Urażona gospodyni odwróciła wzrok do rodziny.
– Nikt jej nie zszarga, będę z Panią McGonagall. Mamo, proszę. Całe życie będę żałować, że nie byłam tam, chociaż miałam taką możliwość. – Dziewczyna się nie poddawała.
– Powiedziałam nie! Zakończ temat. – Krzyknęła matka, unosząc się z krzesła.
– Dobrze. – Dziewczyna wstała od stołu i otarła łzy. – Dziękuję za zniszczenie najwspanialszej okazji w moim życiu. – Pobiegła do pokoju i zaczęła szlochać. Płakała tak długo, aż nie zasnęła.
~×~
Obudziła się wcześnie rano. Rodzice jeszcze spali, nie miała nastroju aby ich widzieć, więc poszła zrobić obrządki. Przejrzała się sobie kiedy nabierała wody z beczki, miała podpuchnięte oczy od płaczu. Opłukała twarz zimną wodą. Nie będę dzisiaj już płakać, to nic nie da. - Westchnęła. Kiedy wróciła rodzice siedzieli przy stole i ewidentnie na nią czekali.
– Możesz chwilę z nami porozmawiać? – Zaczął ojciec łagodnie, zapraszając wzrokiem córkę do stołu. Westchnęła i niechętnie dołączyła do nich przy stole. – Długo wczoraj rozmawialiśmy z matką. – Kontynuował Perry i spojrzał na żonę, która miała podpuchnięte oczy, a jej wzrok uciekał poza rozmówców.
– Możesz iść na ten bal. – Dokończyła gospodyni ze smutkiem w głosie.
– Na prawdę? – Spojrzała szeroko otwartymi oczami na nich.
– Tak. Mam nadzieję, że nie będziemy żałować tej decyzji. – Westchnęła.
– Dziękuję. – Wstała z krzesła i zaczęła skakać z radości. Po chwili się opanowała i przytuliła rodziców. – Bardzo dziękuję, to tak wiele dla mnie znaczy.
W podskokach pobiegła na zajęcia do pani McGonagall. Kiedy dotarła, nie było jeszcze żadnej uczennicy.
– Spodziewam się dobrych wiadomości sądząc po twoim promiennym uśmiechu. – Starsza kobieta patrzyła na nią z troską.
– Tak, rodzice się zgodzili. – Prawie wykrzyknęła to zdanie nie mogąc opanować emocji.
– To cudownie, zasługujesz na to. – Posłała jej promienny uśmiech. – W takim razie przyjdź do mnie w sobotę o szesnastej. Pomogę ci się uszykować i pojedziesz już ze mną z mojego domu.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?