Lucjusz Malfoy od dawna przyjaźnił się z Severusem Snape'em. Kiedy on odziedziczył majątek po przodkach i zaczął go inwestować, jego druh piął się po szczeblach kariery. Co niedzielę jeździli na polowania, a od jakiegoś czasu zaczął na nie zabierać swojego jedynego syna Dracona, który był równocześnie chrześniakiem sędziego. W prywatnej stajni, którą wspólnie prowadzili czekały już osiodłane konie. Severus lubił jeździć konno po lesie, wyciszał się wtedy od tego zgiełku i trapiących myśli. Jego blond znajomego interesował raczej łup. Wybrali tę samą ścieżkę co zazwyczaj, jadąc obok siebie póki co spokojnym tempem, jako, że nie chcieli narazić koni na niepotrzebne urazy. Junior jechał za nimi, nie czuł jeszcze takiej pewności w siodle, nie chciał również przeszkadzać w rozmowie.
– Rozesłałeś już zaproszenia? – Zagoił rozmowę blondyn patrząc przed siebie.
– Jeszcze nie, mój aplikant zajmuje się listą. W tym roku jest wyjątkowo wiele kobiet gotowych na zamążpójście. – Pogładził swojego rumaka po szyi.
– To może w tym roku zdecydujesz się na jakąś. Czas ucieka. – Lucjusz się rozejrzał w poszukiwaniu żywego celu. – Mogę Ci pomóc. Mam sporo znajomości, wiele zamożnych dziewcząt czeka na kogoś, takiego jak ty, panny, wdowy.
– Tą decyzję muszę podjąć sam, to nie loteria, ani konkurs na posag. Zależy mi na czymś więcej. – Ten sam wyraz twarzy co zawsze, bez uczuć z lekkim grymasem. Ścisnął boki konia nogami, a ten za kłusował.
Towarzysze mu powtórowali.
– W takim razie decyduj się na coś. Do czterdziestych urodzin nie zostało wiele czasu. – Blondyn nie dawał za wygraną. Miał już świetne kandydatki dla przyjaciela.
– Nie postarzaj mnie, będę miał jeszcze cztery okazje na wybór. Zajmijmy się polowaniem. – Westchnął czarnowłosy. – Ostatnio nie mamy dobrej passy. – Ścisnął bok konia ponownie, a ten zagalopował.
Zza krzaków wyskoczył ogromny jeleń, na co konie starszych mężczyzn przystanęły na tylnych nogach. Koń najmłodszego odskoczył w bok i zaczął panicznie biec przed siebie. Draco spanikowany zaczął usilnie zatrzymywać zwierze, ale paniki nie da się uspokoić paniką.
~x~
Niedzielne spotkania dwóch młodych kobiet były jedną z niewielu uciech w ich życiu.
– Muszę Ci coś opowiedzieć. – Hermiona była podekscytowana na myśl opowiedzenia historii z poprzednich dni.
Obie dziewczyny po przywitaniu udały się do ogrodu.
– Opowiadaj. – Ginny Weasley kochała plotki i opowieści przyjaciółki. Jej oczy błyszczały z ciekawości.
– Chodź, przejdziemy się nad strumyk. Żeby nikt nas nie podsłuchał.
Rudowłosa złapała młodszą koleżankę za dłoń i pociągnęła w stronę lasu za domem.
– Zwolnij, zaraz ci opowiem. – Granger zaśmiała się i wyrwała ręce oddychając ciężej.
– Och, chodź Hermiono szybciej, bo zaraz umrę z ciekawości. U mnie w domu jest tak nudno, a ty zawsze opowiadasz takie ciekawe historie. – Policzki jej poczerwieniały z lekkiego zażenowania. – Przepraszam, że jestem taka natarczywa, ale sama rozumiesz...
– Przestań Ginny, nie jesteś. Chodź, mam w torbie parę ciastek, które upiekłam z mamą i książkę to sobie później poczytamy. – Zadowolona poklepała torbę, którą nosiła na ramieniu.
Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko i panny zaczęły biec w upragnione miejsce.
Usiadły na niewielkiej kładce przecinającej strumyk. O tej porze roku był mocno wezbrany, a po zimowych roztopach poziom długo się utrzymywał.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?