– Hermiono, możesz nam poświęcić chwilę? – Zapytała Jean córkę, która przechodziła obok. Razem z ojcem siedzieli przy stole.
Dziewczyna posłusznie odstawiła kosz pełen warzyw i usiadła na wolnym miejscu.
– Hermiono. – Zaczął ojciec. – Niedługo kończysz siedemnaście lat. Pora najwyższa, żebyś wyszła za mąż. – Odchrząknął, ale mina jego córki była wielce niezadowolona. – Nie rób takiej miny, pora najwyższa. Już dawno powinniśmy byli ogłosić twoja chęć do zamążpójścia. Byliśmy już u pastora, zostaniesz wyczytana po mszy z resztą dziewcząt.
– Rozumiem, nie będę się wam sprzeciwiać. Tylko proszę nie przyjmujcie pierwszego lepszego kandydata. – Najmłodszy członek rodziny miał zawsze swoje trzy gorsze do wtrącenia.
– Oczywiście, za kogo nas masz? Wybierzemy najlepszego młodzieńca. Chociaż przez te twoje zamiłowanie do książek obawiam się, że nie będzie zbyt wielu chętnych. – Westchnęła Jean i założyła nogę na nogę.
– Mamo, proszę nie zaczynaj. To moja jedyna rozrywka, a staram się z tym nie afiszować. – Panna zacisnęła pod stołem pięści, poczuła zdenerwowanie.
Matka tylko uśmiechnęła się lekko, ojciec chwycił jej dłoń.
– Możesz wrócić do swoich obowiązków. To wszystko, co chcieliśmy ci powiedzieć.
~×~
W kościele zawsze było wielu ludzi, czasy wymagały aby wiara była jednym z najważniejszych aspektów życia. Ci najbogatsi siadali na chórze w górnych ławach i na przodzie w dużych ławach. Średnia klasa w środku, a najbiedniejsi stali z tyłu lub na dworze.
Pierwsze ławki były przeznaczone dla dzieci lub Panien gotowych do małżeństwa, a było to zazwyczaj późną wiosną. Hermiona czuła się jak zwierze wystawione na targu. Mimo, że siedziała najdalej od ołtarza, spojrzenia nie omijały i ich rzędu. Posłała zaskoczone spojrzenie Ginny która usiadła obok niej, jednak ta tylko wzruszyła ramionami.
Wszystkie były ubrane w białe sukienki. Przednie rzędy mogły pochwalić się falbanami, pięknymi haftami i śnieżnobiałym odcieniem rażącym w oczy. Im dalej, tym sukienki były prostsze i bardziej przygaszone.
Granger miała dodatkowo wianek ze stokrotek, opornie po namowach mamy zgodziła się go założyć, bo jak to powiedziała jej rodzicielka pasował do jej włosów. Dyskretnie rozglądała się po kościele jako, że nigdy nie była tak blisko ołtarza. Zachwycały ją witraże, złote zdobienia, figury świętych i różnorakie obrazy znajdujące się na ścianach.
Kiedy pastor zakończył kazanie zaczął wyczytywać nazwiska dziewcząt od najbogatszych. Brunetka poczuła się zawstydzona, kiedy padło jej nazwisko, ludzie szeptali i pokazywali palcami, a było to dla niej upokarzające. Skuliła się wewnętrznie, kiedy Parkinson i Lavender siedziały dumnie wyprostowane. Że im to nie przeszkadzało. – Myślała Hermiona. – Biedna Ginny została wyczytana jako ostatnia, jej rodzina była najbiedniejsza w ich społeczności. – Przyjaciółka złapała ją za rękę, dodając otuchy. W końcu kiedy szopka się skończyła mogły wyjść. Oczywiście kolejność opuszczania kościoła również była ustalona. Zaczynały dziewczęta z pierwszej ławki, żeby można było je oglądać i oceniać.
Severus Snape siedział razem z Lucjuszem Malfoy'em jego synem i żoną w chórze. Sędzia obserwował panny jak co roku, a jego przyjaciel rzucał komentarzami odnośnie do tego, która się nadaje. Jego ciemne spojrzenie spoczęło chwilę dłużej na Hermionie Granger, przypomniał sobie, że mieli się już okazję spotkać i w zamyśleniu złapał się za brodę przypominając sobie ich wymianę zdań. Właściwie zdążył wyprzeć ją z pamięci jednak nabożeństwo przypomnialo mu o jej istnieniu. Dziewczyna wychwyciła to i speszyła się, kościół opuściła, patrząc w podłogę. Lucjusz tak się skupił na wyższym koledze, że nie zwrócił uwagi jak jego latorośl posyła ledwo zauważalny uśmiech do jednej rudej panny. Narcyza wzdychała tylko i patrzyła z politownieniem na niczego nie świadome młode kobiety. Mimo, że jej zaręczyny wyglądały inaczej wszystko "strącało" się do tego samego punktu końcowego.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?