– Witam, nazywam się Vincent Crabbe, mogę prosić do tańca? – Pucowaty młody chłopak stał przed młodą Granger z wyciągnięta ręką.
– Dobry wieczór, Hermiona Granger. Oczywiście. – Podała dłoń chłopakowi, a ten od razu pociągnął ją na parkiet.
Młody mężczyzna był kiepskim tancerzem. Tańcząc z nim Hermiona nie czuła tej ekscytacji i przyjemności co z Panem Snape'em. Chłopak zsunął rękę po niżej linii tali, dziewczyna od razu to poczuła i się spięła.
– Wiem, kim jesteś. – Wydyszał najwidoczniej zmęczony już ciągłym ruchem.
– Doprawdy? – Uniosła brew.
– Spotkaj się ze mną dzisiaj w lesie na obrzeżach miasta. Dostaniesz co chcesz.
– Śmiem odmówić. Niczego nie potrzebuje. – Powiedziała stanowczo.
– Na pewno czegoś pragniesz, pieniądze, suknie? Co chcesz, jesteś tylko biedną wieśniaczką, nic nie masz. – Wysapał.
– Biedna może i jestem, ale obrzydza mnie niemoralność. – Chciała się wyrwać ale boleśnie ścisnął jej biodro i dłoń. Utwór się kończył, a chłopak nie zamierzał jej puścić.
– Słuchaj no mała... – Syknął, ale nie miał okazji dokończyć.
– Ej Vincent. Ten taniec Panna Granger obiecała mi. – Młody Malfoy wcisnął się między dziewczynę, a Crabb'a.
– Tak? – Grubas spojrzał na nią zdziwiony.
– Tak, oczywiście. – Skinęła do blondyna podając mu rękę.
– Do zobaczenia, Hermiono. – Otyły szatyn ukłonił się lekko i odszedł.
Orkiestra zaczęła grać nową melodię, a para zaczęła wirować w jej rytm.
– Dziękuję. – Mruknęła.
– Drobnostka, znam takich jak on. Nie miałem okazji się przedstawić. Draco Malfoy. – Powiedział całkiem entuzjastycznie.
– Moje nazwisko już znasz, skąd? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
– Wuj mi mówił i twoja przyjaciółka. – Patrzył na nią przyjaźnie.
– Pan Snape to twój wuj? Mówił o mnie? – Zainteresowała się dziewczyna.
– Ojciec chrzestny uściślając. Wspominał o tobie, ale nie dopytuj. – Obrócił ją w tańcu.
Z blondynem pannie tańczyło się lepiej niż z Crabb'em. Ten przynajmniej wiedział gdzie trzymać ręce.
– Wiem o tobie i Ginny. – Zaczęła cicho smutno. – Proszę nie skrzywdź jej. Ona jest romantyczką i niepoprawną marzycielką, nie chciałabym, żeby cierpiała.
– Możesz być spokojna, nie mam złych planów wobec twojej przyjaciółeczki. – Mruknął cwanie.
Granger odetchnęła wiedząc, że nie może się spodziewać zupełnej szczerości, mimo, że Draco wydawał się inny niż typowy młodzieniec z bogatego domu nie mogła zapominać, że nadal nim był. Dokończyli taniec, po czym chłopak ją odprowadził. Mimowolnie spojrzała w stronę antresoli, ale nie było tam gospodarza. Szybko skierowała wzrok w stronę wielkiego zegara, który wisiał nad salą. Pomyślała, że sędzia musiał pójść do ogrodu. Pani McGonagall była w dalszym ciągu zajęta rozmową, więc Hermiona niepostrzeżenie wyszła na korytarz. Na zewnątrz było zaskakująco pusto. Szybkim krokiem minęła wschodnią część domu i znalazła się na tyłach. Sama nie wiedziała co nią kieruję, czy to ciekawość czy natłok nowych emocji. Sędzia stał oparty o murek tarasu tyłem do niej i patrzył w niebo. Hermiona stanęła w pół kroku, gdy go zobaczyła, zastanawiała się, czy nie powinna zawrócić.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?