Draco pierwszy dzień praktyki musiał spędzić w bibliotece ucząc się podstawowych aktów prawnych oraz pojęć. Snape w tym czasie siedział w biurze w sądzie. Usłyszał pukanie, było to normalne, często ktoś przychodził w jakiś sprawach.
– Wejść. – Powiedział nie odrywając wzroku znak dokumentów.
Do środka weszła niepewnie Narcyza Malfoy.
– Dzień dobry Severusie. Wybacz, że przeszkadzam, chciałam jednak wykorzystać chwilę, że Lucjusz jest zajęty. – Mruknęła nie pewnie i pogłaskała łokieć.
– Usiądź, o co chodzi? – Oparł się wygodnie i spojrzał na nią.
– Chciałam zapytać co z Dracon'em. Wszytko z nim dobrze? Jest cały i zdrowy? – Złapała za oparcie krzesła jednak nie usiadła.
– Zapewniam, że ma się dobrze. – Kiwnął lekko głową.
– Dobrze. – Odetchnęła z ulgą. – Lucjusz powiedział, że już nie mamy syna. Zmartwiłam się.
– Zaczął samodzielne życie, jest szczęśliwy. – Złapał się za podbródek przyglądając się jej z zaciekawieniem.
– Czy to prawda, że poślubił tę córkę Weasley'ów? – W jej głosie dało się wyczuć przejęcie. Jej wzrok wędrował to z jej dłoni na twarz rozmówcy, to na okno, to na zegarek.
– Tak, mieszkają sami i poznają wspólne życie. – Słowa z jego ust wypływały powolnie.
Kobieta uśmiechnęła się lekko, odczuła ulgę. Chciała aby był szczęśliwy, liczyła, że nie będzie taki sam jak ojciec dla własnej żony.
– Cieszę się, że jest szczęśliwy. Przekaż mu proszę, że się o niego martwię i nie mam mu nic za złe. – Puściła mebel. – Muszę już iść, proszę, aby to zostało między nami.
Hrabia kiwnął tylko głową.
Przez fakt, że planował niespodziankę dla żony musiał zostać w pracy dłużej. Powiadomił ją wcześniej, że kolację tym razem musi zjeść sama. Było już dosyć późno, kiedy opuszczał biuro, wracał z nadzieją, że Hermiona czeka wykąpana w ich łożu. Zdziwił się, jednak kiedy jej tam nie zastał. Zajrzał do łazienki i zobaczył jak siedzi skulona i szlocha w koncie. Siedziała w koszuli, a kot leżał przy jej nogach.
– Możesz mi to wytłumaczyć? – Spojrzał zaskoczony na nią.
Podniosła zapłakane oczy na niego.
– Przepraszam, zgubiłam rachubę czasu. – Pospiesznie przetarła policzki od łez.
Mężczyzna uklęknął przy niej.
– Co się dzieje? – Zapytał patrząc jej w oczy.
– Dostałam dzisiaj list. – Pociągnęła nosem. – Od Weasley'ów. – Podniosła leżącą kartkę i podała mężowi.
Sędzia czytał chwilę i schował papier do kieszeni. Bez słowa wziął żonę na ręce i zaniósł do łóżka. Rozebrał się i położył obok, przysunął ją do siebie, żeby się przytuliła.
Hermiona teraz tego potrzebowała, wsparcia i poczucia, że komuś na niej zależy. Spojrzała na jego twarz, miał ten sam wyraz co zawsze, ale miała ochotę się uśmiechnąć patrząc na niego. Poczuła takie miłe ciepło i radość, że już był przy niej.
– Parę bohomazów Weasley'ów tak cię dotknęło? – Zaczął i zgarnął kosmyk włosów za jej ucho.
– Zarzucają mi, że ten ślub z Potter'em rozpadł się przeze mnie. – Mruknęła. – Gdybym nie nauczyła jej czytać nie zaczęłaby marzyć o prawdziwej miłości. – Westchnęła smętnie kreśląc kółka na ramieniu rozmówcy.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?