XLIII

1.3K 69 12
                                    

W powozie jechały trzy siostry Black i dyskutowały o zakończonym właśnie przyjęciu Nimfadory.

Andromeda siedziała cicho myśląc o córce.

– Andromedo już tak nie przeżywaj. – Burknęła Bella.

– Bello to duże przeżycie patrzeć jak twoje jedyne dziecko opuszcza dom rodzinny. – Skarciła ją Narcyza. – Nie zrozumiesz tego, bo nie masz własnych dzieci.

– Dzięki Bogu! – Nerwowo potupała nogą. – Dlaczego nikt nie przekazał mi, że Snape się ożenił? – Wypaliła zdenerwowana.

– Była ci to zbędna wiadomość. – Spojrzała na nią zaskoczona pani Malfoy. – Andromedzie również, nie przekazałam tego od razu.

– To wstyd dla tak szanowanego człowieka prowadzać się z wieśniaczką. – Spojrzała obrażona w okno i uniosła dumnie brodę. – Z resztą Dracon nie lepszy. Nie rozumiem jak mogliście do tego dopuścić.

– Nie dopuściliśmy, uciekł z domu. Lucjusz próbował przemówić mu do rozsądku. – Dało się wyczuć zirytowanie w głosie blondynki.

– Dla Severusa może jeszcze jest nadzieja. – Mruknęła do siebie czarnowłosa.

– Słucham? Severus spodziewa się dziecka raczej nie odsunie żony na bok. Jest szczęśliwy. – Wykręciła oczami rozmówczyni. – Doznał czegoś, czego my w swoich małżeństwach nie miałyśmy.

– Jeszcze tego brakowało. – Kobieta wyprostowała się jak struna.

– Ponoć mają nie mieć więcej dzieci. – Wtrąciła Andromeda. – Nie wiem jednak dlaczego.

– Chyba chodzi o chorobę, którą przeszedł Severus. – Odpowiedziała jej najmłodsza.

– Hańba! Tfu! – Obruszyła się wściekle. – Jeszcze brakuje małego rudzielca u was!

– Ochłoń, nie będziemy z tobą rozmawiać w takim tonie. – Spokojniejsze siostry odwróciły wzrok i umilkły.

Najstarsza z nich spojrzała w ciemność bijącą za powozem i przypomniała sobie wszystkich mężczyzn których miała w życiu, szczególnie w pamięci utkwił jej jeden z nich. Był to ktoś kogo uważała, ze wspaniałego przywódcę, ktoś kto powinien mieć władze na jaką zasługiwał.

Belatrix razem z kochankiem leżeli w miłosnym uścisku na łóżku kiedy usłyszeli głosy dochodzące z dołu mieszkania.

– Bella to ja. – Odezwał się mąż kobiety. 

– To on. – Rozgorączkowała się czarnowłosa schodząc z adoratora. – Miało go nie być parę dni. – Burknęła i zarzuciła na siebie szlafrok. – Schowaj się.

– Nie Bello. – Mruknął. – Sama mówiłaś, że Cię męczy. Załatwimy to raz na zawsze. – Wyciągnął się ociężale i wstał owijając w pasie. Usłyszeli kroki dobiegające ze schodów i do sypialni wszedł nic nie podejrzewający gospodarz. Krótką chwilę analizował sytuacje ale była jednoznaczna.

Wywiązała się szybka szamotanina, kochanek zwinnym ruchem położył napastnika na ziemię wykręcając mu ręce.

– Weź poduszkę. – Rozkazał kobiecie która posłusznie to zrobiła i przydusiła do twarzy męża, aż ten się udusił.

– Problem z głowy. – Wstał i otrzepał ręce.

– Co teraz z nim zrobimy? – Upuściła narzędzie zbrodni jakby ją oparzyło uświadamiając sobie co się stało. Pokręciła głową i odczuła ulgę.

Bo tak należy... HGxSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz