XLVI

241 12 0
                                    

– Ojciec ma przecież samochody pochowane w stajni. – Zastanowił się Draco. – Zawsze kazał mi się trzymać od nich z daleka, a teraz są moje. – Uśmiechnął się nieznacznie.

– Nigdy nie widziałam aby ktoś jeździł samochodami w naszej okolicy. – Zauważyła Ginny.

– Kolekcjonował je, nie lubił nimi jeździć. – Wyjaśnił chłopak i wstał z łóżka. Sięgnął po koszule i założył na siebie zapinając pospiesznie guziki.

– Gdzieś się wybierasz?

– No jak to gdzie? – Spojrzał zaskoczony na żonę naciągając spodnie. – Chce się przejechać samochodem.

– Nie wiem czy to dobry pomysł, chyba nigdy nim nie jeździłeś. – Zmarszczyła lekko brwi martwiąc się nowym pomysłem lubego.

– Spokojnie najdroższa. – Zaśmiał się. – Byłem z ojcem na pokazach, pamiętam jak nam je przedstawiali.

– Skoro tak uważasz. – Również wstała i zaczęła się ubierać w przygotowany wcześniej strój.

Oboje spacerem przeszli do stajni, a służba zaprowadziła ich do garaży. Wewnątrz znajdowały się trzy samochody nakryte płóciennymi materiałami.

Draco złapał za pierwszym z nich i ściągnął go zamaszystym ruchem odkrywając czarny pojazd.

– Niesamowity. – Uśmiechnął się I pogładził maskę samochodu.

Pozostałe dwa zostały odkryte przez mężczyznę zajmującego się nimi.

Chłopak był podekscytowany widokiem maszyn i zapragnął się przejechać.

– Ja chyba wolę zostać tutaj, nie jestem przekonana. Może innym razem. – Pani Malfoy obawiała się wsiadać do mechanicznych maszyn mimo zachęty męża.

– No dobrze. – Wskoczył entuzjastycznie do upatrzonego wcześniej samochodu bez dachu nie patyczkując w otwieranie drzwi.

Pracownik otworzył duże drzwi wpuszczając do wnętrza promienie słoneczne i świeże powietrze.

– Ostrożnie. – Rudowłosa uścisnęła rękę ukochanego.

– Będę do obiadu. – Cmoknął ją w policzek i przekręcił kluczyk kiedy ta się odsunęła. Silnik zawarczał, a chłopak czuł coraz mocniejsze podekscytowanie.

Przyjrzał się wszystkim wajchą i po krótkim instruktarzu mechanika ruszył do przodu. Auto chwilę ruszało i zatrzymywało się gwałtownie, aż całkowicie stanęło. Blondyn obejrzał się zawstydzony, pogładził włosy i ponownie ruszył do przodu tym razem płynnie znikając za zakrętem.

Ginny westchnęła, pokręciła się chwilę po stajni oglądając i głaszcząc konie, przystawając dłużej przy siwym ulubieńcu jej męża.

– To dzięki tobie teraz tu jestem. – Uśmiechnęła się gładząc delikatne chrapy zwierzęcia. – Specjalnie mi go podrzuciłeś co? – Roześmiała się i podała mu marchew którą znalazła w jednym z wiader. – No dobrze. – Odetchnęła. – Wracam, nie ma co tu stać nie? – Rozejrzała się i zawołała jednego z pracowników. – Dlaczego ten koń stoi w stajni? – Zwróciła się do niego. – Nie może wyjść z resztą? Jest piękny dzień.

– Obawiamy się aby nie nabył kontuzji. – Wyjaśnił. – To główny koń Pana Malfoy'a.

– Wypuścicie go na moją odpowiedzialność. – Uśmiechnęła się patrząc na zwierzaka.

– Oczywiście. – Mężczyna się ukłonił i chwycił za uwiąz. Otworzył drzwi od boksu i wyprowadził podekscytowane zwierzę ze stajni.

Ginny wróciła do domu i zajęła się czytaniem jednak kiedy zaczęła się zbliżać pora obiadowa nerwy nie pozwoliły jej się dalej skupić. Wysłała pracownika aby sprawdził czy nie wrócił do stajni jednak zaraz otrzymała odpowiedzieć, że ani Draco ani samochodu nie ma. Kiedy obiad minął którego z resztą nie ruszyła kazała się zawieźć do posiadłości Snape,ów.

Bo tak należy... HGxSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz