XIII

1.5K 105 5
                                    

Severus Snape często pracował w biurze w swoim domu, niektóre dni jednak spędzał w budynku sądu, a jeszcze inne na wyjazdach. Tym razem siedział w archiwum przeglądając stare dokumenty. Zwrócił uwagę na nazwisko Black i wszystkie złe wspomnienia związane z tym mężczyzną wróciły. Potrząsnął głową i zabrał teczkę do biura aby je przejrzeć, nie wiedział, że Syriusz był karany.

Oparł się o skórzane oparcie czemu za każdym razem towarzyszyło skrzypnięcie. Odetchnął i sięgnął do wnętrza akt. Były tam jego dane oraz informacje o całym procesie jak i poszlakach i tym podobnych.

- Syriusz Black został skazany na dożywocie za współudział w zabójstwie Jamesa oraz Lily Potter. - Przeczytał cicho i poczuł jak włosy zjeżyły mu się na karku. Czuł, że to nie prawda. Głównym dowodem było to, że w noc ich śmierci nie miał alibi, reszta dowodów była niewystarczająca aby skazać go na śmierć. Hrabia doskonale pamiętał ten dzień, był wtedy w sąsiednim mieście gdzie dojechał pociągiem. Spotkał Syriusza w kawiarni jak rozmawiał z kobietą, z którą jak później usłyszał się umówił. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały zaczęli sprzeczkę, a po wyproszeniu z kawiarni przez właściciela doszło do krótkiej bójki, którą Severus pierwszy raz w życiu wygrał. Przegrany odepchnął kobietę, która z nim była i poszedł w swoim kierunku samotnie. Rankiem spotkał go w pociągu ale minęli się bez słowa. Na peronie w mieście rodzimym rozeszła się wieść, że zabito Potterów, a Syriusz usiadł na ławce i próbując to ukryć zaczął płakać. Wtedy Severus widział go ostatni raz. Nie było możliwe aby zdążył wrócić w te i na zad aby ich zabić.

Oparł głowę na rękach opierając się o biurko rozważając chwilę fakty, które teraz połączył. Mimo wszystko poczuł się w obowiązku mu pomóc...

- Panie Snape. - Do pomieszczenia wszedł niski mężczyzna i się ukłonił.

- Słucham Argusie. - Mruknął czarnowłosy nie podnosząc wzroku znad dokumentów.

- Przyszedł jakiś wieśniak, mówi, że nazywa się Ronald Weasley i to pilne, żeby się z Panem spotkać. - Wzrok służącego był tak samo obojętny jak jego rozmówcy.

Sędzia odłożył akta na bok i wyprostował się w fotelu.

- Niech wejdzie. - Burknął.

Służący ukłonił się i wyszedł, a po chwili do środka wszedł rudowłosy chłopak. Zdjął czapkę i kiwnął głową.

- Dzień dobry, ja tylko na chwilę w sprawie Hermiony. - Zaczął niepewnie Weasley.

- Co z moją narzeczoną? - Starszy z nich uniósł brew zniecierpliwiony.

- To ja mam pierwszeństwo do jej ręki i powinien Pan zerwać zaręczyny. - Odchrząknął i czuł, że żołądek podchodzi mu do gardła.

- Wyjaśnij. - Zapytał powolnie i postanowił poświęcić mu chwilę cennego czasu.

- Spotkaliśmy się na schadzce i to nie raz, nie jest taka nie winna jak się Panu wydaje. Łączą nas bardzo bliskie kontakty. - Ron uśmiechnął się zadowolony z siebie.

- Wystarczy. - Uciął krótko gestem ręki. - Argusie wyprowadź gościa i wróć tu zaraz. - Sługa wyszedł z zadowolonym rudowłosym i wrócił po chwili. - Za pięć minut chce mieć gotowy powóz. - Hrabia wstał z miejsca i spokojnym krokiem skierował się do wyjścia. Zabrał lekki płaszcz, a karoca już czekała z woźnicą.

- Pod dom Granger'ów. - Warknął.

Droga zajęła niecałe dziesięć minut, patrzył czy Weasley gdzieś się tam nie krząta, ale nie spotkali go. Pewnie poszedł przez las. - Pomyślał Severus.

- Przyjedź tu za pół godziny, a teraz odjedź gdzieś. Nie chce szumu. - Powiedział czarnowłosy do szofera, kiedy opuszczał pojazd. Poprawił marynarkę i zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła mu panna Granger.

Bo tak należy... HGxSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz