W nowym tygodniu Hermiona zaczęła nauki, była jednak na tyle pojętna, że zajmowało jej to małą część dnia. Mimo dużej ilości książek i spacerów nudziła się, w domu rodzinnym było cały czas coś do roboty, czy to w polu, czy w kuchni. Codziennie wyczekiwała wspólnej kolacji z mężem, rozmawiali wtedy dużo co cieszyło dziewczynę. I tak samo było w środę, brązowowłosa czekała przy zastawionym stole.
Mąż spóźniał się co było zaskoczeniem, zawsze pojawiał się dokładnie co do minuty. Kobieta zaczęła się martwić, że może coś mu się stało lub przedłużyła się praca. W końcu wszedł do pokoju i mogła odetchnąć z ulgą.
Spojrzał na nią i postawił na ziemi wikliniany kosz.
– To żebyś nie czuła się tak samotnie, kiedy mnie nie ma. – Westchnął i otworzył klapkę od0 pudła.
Z jego wnętrza wyłoniła się duża ruda kocia głowa o płaskim pyszczku.
– Jest niesamowity! – Podbiegła do zdezorientowanego zwierzaka i zaczęła głaskać po głowie.
– Sprzedawca powiedział, że to kot. Nie jestem jednak przekonany, przypomina owłosioną świnię. – Usiadł do stołu.
Brązowowłosa sięgnęła po plakietkę która wisiała przy obroży.
– Krzywołap. – Przeczytała.
– Daj mu się rozejrzeć, nie zapominaj, że masz męża. Zjedzmy. – Wskazał dłonią stół.
Kot szybko się zaaklimatyzował, dziewczyna bardzo go pokochała i nawet Hrabia pozwolił mu spać w sypialni. Musiała jednak pilnować, żeby nie przeszkadzał im kiedy wieczorami zajmowali się sobą.
~×~
W niedzielę Hermiona pojechała do rodziców, a Snape do stajni. Razem z Lucjuszem i Draconem szykowali swoje konie. Młody blondyn bardzo się na wszystko denerwował, co chwilę coś mu leciało z rąk.
– Opanuj się Draco. – Zdenerwował się ojciec chłopaka. – Ostatnio jesteś nie do zniesienia.
– Może ochłonie po przejażdżce. – Wtrącił Severus i spojrzał na rozgorączkowanego chłopaka, a następnie na jego ojca patrzącego z wyrzutem. Pamiętał dzień kiedy Lucjusz przybył do niego z butelka Wisky.
– Mam syna! – Zawołał zadowolony Lucjusz wchodząc do salonu i unosząc butelkę ognistego trunku.
– To już? – Odparł zaskoczony sędzia i wskazał żeby usiadł. Służka podała im szklanki i zostawiła samych.
– Zdrowy, silny, rumiany chłopak tak jak powinno być. – Malfoy wyprostował się dumnie i wypili obaj ochoczo ostry płyn wcześniej stukając się szklankami.
– Jak Narcyza, dobrze zniosła poród? – Zainteresował się czarnowłosy.
– Nie wiem. – Machnął ręką. – Służba nic nie mówiła, żeby zmarła, wiec chyba dobrze. To mało istotne, najważniejsze, że dała mi syna.
– Masz rację. Za jego zdrowie. – Severus uniósł szkło do góry.
– Za zdrowie Dracona Malfoy,a! – Powtórował mu i w ten sposób szybko zniknęła połowa butelki.
– Wspaniałe imię. – Przyznał
– To ciężka praca moich lędźwi. – Zaśmiał się lekko. – Kiedy uznałem, że pora najwyższa aby dała mi dziedzica oczekiwałem, że będzie podległa i rano i wieczorem.
– Wyszło to na dobre.
– Chciałbym abyś został jego ojcem chrzestnym. – Oparł się wygodnie. – Założyłem, że tak zostanie w momencie kiedy poinformowała mnie o ciąży. Oczywiście jeśli urodziłby się syn.
CZYTASZ
Bo tak należy... HGxSS
Short StoryNasi bohaterowie urodzili się kilkaset lat szybciej, jak potoczyły się ich losy?