13

757 65 49
                                    

Aether Pov

-Adres? – zapytał Xiao zatrzymując się tuż przed miastem.

-Słucham? – zapytał Albedo odrywając wzrok od książki.

-Adres, muszę wiedzieć gdzie mam jechać. – powiedział chłopak, a blondyn niemalże natychmiastowo podał nazwę ulicy.

Ponownie ruszyliśmy w drogę następnie po kilkunastu minutach zatrzymując się pod jednym z wielu wieżowców. Wyszliśmy wszyscy z auta zabierając ze sobą broń.

Albedo podszedł do drzwi budynku otwierając je.

-Na które piętro idziemy? – zapytałem.

-Przed ostatnie. – zaśmiał się nerwowo chłopak odwracając się w moją stronę.

-No chyba sobie żartujesz. – westchnąłem.

W tym czasie Xiao podszedł do windy, a widząc go podbiegłem do chłopaka zatrzymując go.

-Na pewno nie chcesz pójść na górę? Co jeśli w windzie ich będzie dużo?

-W takim razie je zabijemy jedynie, że chcesz wchodzić tyle pięter na górę.

-Może Xiao ma rację. Po za tym, wchodząc po schodach za bardzo się zmęczymy i jeśli coś się będzie działo nie będziemy w stanie nic zrobić. – powiedziała Barbara naciskając guzik od windy.

Kiedy winda zaczęła się otwierać ze środka wyszło dwóch przemienionych, których głowy od razu zostały zmiażdżone przez Xiao. Weszliśmy do środka wciskając guzik z numerem 49 czekając, aż drzwi się zamkną.

Jadąc na górę wszyscy staliśmy w dość niezręcznej ciszy nie do końca wiedząc co powiedzieć.

Czas nieubłagalnie zaczął się dłużyć, aż w końcu dotarliśmy na przedostatnie piętro. Kiedy drzwi się otworzyły Albedo wyszedł ostrożnie jako pierwszy idąc w prawą stronę rozglądając się dookoła.

Nagle zza rogu wyłoniło się kilku przemienionych, którzy po zauważeniu nas zaczęli biec w naszą stronę. Razem z Xiao podbiegliśmy do Albedo szykując się do ataku.

O dziwo rzucili się tylko na mnie, Xiao oraz Barbarę tak po prostu omijając Albedo, który zaczął ich atakować od tylu.

Krew zaczęła rozpryskiwać się po ścianach, a na podłodze z każdą kolejną chwilą leżało coraz więcej martwych ciał oraz zmiażdżonych i zadźganych głów.

-Naprawdę strasznie to wygląda. – powiedziała cicho Barbara patrząc się te wszystkie ciała.

-To prawda... - westchnąłem.

-Mnie bardziej zastanawia, jakim cudem on nie został zaatakowany. – powiedział Xiao wskazując kijem na Albedo.

-Pokaż mi swoją rękę. – powiedziała Barbara podchodząc do Albedo.

Chłopak podał jej rękę, a dziewczyna podwinęła rękaw na szybko ściągając bandaż z ręki.

-Lek jeszcze nie zadziałał do końca. Może poczuli, że masz coś on nich w sobie i dlatego cię nie zaatakowali.

-Co jeśli Albedo jest zakażony ale nie przemieni się? – zapytałem.

-Mogę wam powiedzieć to, czego dowiedziałem się przez ten czas. – powiedział chłopak idąc do drzwi od mieszkania, które otworzył zapraszając nas do środka.

Weszliśmy do salonu siadając na kanapie czekając, aż Albedo wróci ze swoimi notatkami.

-Zakładam, że większości co tutaj jest napisane nie zrozumiecie, dlatego wytłumaczę to wam. – powiedział chłopak rzucając masę papierów na stolik przed nami.

-I to jest wszystko czego się dowiedziałeś? – zapytałem przeglądając kartki.

-Tak. Obserwowałem trochę sytuację na zewnątrz kiedy siedziałem w domu. Każda ugryziona osoba umierała z jakiegoś powodu. Głównie było to przez wykrwawienie. Nie widziałem jeszcze innego przypadku, dlatego pomyślałem, że rozprzestrzeniając wirusa poprzez ugryzienie bądź jak się niedawno dowiedziałem zadrapanie, wirus zostaje nam przekazany. Próbowałem zrobić lek, jednak jak teraz o tym myślę to stwierdzam, że nie da się tego w pełni wyleczyć.

-To znaczy że... możesz za jakiś czas się przemienić? – zapytałem.

-Skoro w mojej krwi znajduje się wirus, to powinienem przemienić się już dawno. A wtedy kiedy wymiotowałem, mogła być to ta normalna krew. Jest dość duży procent szans, że przemienię się dopiero po śmierci kiedy mózg i serce przestaną funkcjonować.

-To znaczy, że wystarczy jedno ugryzienie bądź zadrapanie i będziemy mogli być na nich odporni? – zapytała zszokowana Barbara.

-Tak. Przemienienie się nastąpi dopiero po śmierci.

-Więc po co jest ten lek? – zapytał Xiao opierając się o oparcie kanapy.

-Myślałem, że uda mi się to wyleczyć, jednak jak widzę usuwa on tylko ten okropny wygląd oraz efekty uboczne po zostaniu zakażonym. Nie wiem jednak, czy będą potrzebne kolejne dawki leki oraz czy on sam nie wywoła żadnych efektów ubocznych.

-To wszystko jest takie skomplikowane. – powiedziała Barbara łapiąc się za głowę. – Czyli powinniśmy złapać jakiegoś przemienionego i pozwolić mu nas podrapać?

-Może być to dość ryzykowane ponieważ nasze organizmy się od siebie różnią. Nie widzę jednak żadnych zastrzeżeń jeśli ktoś się zgłosi na ochotnika. Skoro mam już swoje notatki to mogę zrobić lek.

-Ja się zgłaszam. – powiedziałem.

-Słucham. – powiedział Xiao patrząc się na mnie.

-Jeśli nie będą mnie atakować, szybciej dotrę do siostry.

-W takim razie też chcę. – powiedział chłopak.

-Musicie w takim razie poczekać, aż zrobię lek i wtedy możemy spróbować. Jesteście pewni na sto procent, że tego chcecie? – zapytał Albedo a ja razem z Xiao skinęliśmy głowami.

Obiecałem Lumine, że ją znajdę nie ważne co by się działo nawet jeśli jest bezpieczna. Dlatego też w razie niebezpieczeństwa będę niezauważalny dla przemienionych i uda mi się przez to szybciej dotrzeć do Busan.

-Nie wiem ile czasu mi to zajmie, dlatego czujcie się jak u siebie. – powiedział Albedo znikając za drzwiami do swojego pokoju.

-Lepiej wrócę do samochodu po jakieś jedzenie. – westchnął Xiao wstając z kanapy.

-Pójdę z tobą! – krzyknęła Barbara gwałtownie się podnosząc.

Zastanawia mnie teraz chyba tylko jedno. Dlaczego jak Xiao gdzieś idzie to musi być tam też Barbara?

Zombie // Xiao x Aether // OPISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz