-To znaczy powiedziałem Xiao, że go kocham i on mi też ale... dalej nie jesteśmy razem ani nic – powiedziałem zażenowany.
-Xiao się zmienił od momentu w którym go poznałem. Masz dobry wpływ na niego.
-Serio?
Chłopak w odpowiedzi skinął głową dodając po chwili.
-I tak myślę, że do siebie pasujecie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym spędzić z nim trochę czasu... - westchnąłem. - W sensie, kiedy wszystko wróci do normy.
-O właśnie. Kiedy wrócimy do miasta poszukam jakiegoś laboratorium. Moje badania powinny wyjść teraz dokładniej.
-Co masz na myśli? – zapytałem.
-Wystarczy, że wezmę próbki krwi od ciebie i Xiao, porównam je wszystkie włącznie z moją i wtedy zobaczę co da się zrobić.
-Chcesz zrobić lek na przemienienie umarłych z powrotem w żywych?
-Nie – chłopak pokręcił głową. – Skoro wszystko się skończy, a my umrzemy na starość, to wszystko zacznie się od nowa, dlatego chcę zrobić lek, żebyśmy się nie przemienili po śmierci.
-Ale skoro w naszej krwi jest wirus...
-Będzie dalej i go nie usunę, ale chce zatrzymać proces przemienienia się.
-I myślisz, że to zadziała?
-Może tak, może nie, ale warto spróbować – powiedział Albedo wzruszając ramionami. – Ale żeby się upewnić, czy lek na pewno zadziała, któryś z nas będzie musiał...
Chłopak po zobaczeniu mojej twarzy nawet nie próbował dokończyć zdania.
-Czy naprawdę musimy się posuwać do czegoś takiego? – zapytałem siebie samego w myślach.
-Albedo... - powiedziała Klee wchodząc do pokoju. – Nudzi mi się.
Chłopak tylko spojrzał na mnie następnie wychodząc z pokoju.
Xiao Pov
-Trochę się stresuje... - powiedziała cicho Xiangling.
-Tym dniem, kiedy wrócimy do miasta? – zapytała Beidou, a dziewczyna skinęła głową.
-Co jeśli nam się nie uda?
-Nie tylko my tam będziemy – powiedziałem czując lekkie zawroty głowy.
Rozejrzałem się dookoła widząc coraz więcej mroczków przed oczami. Oparłem głowę o szybę zamykając powieki następnie biorąc głęboki oddech.
Słysząc głosy ludzi otworzyłem wstając z ławki na której siedziałem.
-Pośpiesz się, niedługo się zacznie – powiedziała mała dziewczynka ciągnąc za sobą mamę.
-Co się zacznie? – pomyślałem dopiero później zauważając wiele ozdób oraz światełek, którymi było udekorowane miasto.
Stałem dokładnie na środku miasta, dlatego też pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było pójście do mieszkania. Przeszedłem przez drzwi widząc w przedpokoju wszystkich oprócz mnie, Albedo i Aethera.
-Nie idą z nami? – zapytała Barbara.
-Powiedzieli, że będą na dachu, bo będzie stamtąd lepszy widok – odpowiedziała Beidou.
-W takim razie nie możemy pójść do nich? – zapytała Yoimiya. – A wiecie co... jednak chodźmy tam gdzie ustaliliśmy na początku.
Nie przysłuchując się dalszej rozmowie udałem się na dach, widząc tam mnie i Aethera siedzących na podłodze.
-W końcu wszystko się skończyło... - westchnął Aether kładąc głowę na moim ramieniu.
-Nie brzmisz na zadowolonego.
-Jest mi przykro, że Albedo nie może być tutaj z nami – powiedział chłopak smutno się uśmiechając patrząc na gwiazdy.
-Czyli gdzie jest Albedo? – zapytałem w myślach.
Na chwilę zatracając się w myślach przestałem słuchać dalszej konwersacji, dopóki nie usłyszałem dźwięku fajerwerków.
Z zachwytem zacząłem się wpatrywać w niebo, dopóki mroczki nie zaczęły ponownie pojawiać się przed moimi oczami.
-Wszystko w porządku Xiao? Odleciałeś nam na chwilę – powiedziała Xiangling podając mi butelkę wody do ręki.
-Tak, po prostu miałem sen.
-I co w nim było? – zapytała Beidou gwałtownie odwracając się w moją stronę.
-Raczej nic takiego. Świat zaczął wracać do normalności.
-I to nic takiego?! – krzyknęła Xiangling przez co Diluc się wzdrygnął.
-Czyli jednak się uda... - odetchnęła z ulgą brązowo włosa.
Podjeżdżając pod pierwszy lepszy sklep, wziąłem do ręki swój kij baseballowy następnie wychodząc z samochodu. Wszedłem do budynku oczyszczając teren z przemienionych. Pokazując reszcie znak, że jest czysto, weszli z torbami pakując do środka jedzenie.
-Jeśli już niedługo zjemy coś innego niż jedzenie z puszek lub jakieś ciastka, już nie mogę się doczekać – powiedziała zadowolona Xiangling.
-Jeszcze niedawno mówiłaś, że jesteś zestresowana – powiedziała Beidou przewracając oczami.
-Oj dobra wiesz jak to jest...
-Weźcie jak najwięcej jedzenia – powiedział Diluc. – Nie wiadomo, czy starczy nam paliwa na dzienne wyprawy do sklepów.
-Czyli jednak dobrze, że wzięłam dodatkowe torby – powiedziała dumnie Beidou.
Podszedłem do działu ze słodyczami biorąc kilka paczek pocky bananowych dla Aethera. Wpakowałem je do jednej z toreb, które trzymała Xiangling. Dziewczyna spojrzała się na mnie podejrzanie po chwili wzruszając tylko ramionami.
-Macie już wszystko? – zapytał Diluc podchodząc do nas.
-Chyba tak – odpowiedziała Beidou.
-W takim razie wracajmy, reszta pewnie jest już głodna.
Wychodząc na zewnątrz szybko wszyscy wsiedliśmy do samochodu, ponieważ po raz kolejny deszcz zaczął padać.
Kiedy dojechaliśmy do lasu, po drodze oczywiście musieliśmy się zgubić kilka razy, przez co nasza droga znacznie się przedłużyła.
-Teraz w lewo powinniśmy skręcić – powiedziała Xiangling.
-A to nie było w lewo? – zapytała Beidou.
-Nie no na sto procent to było w prawo.
-Jedź dalej prosto i później w lewo – powiedziałem, a Diluc zaczął jechać prosto.
Po dojechaniu pod dom, wysiedliśmy z auta biorąc ze sobą torby. Weszliśmy do środka odkładając wszystko na stół w jadalni.
-I jak było? – zapytała Yoimiya.
-Nie uwierzycie jaki sen miał Xiao! – krzyknęła podekscytowana Xiangling. – Wszystko wróci do normalności. Nie będzie już przemienionych!
Spojrzałem na Aethera, którego wzrok wędrował w stronę Albedo. Chłopak wpatrywał się w niego ewidentnie nad czymś rozmyślając.
Podszedłem do Aethera zabierając go na chwilę na górę.
-W tym śnie... nie było Albedo, mówiłeś tam, że jest ci przykro że nie może z nami być.
Chłopak tylko spojrzał na mnie nic nie mówiąc.
CZYTASZ
Zombie // Xiao x Aether // OPIS
FanficTW!!! JEŚLI JESTEŚ OSOBĄ O SŁABYCH NERWACH, CZYTASZ TO TYLKO I WŁĄCZNIE NA SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (kiedyś tutaj będzie opis) W tym ff mogą pojawić się różne niesmaczne rzeczy np: krew, odcięte kończyny itp itd