4.2

553 45 63
                                    

Budząc się następnego dnia rano, nie sądziłem, że przez wczorajszy sen będę czuł się aż tak okropnie. Co jakiś czas przed oczami widziałem powoli rozkładające się ciała oraz rozlewającą się krew na każdą stronę.

Pomimo wielkiej niechęci i tak stwierdziłem, że po wczorajszym dniu nieobecności w szkole powinienem się do niej wybrać.

-Na sto procent wszystko w porządku Aether? – zapytała zmartwiona Lumine kiedy przekroczyliśmy próg szkoły.

-Tak, wszystko jest ok – odpowiedziałem uśmiechając się lekko. – Lumine?

-Tak?

-Wrócę dzisiaj trochę później do domu.

-Nie ma problemu – powiedziała dziewczyna następnie wchodząc do swojej klasy z uśmiechem na twarzy.

Na moje nieszczęście nauczyciele wyjątkowo dzisiaj zadali nam strasznie dużo zadań na jutro, pod pretekstem, że przestaliśmy się uczyć.

Kiedy dzwonek ogłaszający koniec lekcji zadzwonił, spakowałem swoje rzeczy do plecaka w tym samym czasie czytając wiadomość od Albedo, że już czeka na miejscu, w którym mamy się spotkać.

Skierowałem się w stronę parku, widząc z oddali Albedo, Xiao, Diluca oraz jeszcze jedną osobę, która z nimi stała.

-Już jestem, mam nadzieję, że nie czekaliście na mnie długo – powiedziałem.

-Aether! – krzyknęła Xiangling rzucając się na mnie.

-Zauważyłem dzisiaj Xiangling w sklepie – mruknął Xiao zabierając dziewczynę ode mnie.

-Im więcej nas jest tym lepiej – powiedział Albedo. – Podczas jednej rozmowy z Barbarą, opowiadała mi o szpitalu do którego często chodzi po lekcjach, żeby pomóc innym.

-W takim razie chodźmy się o nią podpytać – powiedziała wesoło Xiangling.

-Zanim ruszymy dalej... - zacząłem. - Chciałbym wam opowiedzieć o śnie, który wczoraj miałem.

-Miałeś sen? – zapytał zdziwiony Albedo. – Co w nim było?

-Byłem w budynku o którym mi opowiadałeś – powiedziałem w stronę Albedo. – Coś się tam stało i... - mój głos zaczął się coraz bardziej załamywać, a w moje oczy zaczęły się robić coraz bardziej szkliste po przypomnieniu sobie tego widoku. – Wszyscy leżeliście tam zabici...

-Później jakiś przemieniony mężczyzna zaczął... - wtrącił Xiao, który po zobaczeniu łez spływających po moich policzkach zamilkł przytulając mnie do siebie.

-Chciałem wam to powiedzieć później, jednak myślę, że nie ma co tego dłużej trzymać w sobie... - westchnął Albedo siadając na ławce. – Dowiedziałem się dzisiaj, że dalej mamy tego wirusa w sobie.

Słysząc ostatnie zdanie wypowiedziane przez chłopaka, zacząłem się zastanawiać nad jedną rzeczą.

-Skoro dalej mamy go w sobie, to jakim cudem zginęliśmy?

-Rozmawiałem dzisiaj rano z panem Yamato i powiedział, że wystarczy dodać do leku kilka rzeczy i wszystko będzie dobrze.

-Z kim rozmawiałeś? – zapytała Xiangling.

-Yamato to mężczyzna, który wszystko zaczął.

-Nie powinniśmy tego gdzieś zgłosić? – zapytałem.

-Inni by nas wzięli za jakiś szaleńców – odpowiedział Diluc.

-Sami będziemy musieli się tym zająć – powiedział Albedo. – Wymyślimy coś na dniach na niego. Teraz chyba już powinniśmy iść do tego szpitala.

Kiedy reszta ruszyła przed siebie, Xiao zatrzymał mnie na chwilę ocierając kciukiem moje policzki.

Znajdując się pod największym ze szpitali znajdującym się w mieście, weszliśmy wszyscy do środka, gdzie było dość dużo ludzi.

-Podpytam kilka osób o Barbarę, poczekajcie tu – powiedziała Xiangling podchodząc do pani siedzącej na recepcji.

-Jeśli się uda to zostaną nam tylko Jean i Eula do odnalezienia – westchnąłem. – Mam nadzieję, że szybko uda nam się to załatwić.

-Chyba wszyscy chcemy, żeby to wszystko się w końcu skończyło – powiedział Diluc.

W tym samym czasie Albedo odszedł od nas na chwilę rozmawiając z kimś przez telefon.

-Yoimiya do mnie zadzwoniła – zaczął chłopak po wróceniu do nas. – Z Beidou jest tak samo jak z Diluciem.

Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że dzięki temu jesteśmy coraz bliżej końca.

-Powiedziały, że jeśli będziemy ich potrzebować to od razu przyjadą.

Widząc, jak Xiangling idzie razem z Barbarą w naszą stronę, uśmiechnąłem się lekko.

-Znalazłam ją – powiedziała dumnie dziewczyna.

-Pamięta wszystko? – zapytałem cicho.

-Jak mogłabym o was zapomnieć? Przynajmniej teraz mi nie odwalajcie żadnych akcji – westchnęła Barbara na co się zaśmiałem. – A co z resztą?

-Yoimiya i Beidou są w innym mieście, na razie szukamy jeszcze Euli i Jean, a Lumine i Klee nic nie pamiętają – powiedziałem.

-Jak to nic nie pamiętają?

-Długa historia, wytłumaczę ci to później – powiedział Albedo.

-W każdym bądź razie widziałam Eulę. Pytała się mnie o was... Czyli nie spotkaliście się jeszcze? – zapytała dziewczyna a reszta tylko pokręciła głowami.

-To znaczy, że została nam tylko Jean – oznajmiłem.

-Zajmę się tym – powiedział Albedo. – I tam mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

-Na pewno nie potrzebujesz pomocy? – zapytałem.

-Poradzę sobie – odpowiedział chłopak – Jak na razie postarajcie się robić to co zwykle. Wrócenie do normalnego życia po takim czymś może zając trochę czasu.

-Albedo ma rację, nie wiem jak wy, ale ja kompletnie zapomniałam o szkole i nauce, a niedługo mam mieć ważny sprawdzian – powiedziała Xiangling.

-Właśnie, powinienem już iść – powiedziałem przypominając sobie o zadaniach domowych.

Po pożegnaniu się ze wszystkimi wyszedłem ze szpitala powoli kierując się w stronę domu.

-Coś się stało? – zapytał Xiao nagle pojawiając się obok mnie. – Wyszedłeś tak nagle.

-Po prostu muszę się skupić na nauce – westchnąłem. – W dodatku mam na jutro strasznie dużo zadane.

-Mogę ci pomóc.

-Xiao... - zatrzymałem się na chwilę odwracając w stronę chłopaka. – Naprawdę chcesz spędzić resztę dnia na uczeniu się?

-Chcę się upewnić czy u ciebie jest wszystko ok... Po spotkaniu się dzisiaj zauważyłem, że coś jest nie tak i po prostu nie chcę cię zostawiać samego w takiej sytuacji.

-Naprawdę nie mogę sobie wymazać tego obrazu z głowy – westchnąłem.

-Postaraj się myśleć o czymś innym – powiedział Xiao łapiąc mnie za ręce.

---------------------------------

boze jutro do szkoly trzeba isc placze

Zombie // Xiao x Aether // OPISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz