Stojąc przed wejściem do miasta wszystkie wspomnienia zaczęły do mnie wracać począwszy od poznania się z innymi aż do dnia dzisiejszego.
-Jak się czujesz? – zapytał Xiao podchodząc bliżej mnie.
-Trochę dziwnie. Wszystko stało się tak nagle.
-To prawda, ale chyba się już przyzwyczaiłem do takiego życia.
-Xiao ma rację... po wróceniu do normalnego życia jakoś nie mogłam się do niego przyzwyczaić – westchnęła Barbara dołączając do rozmowy.
-Ból po straceniu rodziny został... ale myślę, że znalazłam właśnie nową – powiedziała Xiangling.
Po usłyszeniu tych słów uśmiechnąłem się lekko czując ulgę. Z nimi czułem się jakoś bardziej komfortowo, chociaż może to po prostu kwestia czasu i tego co razem przeżyliśmy.
-Chyba powinniśmy się rozdzielić – powiedziała Beidou.
-Pójdę z Aetherem – powiedział Xiao łapiąc mnie za nadgarstek.
Oboje poszliśmy na około na drugą stronę miasta.
Usiadłem na przewalonym pniu drzewa przyglądając się nożowi, który trzymałem w rękach.
-Czy to dziwne, że chciałbym już tutaj z wami wszystkimi zostać? – zapytałem.
-Szczerze? Nie wiem... - odpowiedział chłopak siadając obok mnie.
-Minęło trochę czasu odkąd zabijaliśmy przemienionych. Mam nadzieję, że dalej pamiętam jak to zrobić.
-Jeden z nich jest tam – powiedział Xiao patrząc za siebie.
Oboje spojrzeliśmy na siebie wstając z miejsca podchodząc do przemienionego.
Xiao uderzył mężczyznę kijem baseballowym tym samym powalając go na ziemię, natomiast ja wbiłem mu nóż prosto w głowę.
-Chyba damy sobie radę – wzruszyłem ramionami.
-Dobrze nam poszło – nastała kilkuminutowa cisza zanim chłopak zaczął dalej mówić – Wiesz... kiedy obudziłem się na dachu i zobaczyłem, że się nie ruszać ani nie oddychasz, wystraszyłem się trochę. Myślałem, że coś ci się stało.
-Wszystko będzie w porządku dopóki będziesz obok – powiedziałem.
Widząc jak policzki Xiao robią się coraz bardziej czerwone, parsknąłem śmiechem na co chłopak przewrócił oczami.
-Tak swoją drogą twoja malinka z szyi zniknęła.
-Serio? – zapytałem niezadowolony na co chłopak skinął głową.
-Później się tym zajmę – powiedział pod nosem, a moje serce od razu przyśpieszyło.
Po kilku minutach wspólnego rozmawiania, zauważyłem w oddali Beidou zbliżającą się w naszą stronę.
-Jak wam idzie?
-Jest dość spokojnie tutaj. A coś się stało tak w ogóle? – zapytałem.
-Razem z resztą ustaliliśmy, że będziemy się co jaki czas zmieniać żeby pilnować okolicy. Jeśli wam pasuje, to od południa do końca zachodu słońca będziecie tutaj przychodzić – odpowiedziała dziewczyna na co razem z Xiao zgodziliśmy się na tą propozycję.
Kiedy Beidou się z nami pożegnała i wróciła do swoich obowiązków, lekko zaspany usiadłem na ziemi opierając się o drzewo.
-Zmęczony?
-Trochę – mruknąłem.
-Jeszcze trochę i będziemy mogli pójść – powiedział chłopak siadając obok mnie i biorąc mnie za rękę.
W trakcie wracania do mieszkania razem z Xiao spotkaliśmy po drodze Klee i Xiangling.
-Też już wracacie? – zapytałem podchodząc bliżej.
-Klee ma dzisiaj wyjątkowo dużo energii dlatego zabrałam ją na spacer – odpowiedziała Xiangling. – Chcecie może pójść z nami?
-Aether był trochę zmęczony, ale może następnym razem – oznajmił Xiao.
-A no to w takim razie nie będę was zatrzymywać.
Po wróceniu do mieszkania ściągnąłem buty i poszedłem do kuchni w celu zjedzenia czegoś.
-Czuję się jakbym tutaj nie był z kilka lat – powiedziałem.
-Zrobiłam dla was sałatkę – powiedziała Barbara wchodząc do kuchni. – Jest w lodówce jak coś.
-Dzięki – powiedziałem uśmiechając się w stronę dziewczyny.
-Wiadomo kto o której godzinie chodzi przed miasto? – zapytał chłopak wyciągając z szuflady sztućce.
-W salonie na stole jest kartka i tam jest wszystko rozpisane. W każdym bądź razie jak usłyszycie hałasy jakieś z rana to z góry przepraszam.
-Nie martwcie się o to w ogóle – powiedziałem następnie razem z Xiao idąc do naszego pokoju.
Usiadłem wygodnie na łóżku od razu zabierając się za jedzenie.
Po zjedzeniu i ogarnięciu się, położyłem się do łóżka czekając na Xiao, który po wróceniu położył się obok mnie.
Wtuliłem się w chłopaka kładąc głowę na jego torsie niemalże od razu zasypiając.
***
Obudziłem się, kiedy na zewnątrz było jeszcze ciemno.
Pierwszym tego powodem było to, że w mieszkaniu było słychać czyjąś rozmowę, natomiast drugim powodem było to, że w pokoju zrobiło się zbyt ciepło.
Wyplątałem się z ramion Xiao i podszedłem do okna otwierając je na oścież od razu czując lekki powiew wiatru.
-Nie tłuczcie się tak bo zaraz obudzicie wszystkich – powiedziała zaspanym głosem Barbara.
-Czyli pewnie rano idą pilnować okolicy – pomyślałem.
-Jeszcze musimy pójść po Lumine i Jean – dodała Xiangling.
-Czemu już nie śpisz? – mruknął Xiao.
-Jest za ciepło.
Podszedłem do łóżka kładąc się na samej jego krawędzi, jednak chłopak od razu przyciągnął mnie do siebie.
-To od ciebie leci to ciepło – powiedziałem bijąc chłopaka po rękach żeby mnie puścił.
-No to co – mruknął cicho wzmacniając uścisk.
Kiedy Xiao zaczął całować mój kark, od razu przez moje ciało zaczęły przechodzić dreszcze.
-----------------------------------
ale ze drugi dzien z rzedu rozdzial
jest ktos chetny na pomoc z eksploracja na wyspach moze?
I CZY WY WGL WIDZELISCIE JAKIE PIEKNE JEST SUMERU? PRZECIEZ JA ZGINE
CZYTASZ
Zombie // Xiao x Aether // OPIS
FanfictionTW!!! JEŚLI JESTEŚ OSOBĄ O SŁABYCH NERWACH, CZYTASZ TO TYLKO I WŁĄCZNIE NA SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (kiedyś tutaj będzie opis) W tym ff mogą pojawić się różne niesmaczne rzeczy np: krew, odcięte kończyny itp itd