Xiao Pov
W środku nocy, kiedy wszyscy spali, zabrałem swój kij następnie po cichu wychodząc z mieszkania. Zacząłem schodzić po schodach zatrzymując się na 24 piętrze.
Wszedłem do mieszkania znajdującego się na samym końcu korytarza zatrzaskując za sobą drzwi.
-Coś się stało? – zapytał czarnowłosy chłopak wyciągając z ust papierosa.
-Mówiłem ci, żebyś pilnował budynku a nie próbował atakować innych ludzi.
-Nawet nie wiesz jak szybko uciekał, gdybyś tylko widział tego blondyna. – powiedział chłopak zaczynając się śmiać.
Złapałem gwałtownie chłopaka za koszulę podnosząc go z krzesła.
-Nie przyjechałem tutaj, żeby po raz kolejny się z tobą kłócić. Nawet nie mieszkasz w tej okolicy.
-Trzeba sobie jakoś radzić. Po za tym teraz widzę, że się bardzo opłacało tutaj przyjść. – powiedział chłopak zaczynając mówić ciszej. - Po za tym mógłbyś mnie zapoznać z tym blondynem. Jest nawet niezły.
Po usłyszeniu tych słów rzuciłem chłopakiem z całej siły w stronę ściany, który po chwili osunął się na podłogę. Podszedłem do chłopaka po drodze zabierając ze stolika nóż następnie kucając przed nim przykładając mu końcówkę ostrej części noża pod brodę.
-Jeszcze raz usłyszę od Aethera, że go goniłeś, to nie wyjdziesz stąd żywy.
-Od kiedy taki jesteś Xiao? Czyżbyś w końcu zaczął posiadać jakieś uczucia?
-Lepiej się zamknij i rób to co masz robić. Następnym razem nie będę cię ostrzegał. – powiedziałem i następnie wyszedłem z mieszkania.
Zaczęło się to kiedy walczyliśmy razem z przemienionymi na górze. Zabijając jednego z nich zauważyłem osobę stojącą za ścianą wpatrującą się w nas, a głównie we mnie. Od razu poznałem w osobie Saehyuna. Był on kiedyś moim bliższym znajomym, dopóki nie zaczęliśmy się częściej kłócić. Skończyło się wtedy na tym, że oboje wylądowaliśmy w szpitalu.
Kiedy zobaczyłem w budynku chłopaka wiedziałem, że za wszelką cenę będzie próbował w dalszym ciągu niszczyć mi życie.
Spotkałem go kiedy odłączyłem się na chwilę od Barbary, mówiąc mu, że jeśli będzie pilnował budynku i nie zrobi nic osobom z którymi tutaj jestem to nic mu nie zrobię. Jak widać nie posłuchał.
-Lepiej powiedz czemu tutaj jesteś. – zapytał chłopak opierając się o ścianę przy drzwiach.
-Nie uważasz, że to nie twoja sprawa?
-Jeśli coś nam się stanie nikt nas do szpitala nie zabierze. Może powinniśmy połączyć siły i razem dotrzeć w jakieś bezpieczne miejsce. Mam kilka osób w grupie, które szukają potrzebnych rzeczy. Każdy z nich znajduje się gdzieś indziej... w szpitalu, banku, przeróżnych sklepach, wioskach i tak dalej.
-Masz pewność, że każdy z nich dalej żyje? – zapytałem odwracając się w stronę chłopaka.
-Żaden z nich by nie zginął. I czemu się tak uśmiechasz?
-Jeden z nich prawdopodobnie chodzi sobie z grupą przemienionych lub jego szczątki leżą gdzieś na ziemi.
-Zabiłeś kogoś? – powiedział chłopak podchodząc bliżej mnie.
-Nie, mógł przeżyć. Więc jeśli nie chcesz skończyć jak twój znajomy to lepiej pilnuj budynku bo przemienieni z wioski idą dużą grupą w stronę miasta. – powiedziałem idąc na górę.
Po wróceniu do mieszkania z powrotem położyłem się obok Aethera przyglądając się jego spokojnej twarzy. Czując ciepło na twarzy spowodowane bliskością chłopaka, przewróciłem się na drugi bok próbując zasnąć.
-Jeszcze tylko dzisiejszy dzień i jutro będziemy mogli się stąd zmywać. – usłyszałem Albedo rozmawiającego z Barbarą.
-Może da radę jakoś zrobić to szybciej? – zapytała dziewczyna, a ja w tym czasie podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Tak w zasadzie przyda się drobna pomoc. – odpowiedział chłopak.
-O, Xiao obudziłeś się. Mógłbyś za mnie zmienić Aetherowi bandaż? – zapytała dziewczyna, a ja skinąłem głową. – Świetnie, wszystko masz na stole.
Kiedy Barbara i Albedo poszli do pokoju obudziłem Aethera.
-Zmienię ci bandaż. – powiedziałem, a chłopak leniwie podniósł się dalej mając zamknięte oczy. -Zdejmij bluzę.
-Nie, nie powiem ci gdzie są ciastka. – powiedział niewyraźnie chłopak powodując u mnie lekki uśmiech.
To znaczy, że sam będę musiał mu ściągnąć bluzę.
Przełknąłem głośno ślinę widząc zarys mięśni na brzuchu chłopaka następnie ściągając z jego ręki bandaż przyglądając się ranie.
-Jeszcze raz przepraszam za to. – powiedziałem cicho zakładając Aetherowi nowy bandaż.
-Masz męski głos Lumine... co znowu brałaś...
No tak.
Wstałem z kanapy podchodząc do drzwi od pokoju Albedo pukając do nich następne wchodząc do środka.
-Masz może jakąś bluzę? Ta Aethera jest cała we krwi. – powiedziałem jednocześnie rozglądając się po pokoju widząc dużo rzeczy związanych z chemią.
-Tak, w szafie powinna być gdzieś tyłu nowa czarna bluza. Może być trochę za duża, ale to chyba żaden problem. – odpowiedział Albedo podając Barbarze probówkę z jakimś płynem.
Podszedłem do szafy wyciągając ze środka bluzę. Wyszedłem z pokoju zamykając drzwi za sobą siadając z powrotem obok Aethera. Odciąłem metkę nożem leżącym na stole następnie zakładając bluzę chłopakowi, który przez ten czas zdążył się trochę dobudzić.
-Mówiłem coś głupiego prawda? – zapytał zażenowany chłopak.
-Tak trochę. – powiedziałem, a chłopak zakrył twarz dłońmi robiąc się czerwony.
-Uroczy. – powiedziałem w myślach.
Podszedłem do okna widząc, jak słońce zaczyna chować się za ciemnymi chmurami, a gałęzie drzew coraz mocniej zaczynają się przechylać.
-Chyba będzie burza. – powiedziała Barbara wychodząc z pokoju.
-Zastanawiam się, ile im zajmie czasu, żeby tutaj dotrzeć. – westchnąłem.
-Co masz na myśli? – zapytała dziewczyna podchodząc do mnie.
-Przyjdą tutaj z wioski. Miejmy nadzieję, że burza ich stąd odciągnie.
-Idą w naszą stronę? – zapytała Barbara otwierając szeroko oczy.
-Dokładnie w stronę wejścia budynku. – opowiedziałem.
Przyglądając się uważniej w niektórych uliczkach mogłem dostrzec przemienionych, którzy stopniowo zaczęli się ze sobą łączyć chodząc razem w grupach.
CZYTASZ
Zombie // Xiao x Aether // OPIS
FanficTW!!! JEŚLI JESTEŚ OSOBĄ O SŁABYCH NERWACH, CZYTASZ TO TYLKO I WŁĄCZNIE NA SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (kiedyś tutaj będzie opis) W tym ff mogą pojawić się różne niesmaczne rzeczy np: krew, odcięte kończyny itp itd