-Nie wiem jak mogłabym z wami normalnie wytrzymać. Jesteście strasznie niezorganizowani – powiedziała załamana Beidou.
-Nie przesadzaj, mamy jeszcze trochę czasu – oznajmiła Eula zakładając buty.
-Będziemy mieć przez was najgorsze miejsca, jak Klee ma cokolwiek zobaczyć.
-Beidou... - powiedziałem cicho zaczepiając dziewczynę.
-Hm?
-Ja i Xiao nie pójdziemy z wami.
-Nie?
-Pójdziemy na dach, więc w razie czego będziecie wiedzieć gdzie nas szukać.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie poklepując mnie po ramieniu.
-Nie ma problemu, bawcie się dobrze.
Razem z Xiao wyszliśmy z mieszkania następnie kierując się w stronę dachu.
Wyszliśmy na zewnątrz siadając następnie na ziemi.
-Jak myślisz, gdzie może być teraz Albedo? – zapytał Xiao.
-Pewnie gdzieś siedzi i dorabia lek... - westchnąłem obserwując gwiazdy na niebie. -Niedługo będą puszczać fajerwerki.
-Będzie to oznaczać nasz nowy początek – powiedział chłopak łapiąc mnie za rękę.
-Nieważne co się będzie działo, zawsze będziemy razem prawda? – zapytałem patrząc chłopakowi w oczy.
Xiao skinął głową następnie mocno mnie przytulając.
Spojrzałem jeszcze raz na niebo widząc pojawiające się na nim fajerwerki.
-Aether... - zaczął chłopak. – Odnośnie tamtego dnia w którym rozmawiałem z Albedo, dał mi wtedy kartkę na której było napisane, że...
-Mógłbyś powtórzyć? – zapytałem nie słysząc kompletnie nic.
Nagle przed moimi oczami pojawiły się mroczki, a moja głowa zaczęła okropnie boleć.
Kiedy ból zaczął stawać się nie do wytrzymania, zamknąłem oczy próbując wziąć głęboki oddech.
***
-Już wstałeś? – słysząc głos Lumine otworzyłem oczy następnie ze zdziwieniem rozglądając się dookoła.
Leżałem na łóżku w swoim pokoju, który wyglądał dokładnie tak samo jak w dniu, w którym wirus się pojawił.
-Wszystko w porządku? Dalej cię głowa boli? – zapytała dziewczyna na co ja pokręciłem głową. – W takim razie pójdę nam zrobić śniadanie.
Kiedy Lumine wyszła z pokoju, wziąłem do ręki telefon leżący obok sprawdzając na nim datę.
-To nie może być prawda... - powiedziałem cicho pod nosem następnie szukając wiadomości odnośnie nowego wirusa, jednak nie znalazłem nic a nic.
Wyszedłem z pokoju kierując się w stronę balkonu. Wyszedłem na zewnątrz widząc na ulicach ludzi, którzy normalnie żyli. Nie było słychać żadnych krzyków ani trąbiących na siebie aut.
-Na pewno wszystko w porządku Aether? Nie wyglądasz zbyt dobrze.
-Miałem chyba zły sen... - odpowiedziałem wzdychając.
Dziwne jednak było to, że pamiętałem każdy jego szczegół oraz każdą osobę, która w nim była.
-No tak, Yoimiya mówiła o jakiś zawodach na których była razem z Beidou – pomyślałem następnie z prędkością światła wracając do pokoju w celu przebrania się.
-Wychodzisz gdzieś? – zapytała Lumine, kiedy zacząłem zakładać buty.
-Zapomniałem, że musiałem coś zrobić.
-A co ze śniadaniem?
-Zjem coś na mieście – powiedziałem żegnając się z dziewczyną.
Wyszedłem z mieszkania po drodze wyszukując adres, gdzie odbywały się zawody.
Po wyjściu z budynku szybko w głowie ustaliłem sobie najszybszą drogę do hali.
Wsadziłem ręce do kieszeni czując w jednej z nich coś małego następnie to wyciągając.
Był to pierścionek. Dokładnie ten sam, który znalazłem w jednym z mieszkań.
-Może jednak nic mi się nie przyśniło... - pomyślałem.
Po kilkunastu minutach w końcu udało mi się dotrzeć na halę, która była już zapełniona przez innych ludzi.
Na szczęście udało mi się dostrzec jeszcze jedno wolne miejsce na którym już po chwili usiadłem.
Wzrokiem zacząłem szukać Yoimiyi albo Beidou, jednak żadnej z nich nie mogłem znaleźć. Było tak do momentu, w którym Yoimiya nie wyszła z pomieszczenia, które najprawdopodobniej było szatnią.
Zacząłem podążać wzrokiem za dziewczyną, która co jakiś czas spoglądała się na mnie.
-Zdecydowanie nie mogło mi się to przyśnić.
Zacząłem przelatywać myślami po kolei od pierwszego dnia, kiedy przemienieni się pojawili, aż do momentu rozmowy z Xiao. Mówił, że tego dnia był wtedy ze znajomymi w kawiarni.
-Tylko gdzie dokładniej on może być – zapytałem samego siebie kierując się w stronę wyjścia z hali.
Wiedziałem, że znalezienie dokładnej kawiarni może mi zająć dużo czasu, jednak chęć zobaczenia Xiao była zbyt wielka.
Od razu skierowałem się w stronę centrum miasta, gdzie było dużo takich miejsc.
Przechodząc obok różnych kawiarni, w międzyczasie szybko przelatywałem wzrokiem po osobach znajdujących się w środku tak, aby nie marnować na to zbyt dużo czasu.
-Mam nadzieję, że jeszcze nie poszedł do domu...
Przechodząc obok kolejnego z budynków, spojrzałem na swoje odbicie w oknie, jednak nie tylko to mi się ukazało przed oczami.
Widząc bardzo znajomą fryzurę, postanowiłem zaryzykować i wejść do środka.
Kiedy otworzyłem drzwi, a charakterystyczny dźwięk dzwonka zawieszonego nad drzwiami zabrzmiał, kilka osób spojrzało w moją stronę.
Jedną z osób był Xiao, który po zobaczeniu mnie natychmiastowo odwrócił głowę w stronę swoich znajomych, a jego uszy zrobiły się całe czerwone.
Przeszedłem niedaleko chłopaka kątem oka patrząc na jego rękę, którą właśnie podpierał głowę, żeby zakryć rumieńce.
Widząc pierścionek na palcu Xiao uśmiechnąłem się lekko następnie zajmując dla siebie stolik tak, abym był jak najmniej widoczny dla innych.
-Co teraz? – zapytałem w myślach, dopóki nie przypomniało mi się pożegnanie z Albedo. – No tak, miałem do niego zadzwonić...
W międzyczasie zamówiłem jeszcze kawę, którą dostałem już po chwili.
Wyjąłem telefon z kieszeni szukając numeru do chłopaka.
Po znalezieniu kontaktu nacisnąłem zieloną słuchawkę znajdującą się obok imienia następnie przykładając telefon do ucha.
Po usłyszeniu głosu Albedo wziąłem głęboki oddech, szybko zbierając w sobie odwagę, żeby coś powiedzieć.
-Miałem do ciebie zadzwonić
------------------------------------
jnmg pierwszy raz dokonczylam jakiegos ff
dalej pamietam jak pisalam pierwszy rozdzial :'D
CZYTASZ
Zombie // Xiao x Aether // OPIS
FanfictionTW!!! JEŚLI JESTEŚ OSOBĄ O SŁABYCH NERWACH, CZYTASZ TO TYLKO I WŁĄCZNIE NA SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (kiedyś tutaj będzie opis) W tym ff mogą pojawić się różne niesmaczne rzeczy np: krew, odcięte kończyny itp itd