20

694 67 16
                                    

-Teraz w lewo. – powiedziałem spoglądając się na mapę.

-Daleko jeszcze? – zapytała Barbara.

-Nie. Już zaraz będziemy. – odpowiedziałem wyglądając za okno. – Już widać budynki stąd.

-Serio!? – krzyknęła dziewczyna natychmiastowo się ożywiając.

Albedo oderwał tylko wzrok ze swojego notatnika spoglądając przez okno po chwili wzdychając.

Ostatnie kilkanaście minut jazdy strasznie nam się dłużyło, jednak widząc przed sobą wielką bramę przy której stało spora ilość żołnierzy, odetchnęliśmy z ulgą. Wysiedliśmy z auta podchodząc do jednego z żołnierzy, który uśmiechnął się lekko na nasz widok.

-Widząc jak więcej osób tutaj przyjeżdża, mogę odetchnąć z ulgą. – powiedział mężczyzna. – Możecie wjechać do środka. Niedaleko będzie stało kilka osób w wolontariatu, podejdźcie do starszego pana z brodą a on powie wam co powinniście zrobić dalej.

-Dziękujemy bardzo. – powiedziała Barbara z uśmiechem na twarzy.

Po wejściu do auta wjechaliśmy do środka parkując na najbliższym parkingu następnie podchodząc do grupy wolontariuszy.

-Dopiero tutaj przyjechaliście prawda? – zapytała kobieta, a my skinęliśmy głowami. – W takim razie proszę za mną.

Idąc za kobietą zauważyliśmy dość sporo rannych osób po drodze, które były w tym czasie opatrywane.

-Macie tutaj jakąś rodzinę albo znajomych? – zapytał starszy mężczyzna w białym fartuchu.

-Znajomych. – powiedziałem.

-Ilu ich jest?

-Pięciu.

-W takim razie nie powinno być problemu jeśli zamieszkacie z nimi. – powiedział mężczyzna zapisując coś na kartce. – Zanim jednak pozwolimy wam tu zostać, będziemy musieli wam zrobić badania krwi.

Spojrzałem na Albedo oraz Xiao wiedząc, że jeśli zrobią nam pobranie krwi prawdopodobnie nas stąd wyrzucą.

-Myślę, że nie będzie potrzeby robienia im tego. – zaśmiała się nerwowo Barbara podchodząc bliżej do mężczyzny. – Tak mówiąc w sekrecie, tylko między nami, to ja broniłam ich najbardziej jak się da. Myślę, że tylko ja będę potrzebowała tych badań, ale oni? Nie ma co tracić potrzebnego czasu.

-Doktorze potrzebujemy koniecznie pana! – krzyknęła z oddali kobieta trzymając w rękach małe dziecko.

-Dobrze. Znajdzie swoich przyjaciół i później się do mnie zgłoście. – powiedział mężczyzna szybko od nas odchodząc.

Cała nasza trójka spojrzała się na dziewczynę, która tylko uśmiechnęła się do nas.

-Musiałam wam jakoś ratować.

Albedo miał zamiar coś już powiedzieć, jednak przeszkodziłem mu w tym.

-Lepiej chodźmy poszukać reszty. Mamy duży teren do sprawdzenia.

-Powinniśmy się rozdzielić? – zapytała Barbara. – Spotkamy się w centrum miasta kiedy słońce zacznie zachodzić.

-Pójdę z Aetherem. – powiedział Albedo, a Xiao spojrzał się na niego z morderczym wzrokiem. – Nie dam rady spędzić znowu tyle czasu z Barbarą. Drugi raz się na to nie nabiorę.

-W takim razie my pójdziemy na lewo. – oznajmiła dziewczyna biorąc Xiao za nadgarstek ciągnąc go za sobą.

Idąc z Albedo w prawą stronę rozglądaliśmy się szukając kogoś z naszych przyjaciół.

-Co zrobisz jak w końcu spotkasz się z siostrą? – zapytał chłopak, a ja zatrzymałem się w miejscu.

-Szczerze? Nie mam pojęcia. Na początku chciałem zostać już z nią, jednak myślę, że wiele rzeczy zmieniło się w tym czasie. Może ona i jej znajome do nas dołączą,

Oczywiście mając na myśli, że wile rzeczy się zmieniło, miałem na myśli to, że znalazłem przyjaciół oraz się zakochałem. Nie ważne co by się działo, nie chciałbym opuścić Xiao. Pomimo, że nie mieliśmy okazji poznać się do końca, moje uczucia względem chłopaka ciągle rosły.

-Aether? Idziesz? – zapytał Albedo wyrywając mnie tym samym z myśli.

Podbiegłem do chłopaka idąc z nim dalej przez miasto. Po drodze kilka osób zaczepiało nas z opisując nam jakiej osoby następnie nas pytając czy ich nie widzieliśmy. Za każdym razem nasza odpowiedz była przecząca.

-Czyli nie jesteśmy jedyni... - westchnąłem czując jak po długim chodzeniu moje nogi zaczynają boleć. – Może powinniśmy gdzieś usiąść na chwilę?

-Możemy iść już powoli w stronę centrum. – zaproponował Albedo na co się zgodziłem.

Kierując się w docelowe miejsce wybraliśmy okrężną drogę, żeby sprawdzić jak najwięcej miejsc.

-Mam nadzieję, że szybko kogoś znajdziemy. – powiedziałem wlekąc się za chłopakiem.

-Niedługo będziemy. Chodź. – powiedział Albedo znikając za ścianą jednego z bloków.

Przechodząc przez uliczkę między blokami, zauważyłem naprzeciwko blok, w którym w moim śnie znajdowała się Lumine.

-Czy to nie tutaj wtedy stał Xiao? – zapytałem siebie w myślach.

Spojrzałem się za siebie spoglądając na miejsce, którym rzekomo mam umrzeć.

Wyrzucając z siebie nie przyjemne myśli, usiadłem obok Albedo na ławce pozwalając swoim nogom odpocząć. Oparłem się o oparcie ławki zamykając oczy, czując przyjemny chłodny wiatr na skórze. Dookoła słyszałem tylko kroki innych osób oraz śpiew ptaków. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogłem w końcu usiąść i się zrelaksować bez myśli, że może mnie zaatakować.

Słysząc kroki coraz bardziej zbliżające się w moją stronę, otworzyłem oczy widząc Xiao siadającego obok mnie na ławce.

-Gdzie Barbara? – zapytałem.

-Zaraz powinna być. – odpowiedział chłopak przybliżając się trochę do mnie.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy rozkoszując się ciszą oraz spokojem, dopóki zdenerwowana Barbara nie pojawiła się w zasięgu naszego wzroku.

-Jak mogłeś mnie tak Xiao zostawić? – powiedziała dziewczyna.

-Powiedziałem, że idę. To ty chciałaś wejść do sklepu.

-Jesteś okropny. – powiedziała dziewczyna siadając obrażona na ławce.

-Chyba powinienem pójść do siostry. – oznajmiłem wstając z ławki. – Za chwilę wrócę.

Idąc w stronę budynku usłyszałem z oddali znajomy głos wołający mnie.

-Aether?!

Zombie // Xiao x Aether // OPISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz