10.

34 2 0
                                    

// Neruko pov:

kilka dni później *

Na dzisiaj planowałam ponowne zaręczyny. Lewcio pomagał mi odkąd tylko mogłam wstać z łóżka. Mitsuri ostatnio była strasznie na mnie zła. Od kilku dni nie miałam prawie dla niej czasu. Jak wstawałam około czwartej rano, Kruszynka jeszcze spała, a gdy wracałam około północy lub pierwszej w nocy to już spała. Jestem pewna że mi tego nigdy nie wybaczy ale naprawdę miałam naprawdę bardzo dużo pracy. Widziałam ją może raz dwa razy dziennie. Na dwa tysiące procent będzie zachwycona wtórnymi zaręczynami. Na szczęście dzięki mojemu Lewciowi miałam czas na przespanie się. Nigdy nie zamieniłabym go na kogoś innego. Jest moim jedynym przyjacielem. Potrzebowałabym trochę więcej czasu ale nie chce wykozystywać Lewcia. Muszę przeprosić Mitsuri, za ten mój brak czasu dla niej. Jeżeli ona mnie zechce zostawić, to naprawdę zabiję się. Szłam w kierunku biura Lewcia. Trochę się zamysliłam. Na dzisiejszy wieczór musi być wszystko perfekcyjnie zrobione. Dla mnie zostało tylko wybranie pierścionka i zaprowadzenie Mitsuri na miejsce. Prawie wszystko było gotowe. Tylko wybranie ubrania na wieczór i pierścionek i wszystko będzie gotowe. Ile pierścionek nie jest jakąś wielką tragedią, to wybranie sobie ubrania jest ogromna tragedią. Rozmawiałam z Shirou na ten temat.
-może jakąś sukienkę założysz- powiedział
- nawet nie ma takiej opcji niee- krzyknęłam
- no to może mundur odświętny
- Nie zabardzo chce mi się zakładać tych wszystkich łańcuszków i innych pierdół, a z drugiej strony to chodziłam w nim na pogrzeby i źle mi się kojaży
- no to nie wiem, nie mam twojej szafy przed sobą
- musiałabym czymś zająć moją kruszynkę, a wtedy może byśmy przeszli do nas do pokoju
- czemu nie, tylko czym ją zająć?
- nie wiem tak szczerze mówiąc, za trzy godziny mam być gotowa, a najwżanieszych rzeczy nie mamy.
- pierścionek, tak dobra to choć idziemy wybierać, a nad strojem zastanowimy się trochę później dobrze
- no oki
Gdy wychodziliśmy z jego pokoju wpadłam na Mitsuri
- Kicia, ale ja cię dawno widziałam- krzyknęła i żuciła mi się na szyje.
- Hej kruszynko, nie mam za bardzo czasu teraz
- ty teraz w ogóle nie masz dla mnie czasu ostatnio
- Spodkajmy się dzisiaj o dwudziestej oki, tylko ubierz się jakoś ładnie dobrze kochanie
- co ty kombinujesz? No ale dobrze będę gotowa o dziewietnastej czterdzieści pięć
- dobrze ale teraz idź kruszynko, ja naprawdę nie mam czasu
- no dobrze. Ale daj mi trochę się jeszcze przytulić.
- ale ja naprawdę muszę uciekać
- Nekuś zostań z nią chwilkę ja to załatwię ok- powiedział Lewcio.
- naprawdę?! Dziękuje ci Shirou- krzyknęłam i mocniej przytuliłam blondynkę. Widziałam jak zbiegł po schodach. Mitsuri stała wtulona we mnie.
- czym tak strasznie zajęta jesteś kociaku- powiedziała
- aaa niespodzianka- powiedziałam, pocałowałam ją w czoło. Mitsuri próbowała mnie pocałować.
- no nawet na to jestem za niska- powiedziała. Podniosłam ją na rękach.
-teraz nie jesteś za niska kruszynko- powiedziałam. Mitsuri złapała mnie za ramiona i powiesiła się na nich. Nadal trzymałam ja w talii. Zaczęła się śmiać.
-Moja maleńka kruszynka - powiedziałam
- choć do pokoju kociaku- powiedziała
Zaczęłam iść w stronę naszego pokoju.
Po pól godziny przytulania się wszedł do nas Shirou
- Neruko choć do mnie na chwilkę- powiedział
Wstałam i poszłam za nim. Weszlismy do jego gabinetu.
- taki może być- zapytał pokazując  złoty pierścionek z rubinem i małymi diamęcikami z boku.
- tak, gdzie ty taki dorwałeś- powiedziałam
- nie ważne, oczywiście legalnie Nekuś
- ahhh jesteś najlepszy Lewciu
- a, jeszcze mam coś dla ciebie - powiedział i wyją czarną torbę.
- proszę wiesz gdzie jest łazienka idź przymierzyć Nekuś- powiedział. Po chwili wyszłam z łazienki.
- jak coś to koszulę masz tak- powiedział patrząc na sufit.
- na pewno? Wyglądam ok? Nie jest zbyt wyzywająco?- powiedziałam. Shirou spojżał na mnie. Widziałam że zrobił się cały czerwony.
- wyglądasz przepięknie, jak miałbym taką dziewczynę jak ty, to...- powiedział patrząc w dół.
-to.. - powiedziałam podchodząc do niego
- nie ważne i tak nie mam żadnych szans u kogokolwiek- powiedział. Zrobiło mi się go bardzo szkoda. Podeszłam i przytuliłam go.
- ciągle mi mówisz że zaczekasz Lewciu- powiedziałam
- zawsze będę na ciebie czekać ale pewnie i tak mnie nie zechcesz- powiedział.
- no dobra trzeba iść i zobaczyć jak oni to tam zrobili- wymamrotał. Wyszliśmy z jego gabinetu. Dochodziła dziewietnasta, za godzinę miałam spodkać się z Mitsuri. Musiałam wyjść wcześniej. Zobaczyć czy wygląda to tak jak ma wyglądać. Jeśli coś jest nie tak jak powinno to chyba musiałabym to przenieść, a i tak musiałam przenosić. Nagle usłyszałam silniki samolotów. Były kilka kilometrów dalej. Za nimi słyszałam wybuchy. Nie wiedziałam co to mogło być, ale przypomniałam sobie te dźwięk z dzieciństwa. W końcu miałam dziesięć lat gdy skończyła się wojna sześdziesięcioletnia. Pamiętam to.Miałam około siedem może osiem lat. Mama kazała mi zejść do lochów i po chwili usłyszałam ten sam dźwięk. Pamiętam tylko, że bardzo się wtedy bałam. Samoloty były coraz bliżej. Coraz głośniejsze były wybuchy. Otrząsnęłam się i pobiegłam w stronę naszego pokoju. Weszłam i zobaczyłam moją kochaną blondynkę.

Może jest Nadzieja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz