29.

26 2 0
                                    

Po śniadaniu, poszłam szukać mojego ojca. Ostatnio jak przechodziłam niedaleko jego celi, nie było go tam. Znowu zeszłam do lochów. Przechodziłam obok cel. Niektóre były puste, w niektórych siedzieli skazani na śmierć. Przynajmniej tak pisało na tabliczkach obok. Z tego co wiem, to nie mogli zostać straceni przed koronacją nowej królowej. Czasami czytałam sobie prawo bestii, tak z nudów. Oni skazani byli jeszcze przez mamę Nerusi, a pisało, że obecna królowa bądź król musi podpisać wyrok śmierci. Ciekawiło mnie czy kicia ich wypuści, zabije, czy zostawi w więzieniu. Gdy obok nich przechodziłam, czułam się trochę dziwnie. Czułam jak na mnie patrzą. Trochę się wystraszyłam, gdy jeden z nich podszedł do krat i powiedział
" to ty jesteś tą przydupaską przyszłej królowej" zaczął się dziwnie śmiać. Jeden ze strażników, uderzył włócznią w kraty. Więzień odskoczył od drzwi. Teraz wiedziałam na jakie bestie trafiał mój tata. Ci którzy mają wyroki są naprawdę dziwni. Podeszłam do jednej, niby pustej celi. Na kartce przy drzwiach pisało:
    
           Imię i nazwisko: Nieznano

      Przestępstwo :napad na członka               
             Rodziny Królewskiej 

          Wyrok___________________

Najpierw myślałam, że to mój tata. Ale cela, naprawdę wyglądała na pustą. Czyżby uciekł. Jeśli tak to bendę go szukać kilka lat. Oparłam się o zimne kraty. Usłyszałam jak ktoś podnosi się z łóżka. Od razu się odwróciłam. Ucieszyłam się trochę, teraz przede mną najtrudniejsza część mojego planu. Weszłam do środka z asystą dwóch strażników. Chciałam wejść sama, ale mi nie dali. Gdy mój ojciec mnie zobaczył, żucil mi się na szyję. Jeden strażnik próbował go złapać, ale nie dał rady. 
- Mitsuri, cała jesteś- krzykną. Widziałam, jak łzy napływają mi do oczu.
- wiem, że wruciłaś do domu- powiedział.
- tak tato- powiedziałam
- przez cały ten czas spędzony tutaj myślałem na was temat
- co? Dlaczego?
- po prostu, chce dla ciebie jak najlepiej córeczko
- jeśli znowu będziesz mi mówił, żebym to przemyślała
- Mitsuri, nie będę cię do niczego zmuszał już nigdy, zrobisz jak uważasz
- dziękuję ci tato, bardzo, tylko mam do ciebie prośbę
- co tam trzeba
- trzeba mi napisać zgodę
- na co
- na ślub
- pewna jesteś córeczko
- tak
- w takim razie, nie ma problemu, ale moim jedynym warunkiem jest, wyjście z tego miejsca.
- raczej da się zrobić.
- na kiedy potrzebna jest ci ta zgoda
- na jak najszybciej
- dobra, ale na czy mam to napisać
- nie wiem, nie wiedziałam, że znajdę tak daleko.
- no to dowiedz się, a jak się dowiesz to przyjdź i załatwimy. Tylko mam nadzieję na zaproszenie na wesele. 
- dobrze
Wyszłam z celi i pobiegłam na górę. Muszę znaleźć Nerusię i o wszystkim jej powiedzieć. Na pewno bardzo się ucieszy. Jeszcze dopytać się jak się takie zgody zapisuje i czy zajmuje to jakoś bardzo długo. Nie mam za dużo czasu, tylko cztery dni do koronacji. Ciekawe czy kicia siedzi u siebie w gabinecie. Podeszłam do drzwi i oczywiście wpadłam się bez pukania. Kicia siedziała przy biurku i rzucała kulkami z papieru do kosza.
- coś za bardzo ci się nudzi- powiedziałam.
- za bardzo, pracy mam w pizdu ale nie wiem co kiedy zrobić- mówiła. Podeszłam i powiesiłam się na jej szyi.
- mam dla ciebie wiadomość- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek
- jaką- wymruczała
- dobrą, a nawet bardzo
- powiedz jaką
- mój tata się zgodził na nasz ślub
- żartujesz, prawda?
- nie, powiedział mi, że jestem na tyle duża, że mogę sama decydować
- a masz na piśmie zgodę
- a właśnie miałam się pytać, jak to trzeba składać.
- u nas wystarczy podpisana zgoda, jak jest u ludzi nie mam pojęcia
- czekaj! To po ludzku też trzeba składać
- wydaje mi się, że nie
- czyli tak jak na jakąś wycieczkę zgoda
- no tylko na specjalnym druku do tego
- a jak długo to potrwa?
- maksymalnie może z godzinkę
- czyli jeszcze dzisiaj udałoby się
- chyba, zależy od tego czy mamy takie papiery, ale gdzieś je może mam tylko, że tu jest straszny bałagan.
- pomogę ci szukać
Po godzinie przeszukiwania gabinetu znalazłyśmy jakieś nie podpisane wyroki, i inne takie a tego papieru nigdzie nie było. Już powoli traciłam nadzieję, że się znajdzie. Nagle kicia wybiegła z gabinetu. Zostałam sama ze stertą papierów. Zastanawiałam się gdzie ona pobiegła. Tak szybko jak zniknęła, pojawiła się w drzwiach.
- mam- krzyknęła- leć do swojego taty niech to podpisze, ja tu posprzątam- powiedziała wręczając mi dokument. Wzięłam jakiś długopis, leżący na biurku i pobiegłam w dół. W połowie drogi przypomniałam sobie o jednej rzeczy. Weszłam do gabinetu Neruko.
- kochane, bo mam małą sprawę do ciebie- powiedziałam
- co trzeba- odpowiedziała
- bo mój tata postawił mi jeden warunek
- jaki
- prosił, czy mogłabym załatwić mu wyjście z więzienia
- a to on jeszcze tam siedzi?
- no tak
- kazałam, dawno go uwolnić już dawno temu.
-o no proszę, powiem mu to
- idę z tobą, puźniej to posprzątam
- dobrze, ale nie wiem jak na ciebie zareaguje
- coś mi mówi, że na pewno, nie tak jak robił to prawie rok temu
- czekaj, to już prawie rok miną
- no tak kochanie.
- za szybko
- zdecydowanie,
Zeszłysmy na sam dół. Znowu bałam się wzroku więźniów. Tym razem jednak prawie wszyscy rzucali się na kraty i błagali o wypuszczenie bo są niewinni. Pewnie dobrze wiedzieli, że zostaną straceni po koronacji Nerusi. Nazbierało się ich dość sporo od śmierci jej mamy. Myśleli, że jeśli narazi nie ma oficjalnie rządzącej królowej, to można im wszystko. Po prostu dłużej siedzieli w celi i czekali na śmierć. Przechodziłyśmy obok jednej z cel. Jak za każdym razem więzień żucil się na kraty.
- wasza wysokość ja jestem niewinny proszę, niech pani mnie wypuści- wykrzyczał błagalnym tonem. Nerusia stanęła na chwilę. Podeszła do niego. Widziałam uśmiech na twarzy więźnia.
- gwałt na własnej córce i zamordowanie całej swojej rodziny przez albo zasuszenie albo rozczłonkowanie, to nazywasz niewinnością?- zapytała- jako pierwszy zginiesz, w podobnych męczarniach jak cała twoja rodzina- krzyknęła. Wtedy widziałam, jak prawie dwa razy większy, od Neruśki facet, przestraszył się. Zrobił się blady jak ściana. Dopiero wtedy dotarło do mnie, za co naprawdę bestie są tak ciężko karane. Myślałam, że to tak jak ludzie w średniowieczu, dosłownie śmierć za wszystko. Ciekawiło mnie, jak on ma zginąć. Mówiła, że tak boleśnie jak jego rodzina. Czy ja zamieniam się w sadystę, że mnie to ciekawi. Podeszłyśmy do celi mojego ojca. Mój tata wstał gdy tylko nas zobaczył. Strażnicy otworzyli nam drzwi. Nerusia zapaliła światło. Tata patrzył na nas zdziwiony. Pewnie nie wiedział jak zapala się światło. Nerusia wygoniła strażników z celi. Nie chętnie wyszli, ale nie mieli nic go gadania.
- dzień dobry- powiedział pewnie zwracał się do Nerusi.
- co tak oficjalnie- powiedziała wypychając ostatniego strażnika. 
- może jednak zostaniemy- powiedział jeden ze strażników
-  nie dziękuję- krzyknęła
- może jednak- powiedzieli
- won- krzyknęła
Ja i tata powstrzymaliśmy śmiech. W celi był mały stolik. O dziwo było tam dość czysto, zazwyczaj tata miał w pokoju bałagan. W innych celach też był syf, a u niego było czysto. Siadłam na jego łóżku i podałam mu dokumenty i długopis. Kicia ciągle prubowała wyrzucić straż z celi. Tata wypełniał papiery, ja siedziałam i patrzyłam czy dobrze pisze, a Nerusia w końcu wyrzuciła ich z celi. Siadła obok mnie i mnie objęła. Oparłam się o jej bark.
- jak się trzymasz, Neruko?- zapytał
- jakoś leci- odpowiedziała
- gotowa jesteś do koronacji?- zapytał
- nie, tak szczerze to nie chciałam tak szybko tego robić- powiedziała.
- nie dziwię ci się, trochę znałem twoja mamę, była myślę najlepsza królowa do tej pory
- dokładnie, chciałabym być tak trochę podobna do niej.
- myślę, że będziesz, bardzo do niej podobna
-tylko ja jestem według innych bardziej surowa czy coś
- twoja mama też taka była
- nie przypominam sobie
- może dla swoich dzieci, ale pamiętam co robiła z żołnierzami ,jak oni przed nią uciekali.
- ja nic takiego nie pamiętam
- byłaś wtedy naprawdę malutka, mogłas mieć z trzy lub cztery latka
Przez całą ich rozmowę, przytulałam się do Nerusi, ale wtedy coś we mnie pękło.
- tato, jakim cudem ty widziałeś ja jak miała kilka lat?
- jestem dużo starszy niż myślisz.
-  to ile masz tak naprawdę lat?
- no około stu siedemdziesięciu
- jak? Ludzie nie żyją tak długo
- powiem ci tak, mój dziadek, a twój pradziadek był bestią a geny jego długowieczności przekazał najpierw mojej mamie, a później ona mi.
- to ja też bendę tak długo żyć?
- jeszcze dłużej Mitsuri, twoja mama jest bestią.
- co? To dlatego babcia mówiła, że tylko Nerusia ją znajdzie. 
- babcia coś ci mówiła
-tak, ale Nerusia wie więcej
- ja wiem, dużo rozmawialiśmy
- dobra kto mi tatę podmienił.
- nikt nie podmienił, po prostu doszedłem do wniosku, że jeśli ci powiem to będzie dla nas najlepiej.
- dziękuję tato
Przytuliłam się do niego. Gdy tata  skończył wypełniać dokumenty, dał je Neruko. Kicia sprawdziła czy jest wszystko. Wzięłam tatę za rękę i wyprowadziłam z celi. Nerusia opierdoliła strażników. Jeden z nich poleciał po komendanta. Jemu też się nie upiekło. Każdy z nich zaczął przepraszać. Kicia odwróciła się i poszliśmy na górę. Przypomniało mi się coś
- tato
- co tam
- bo, bestie nie mogą być chore na takie choroby jak ja mam
- no bo nie jesteś chora nie
- jak? Ale lekarze tak powiedzieli
- no bo to są skutki nie przyjmowania ludzkiej krwi
- co?
- kochanie, teraz nie musimy pic krwi, w tabletkach jest- wtrąciła się Nerusia. Teraz poczułam się trochę inaczej. Nie muszę bawić się w wampira. To pewnie dlatego bestie polowały kiedyś na ludzi. Zaniosłyśmy dokumenty do kancelarii. Ojciec musiał coś jeszcze tam podpisywać.
- no to kiedy wesele- powiedział
- jeśli się wyrobimy to dzisiaj- odpowiedziałam
- no nie wiem czy dacie radę dzisiaj- powiedział
- tata, damy sobie radę spokojnie dopiero czternasta- powiedziałam
- tylko od tego zacząć?- powiedziałam
- ty lecisz wybierać sukienkę, a ja się wszystkim zajmę- powiedziała Nerusia
- a ty mi nie pomożesz- powiedziałam
- niestety, muszę zająć się wszystkim innym, ale możesz wziąść Ariana i swojego tatę- powiedziała. Zaczęła pisać coś na telefonie. Nagle ze schodów zbiegł jej brat.
- melduje się- krzykną
- dobra idioto idziesz z nią suknie ślubną wybierać- powiedziała głaszcząc go po głowie. Dostałam jeszcze pieniądze od Neruśki. Wyszliśmy, a Arian zaprowadził nas do jednego z salonów sukien ślubnych.

Może jest Nadzieja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz