37.

31 0 0
                                    

Wyszłyśmy z pokoju. W połowie drogi na salę, Neruko zasłoniła mi oczy jakąś opaską. Trzymałam ją za rękę i dzięki temu wiedziałam jak iść. Nagle zatrzymałyśmy się. Nie wiem sama gdzie, na pewno nie na sali, było zdecydowanie za cicho. Gdy zdjęła mi opaskę, nadal nic nie widziałam, było bardzo ciemno. Gdzie ona mnie zabrała? Czułam jak trzyma dłonie na moich ramionach. Gdy spojrzałam za siebie i delikatnie w górę, widziałam tylko jej złote, świecące się oczy. Nagle wszystkie światła zapaliły się. Zauważyłam, że to jakaś inna sala. Inaczej udekorowana i na pewno mniejsza. Moją uwagę zwrócił jednak stół stojący na środku pomieszczenia. Podeszłyśmy do niego. Nagle zza stołu wyskoczyło kilka znanych mi bestii i mój tata. Wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat" Przyznaję się, wzruszyłam się gdy to zobaczyłam. Moi rodzice trzymali tort z napisem
"siedemnaste urodziny Mitsuri". Naprawdę było mi bardzo miło. Cieszyłam się, w sumie to pierwsza moja impreza urodzinowa w życiu.
Co prawda nie ma za dużo gości, ale z jednej strony to dobrze. Gdyby było więcej czułabym się strasznie nieswojo.
Siedziałam tam już dłuższą chwilkę. Zjedliśmy tort i długo rozmawialiśmy. Od rana czułam się jakoś dziwnie. Teraz to się nasiliło. Było mi strasznie nie dobrze i czułam że zaraz się pożygam. Gdy już byłam prawie u progu wypuszczenia wszystkiego co jadłam na świat zewnętrzny, wyszłam z sali i poszłam do pobliskiej łazienki. Gdy w końcu ulżyłam sobie, zerknęłam do tego co przed chwilą się ze mnie wylało. Poza resztkami jedzenia i jakimś żółtym czymś zauważyłam coś co mnie przeraziło. Wstałam i zamknęłam klapę kibla. Podeszłam do umywalki. Umyłam twarz i przepłukałam usta wodą. Czułam jak coś cieknie mi po twarzy. Na początku myślałam, że to woda, ale to była ta sama ciecz która wcześniej mnie przeraziła. Spływała z mojego nosa i kapała na białą umywalkę. W głowie miałam tylko jedno zdanie "co jest do kurwy". Nie udeżyłam się w nos ani nawet nie dotykałam go jak kolwiek. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nagle zaczęłam kaszleć, poza krwią plułam także jakimiś tkankami, nie wiadomo skąd.
Jedną nawet wzięłam do ręki. Nie przypominała typowego skrzepu krwi. To wyglądało bardziej jak skóra, ale taka bardziej różowa. Wystraszyłam się bardzo, ale nie tego, że jestem chora czy coś, bałam się znowu trafić do szpitala. Nie chcę znowu siedzieć sama. Boję się zostać i wiedzieć, że nikt do mnie nie przyjdzie, boje się samotności. Oparłam się o drzwi i siadłam na podłodze.
Usłyszałam pukanie.
- dobrze wszystko?- od razu rozpoznałam ten głos. Burknęłam tylko, że tak. Bałam się, że odgadnie, że jednak nie jest dobrze. Gdy tylko usłyszałam, że odchodzi, rozpłakałam się. Myślałam na ten temat bardzo długo. Wiem, że jej nic nie powiem na ten temat. Dopóki znowu nie powtórzy się to, co się stało, nic nikomu nie powiem, a jeśli przyłapie mnie na tym to sama się dowie i tyle.
- hej na pewno wszystko dobrze- zapytała
- tak- burknęłam
- napewno- zapytała, słyszałam, że się martwi
- tak, jest dobrze- powiedziałam
- mogę wejść?- zapytała
- za chwikę- mówiłam po czym wstałam i zmyłam z twarzy i umywalki krew a tkanki wyżuciłam do toalety. Powoli otworzyłam drzwi.
- co się dzieje- zapytała
- nic-powiedziałam
- to dlaczego tutaj pachnie krwią- powiedziała po czym wzięła mój podbródek i delikatnie podniosła do góry.Starła niedomytą kroplę krwi z mojej brody. Widziałam jej strach.
- powiedz mi co ci jest- powiedziała zmartwionym głosem.
- ale nie zostawisz mnie samej- powiedziałam
- nigdy cie nie zostawię
- obiecujesz
- tak
Nie zdążyłam nic powiedzieć, dostałam kolejnego ataku krwawego kaszlu. Kolejne płaty jakiejś skóry opuszczały moje usta. Znowu zaczęłam płakać.Cała się trzęsłam i ciężko oddychałam. Ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam, żeby to widziała, ale niestety widziała. Zerknęłam na nią, widziałam przerażenie w jej oczach.
- zanieść cię do pokoju?- zapytała, słyszałam że powstrzymuje płacz. Tylko kiwnęłam delikatnie głową.
Wzięła mnie delikatnie na ręce. Trzymałam jej szyi tak mocno jak tylko umiałam. Gdy wchodziła po schodach znowu dostałam napadu kaszlu. Bałam się pobrudzić jej białą koszulę, więc kaszlałam na rękę. Jednak nie udało mi się nie ubrudzić jej ubrania. Zostawiłam małą czerwony plamkę przy jej prawej piersi. Bardzo się w nią wtuliłam. Gdy tylko weszłyśmy do pokoju, Nerusia delikatnie położyła mnie na łóżku. Wzięła telefon i zaczęła wybierać jakiś numer.
- gdzie dzwonisz- zapytałam
- po lekarza- odpowiedziała. Gdy tylko to usłyszałam, przeraziłam się. Boję się, nie samego lekarza, ale tego co mi powie.
- nie dzwoń proszę- powiedziałam
- dlaczego mam nie dzwonić?- zapytała, słyszałam złość i zmartwienie w jej głosie
- już czuje się lepiej- powiedziałam i siadłam na łóżku
- nie wierze ci kruszynko, pomoże ci kochana- powiedziała i zadzwoniła. 

Może jest Nadzieja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz