//Neruko pov:
*kilka dni później *
Wrzuciłam do prawie pełnej sprawności.
Poszłam do lewcia. On zawsze mi pomoże. Ciekawe czy pomógłby mi przy zaplanowaniu tego wszystkiego. Zapukałam do pokoju mojego przyjaciela.
- hej jesteś- zapytałam wchodząc
- tak jestem- powiedział - dla ciebie jestem zawsze Nerukuś jeśli ci nie przeszkadza to będę chodził bez koszulki ok
- nie nie przeszkadza mi to chodź sobie jak chcesz.
-no to mów co się dzieje kochana? Coś nie tak? A może w czymś ci pomóc kociaku?
- pomógłbyś mi w jednej bardzoo ważnej rzeczy?
- dla ciebie wszystko
-dobra no to od początku. Powiedziałam jej o tym
- brawo. Naprawdę jesteś dzielnym kotkiem. No dobra mów dalej
- chyba trochę się zapędziłam i... zapytałam czy wyjdzie za mnie.
Shirou podsuną się na krzesle jeszcze bliżej. Położył ręce na oparciu krzesła ( siedział odwrotnie)
- no i co ci powiedziała. Mam nadzieje że nie odmówiła. Ja na jej miejscu bym nie odmówił
- powiedziała"oczywiście że tak" ale nie wiem dlaczego zaczęła płakać. Ludzie tak mają że płaczą przy pierwszej lepszej okazji czy jak?
- nie wiem nie znam się na ludziach, ale naprawdę bardzo się cieszę że się zgodziła. Tak poza tym mam ci w czymś pomódz, a nawet nie wiem w czym
- a, no tak już mówię. Boo chciałabym zrobić coś jakby ponowne zaręczyny. Juz takie na jakie zasługuje i czy pomógłbyśmi je zorganizować
- kochana zawsze ci we wszystkim pomogę. Tylko mów co mam robić i na kiedy ma być gotowe.
- myślałam że w ten piątek bendzie ok, a co do tego co ma tam być to jeszcze nie wiem dokładnie. Na pewno muszę jakiś pierścionek załatwić ale o to się nie martwię
- no jako księżniczka jesteś dość bogata Nekuś.
- mówiłam ci już kilka razy żebyś nie wspominał o moim księżniczkowaniu, od tego jest moja niby siosta.
- w przeciwieństwie do ciebie ona to wredna, brzydka małpa, a ty jesteś milszą i ładniejszą kopią swojej matki, a poza tym to ty jesteś jedyną prawowitą dziedziczką tronu, a nie ta idiotka.
- według mnie to ona lepiej by się na to nadawała niż ja. Nie potrafię zarządzać tym wszystkim.
- hej hej hej. Przecież już zarządzasz wojskiem Nerukuś. Znakomicie ci to wychodzi. Nadajesz się do tego miliony razy bardziej nisz ona.
- dzięki lewciu. Ale sama niczym nie zarządzam, mam ciebie panie komędancie, pomagasz mi we wszystkim. Wracając do zaręczyn to całą resztę typu jedzenie i dekoracje zostawiam tobie. Mam do ciebie pełne zaufanie. Tylko zero wygłupów, wiem że jesteś we mnie zakochany.
- miło mi to słyszeć, wygłupiać się nie będę. Wiesz że choć naprawdę bardzo cię kocham to poczekam może kiedyś się uda i nie mam zamiaru nic psuć. Cieszę się że w końcu jesteś szczęśliwa.
Wstałam i mocno go przytuliłam
- taki przyjaciel jak ty to skarb Lewciu-powiedziałam przytulając się jeszcze mocniej.
- cieszę się że mogę być twoim przyjacielem Nekuś- powiedział
- dobra ubierz się i idziemy wybierać pierścionek
- dobrze daj mi chwilkę.
Kilka minut później staliśmy przed jego pokojem.
- dobra możemy iść- powiedział
- najpierw.. musisz poznać Mitsuri-odpowiedziałam. Lewcio uśmiechną się.
- będziemy mogli o tobie plotkować- powiedział
- ani mi się wasz- krzykęłam
Przszliśmy kawałek.
- twoja narzeczona mieszka razem z tobą w pokoju tak? - zapytał
- tak, od kilku dni mieszkamy razem. - odpowiedziałam
- no to gratulacje. Nie wierzyłem że twoja mama ją zaakceptuje
- mówiłam jej o niej wcześniej ale mówiłam o tym, że ciągle powtarza, że mnie kocha i za mną łazi.
- aaa to ten człowiek tak?
- dokładnie
Przeszliśmy dwa piętra niżej. Wszeszliśmy do naszego pokoju.
-Hej kruszynko, jestem już- powiedziałam wchodząc. Mitsuri prawie od razu wbiegła na mnie i się mocno przytuliła. Gdy już mnie puściła podeszła do Shirou.
- kto to jest? - zapytała
- to jest mój najlepszy przyjaciel, a przy okazii szef w pracy-powiedziałam
- Nerukuś nie jestem twoim szefem, to, że jestem wyżej rangą nie znaczy że jestem szefem- powiedział- Gdzie znalazłaś taka uroczą dziewczynę Nekuś?- zapytał po czym zaczął czochrać włosy blondynki.
- hehe jestem Mitsuri i wcale nie jestem urocza- powiedziała
- jesteś kochanie. Jesteś przeurocza- powiedziałam po czym dałam jej buziaka.
- pasujecie do siebie- powiedział
Po tym wybraliśmy się wszyscy na spacer do lasu. Po chwili Shirou nas opuścił. Tłumaczył że ma teraz wenę na robienie planów dekoracji. Myślałam że w tym lesie jest bezpiecznie i nie ma tego szalonego pana. Nagle zza krazków wyskoczył ojciec Mitsuri.
- jak śmiesz spotykać się z tym potworem- wykrzyczał po czym uderzył ją w tważ. Gdy to zrobił żuciłam się na niego.
- Jak ty śmiesz bić własną córkę- krzyczałam przyciskając go coraz mocniej do drzewa.
- tak zabij mnie potworze- powiedział. Zapomniałam że był uzbrojony. Przycisnęłam go jeszcze mocniej.
Słyszałam jak Mitsuri płacze.
- ty skurwysynu kto ci dał pozwolenie na uderzenie własnej córki- krzyczałam dalej. Usłyszałam strzał. Poczułam ten sam ból co wcześniej ale tym razem w brzuchu. Miałam jeszcze trochę siły żeby mocniej przycisnąć szję tego gnoja. Zaczął krztusić się krwią.
- Neruko zostaw go- krzyknęła zapłakanym głosem blondynka
- ale- powiedziałam
- proszę cię, puść go- powiedziała
Puściłam tego idiotę. Odbiegł troche dalej i zaczął się wydzierać. Nie pamiętam co krzyczał. Znowu odpłynęłam. Ostatnie co słyszałam to niewyraźny płacz Mitsuri i błagania o pomoc. Potem już nic nie pamiętam.
Gdy się w końcu obudziłam, zauważyłam śpiącą blondynkę. Nie daleko stał Lewcio. Chyba rozmawiał o czymś z lekarzami. Położyłam rękę na głowie Mitsuri. Zaczęłam głaskać ją po włoskach. Muszę jej zajebać szampon, bo ma strasznie miękkie włoski. Chciałam się podnieść ale nie dałam rady. Bardzo potrzebowałam przytulaska, a nie chciałam jej budzić.
Lewcio podszedł do mnie
- nareszcie się obudziłaś- powiedział kładąc rękę na mojej głowie- strasznie się o ciebie bałem kochana, nie rób mi tak więcej Nekuś
-to nie ja to ten idiota- powiedziałam
- ja wiem ale dlaczego to ty tutaj leżysz, a nie on
- bo ja mu nic nie zrobiłam
- no właśnie, Neruko jak musisz to możesz coś zrobić jakiemukolwiek człowiekowi. Chyba, że to ona. Jej nic nie możesz zrobić złego rozumiesz?
- tak, ale wiesz że ja nie umiem
- wiem kociaku ale nie możesz dawać mu strzelać.
- myślałam że nie jest uzbrojony
- następnym razem sprawdź a potem atakuj dobra.
- no dobrze.
Ciągle głaskał mnie po głowie.
- naprawdę nie wiem co bym zrobił gdybyś zgineła- powiedział.
- długo ona już tak śpi- powiedziałam
- jakieś cztery godziny, a jeśli chodzi ci o to ile tutaj siedzi to jakieś pięć dni.
- Aż tyle- krzyknęłam i poderwałam się do góry.
- nie wstawaj- powiedział Lewcio kładąc mnie. Usłyszałam jak Mitsuri się budzi. Gdy zobaczyła że się obudziłam, skoczyła na mnie i mocno się przytuliła. Czułam że bardzo tęskniła.
-hej kruszynko- powiedziałam. Mitsuri mocniej zaczęła mnie ściskać.
- przepraszam cię kociaku-powiedziała płacząc.
- to nie przez ciebie, kruszynko
- nie umiałabym cię narażać kochanie. Nie wiem czy możemy być razem.
- ależ oczywiście że możemy, niby dlaczego nie mogłybyśmy być razem
- po prostu jeśli masz co chwilę obrywać i lądować w szpitalu to ja wolę dać ci spokój i wiedzieć, że nic ci się nie stanie
- ale..
- naprawdę bardzo cię kocham ale nie potrafię narażać twojego życia tylko dla tego że chcę tutaj z tobą żyć kiciu
- skoro mnie kochasz no to zostań proszę
- nie nie mogę dać mu ciebie krzywdzić
- czyli chcesz odejść
- tak będzie najlepiej dla nas obydwu
- i chcesz wrócić do swojego ojca
- a mam wybór
- masz wybór, zostać ze mną albo iść do niego
- naprawdę bardzo chciałabym móc być razem z tobą kotku ale nie mogę przepraszam
Gdy to powiedziała, wybiegła z sali. Chciałam pobiedz za nią. Wstałam i przeszłam kilka kroków. Poczułam straszny ból w brzuchu. Zauważyłam sporą plamę krwi na bluzce. Przebiegłam jeszcze kawałek. Co się działo dalej, nie pamiętam. Gdy się obudziłam już jej nie było. Siedział tu tylko lewcio i kilku lekarzy. Mówili mi jaka to ja jestem nieodpowiedzialna. Shirou siedział przy mnie cały ten czas.
- pomogę ci ją odzyskać- powiedział ściskając moją rękę.
- dzięki ale nie wiem czy to wszystko ma jeszcze sens- powiedziałam. Po raz pierwszy od wydarzenia z jednym chłopakiem z klasy, zaczęłam płakać.
- jak stąd wyjdę to masz mi przypomnieć żeby się zabiła- powiedziałam
- o nie no nie ma nawet takiej opcji nieee- powiedział
- to nie. I tak się zabije, życie bez niej nie ma sensu- powiedziałam. Po chwili Lewcio wybiegł z sali. Wiedziałam że nawet on ze mną nie wytrzyma. Kilka minut później usłyszałam jak z kimś rozmawia.
- idź tam do niej, Mitsuri proszę- szeptał
- nie, nie za bardzo mogę, z jednej strony przed chwilą mówiłam jej że zrywamy, a teraz mam do niej wrócić, uwierz mi bardzo ją kocham ale nie dam rady wytrzymywać tego że będzie dostawała ciągle od mojego ojca- mówiła
- Idź proszę, ona mi mówiła że chce się zabić, nawet ja tego nie przeżyje
- Nie. Ona nie może- krzykneła
Zauważyłam jak wchodzi, nie wbiega na salę.
- ty głupia idiotko- krzyknęła, po czym walnęła mnie w głowę.- ty masz mi sie nie zabijać głuptasie- mówiła po czym mnie pocałowała.
- zostań ze mną proszę- powiedziałam
- muszę zrobić jedną rzecz i do ciebie wrócę kochanie, nie umiałabym ciebie zostawić na zawsze. Puścisz mnie?
- dobrze puszcze ale masz do mnie przyjść jeszcze
Przytuliła mnie jeszcze raz i pocałowała. Po chwili głaskania mnie po głowie, poszła do naszego pokoju.//Mitsuri pov:
Wyszłam z sali. Mam plan jak odciągnąć mojego ojca od mojego kociaka.
Wyszłam do lasu. Miałam na sobie bluzkę z krwią mruczka. Wcześniej wlałam do oczu trochę soli fizjologicznej, którą zabrałam z sali. Wyglądało to tak jakbym płakała. Według mojego planu miałam spodkać mojego ojca. No i mój plan wypalił narazie. Mój ojciec szwendał się niedaleko murów. Teraz muszę odpalić swoją wewnętrzną aktorkę i może się odczepi. Wybiegłam na niego
- ty idioto- krzyczałam udając zapłakaną - zabiłeś ją, zabiłeś moją ukochaną- darłam się dalej.
- no to dobrze teraz przynajmniej wrócisz że mną do domu i znajdziemy ci jakiegoś ładnego chłopaka, a nie z dziweczynami będziesz się puszczać - powiedział głaszcząc mnie po głowie
- zabieraj te łapy skurwysynu, nigdy nie wrócę do domu, rozmawiałam z kilkoma bestiami i pozwoliły mi tu zostać- krzyczałam
- na pewno nie zostaniesz- krzyczał łapiąc mnie za rękę. Wcześciej w mój plan wtajemniczyłam kilku strażników. Jeden z nich widząc to krzykną i złapał mojego ojca.
- nie warz się atakować dziewczyny córki królowej- wykrzyczał po czym go zakuł i gdzieś zaprowadził. Strasznie cieszyłam się z powodzenia mojego planu. W końcu da nam spokój. I możemy być razem.
CZYTASZ
Może jest Nadzieja?
Roman d'amourGdy świat podzielony jest na bestie i ludzi. (bestie są w połowie ludźmi, a w połowie zwierzętami) Czy możliwe jest, żeby człowiek dogadał się z bestią? Albo czy mogą być razem? Gdy kilkuletnia Mitsuri gubi się w niedalekim lesie, wpada na oddział...