nowotwór zmysłów
przytula mnie do ścian płynnych
brzmień
przykleja artyzm
do płaszczyzn dłoni
spaja powieki
pocałunkami mlecznych łez
szeptami maślanych tęsknotparoksyzm spostrzeżeń
rzeźbi mnie w oceanie lepkich
dreszczy
usypia poezję w szumiącej galerii
płuc
zalotnie tańczy
z zadechem dyskretnych obaw
z posmakiem nieśmiałych intryg
CZYTASZ
seans chimer
Poetryzwiastun cukrowego gestu wchłania mnie w bezduszny fiolet i pejzaże oczu porośniętych krzewami mgieł