droga samotności
zabrzmij zachwytnie
słowem porzuconym w futrze powietrza
przemyślnie odkrój moim myślom
brzeżki realizmu zbyt pikantne
(po nich trzeba się upijać snami
wypłukiwać chrząstki chwil
które weszły między zęby)
i potem daj z tego słowa
wyrobić lasy i chmury malinowo
przecedzić je na okruchy lekkie jak
biel
bo ja przecież
mam tylko ciebie właściwie
siedząc z rękami posypanymi
pustką w nadziei że
przyfrunie właśnie takie zuchwałe słówko
i będę mogła w końcu
wykasłać przypadki w chusteczkę
wypisać się i wypisać
z tych przesmyków niebytu nad dłońmi
zaczątki przeżyć
zgłoskami niemymi przewstydzonymi
życiem naprawdę

CZYTASZ
seans chimer
Poezjazwiastun cukrowego gestu wchłania mnie w bezduszny fiolet i pejzaże oczu porośniętych krzewami mgieł