bezmiar barw żyłami ulic przepływa
lawiną statyczną wcieloną w mury:
to łańcuch o niezliczonych ogniwach!
to trzepot iskier iskrzącymi pióry!pleonazm naddźwięczny uszy przedźwięcza,
bezsłowny słów potok rozrywa ciszę!
nas śledzi witryna coraz huczniejsza,
która własnym życiem wrasta wciąż wyżej!i szemrzą, wciąż szemrzą nieba i ziemie,
łącząc się w przestrzenny kanon chodnika!
aż o życie sztuczne, sterylne biele
gestu się kontur dziwacznie potyka!spojrzenia chwytane w sieci nieprawdy
mętne jak sen przy tym kłębie majaczeń!
bezmiar barw i oddech taki bezbarwny —
bezmiar barw, a w nim pustości bez znaczeń!...

CZYTASZ
seans chimer
Poesiazwiastun cukrowego gestu wchłania mnie w bezduszny fiolet i pejzaże oczu porośniętych krzewami mgieł