zazdrości marności żale
wymykają się z pustości
jesiennych popołudni
wpadają do kieszeni odruchów
i nie pozwalają zasnąć kwietyzmom
zazdrości marności żale
poszukują przestrzennej
poezji rzęs
w przezłoconym
miąższu melodii
wgryzają się w zwierciadła
zbłękitniałych sekretów
i wymiotują faliście
do rzek podszeptów
do jezior utęsknień
zazdrości marności żale
uśmiechają się marzą adorująaż żebra mlecznieją
wymianą spojrzeńaż roztrzęsione paznokcie
linieją obawąadoracje marzenia uśmiechy
mętnieją od szklistych zapytań
polemizują z księżycami ciszy
i kruszą się taflami życzeń
na zwiewne dreszcze tak
tak niemożebnie
tak ostatecznie
adoracje marzenia uśmiechy
głodzą się białością mgły
i rumienią niewiedzą
w pogoni za
gęstym bluszczem niewyraźnego snu
miękkim dotykiem słowa lub
światem skądinąd
nie stąd
adoracje marzenia uśmiechy
żałują marnują zazdroszcząaż kakofonia uczuć
opada trądem
beznadzieiaż mimiki abstraktów
tęsknią za
tęsknotą
CZYTASZ
seans chimer
Poesiazwiastun cukrowego gestu wchłania mnie w bezduszny fiolet i pejzaże oczu porośniętych krzewami mgieł