Mniej niż pół tygodnia po "wspaniałych" wiadomościach od Grzyweczki o przyśpieszonym ślubie- James ściągnął posiłki. Mianowicie była to moja jakże kochana, rozwrzeszczana i rozentuzjazmowana siostrzyczka wraz ze swoją, równie pełną emocji i energii, przyjaciółką Oli.
Skaranie bogów... Albo może same diabły wygoniły je z piekieł, nie mogąc znieść ich bezustannego szczebiotania. Tak, przystaję bardziej na tą drugą opcję.
Więc, budząc się powoli po upojnej nocy, o szczegółach nie wspominajmy, usłyszałam tupot i radosne krzyki na korytarzu tuż przy drzwiach do sypialni Jamesa, gdzie przebywałam.
Mój humor nie był w tym momencie jakoś specjalnie szczególny. Był po prostu fatalny.
Rozczochrana, z parszywym poglądem na świat, wciąż półprzymkniętymi oczami i nieprzyjemną miną- otworzyłam drzwi i stanęłam w progu, czekając aż te dwa potwory dobiegną do końca korytarza i zawrócą. Niestety, uratował je James, bezszelestnie pojawiając się przede mną i podnosząc z podłogi, skierował się w stronę schodów.
-Moja śliczna księżniczka musi być nakarmiona- cmoknął mnie w czoło, gdy wtuliłam się w jego szyję i mruknęłam jak rozespana Pumcia.- Inaczej zdolna pogryźć własną siostrę- zaśmiał się cicho, ale byłam zbyt zaspana, by odpowiedzieć, czy inaczej zareagować.
Praktycznie rzecz ujmując- przysypiałam na jego rękach.
Nie wiem, jak to się stało, ale nagle znalazłam się przy stole w jadalni, na kolanach Jamesa, przytulajacego mnie opiekuńczo do siebie. Oczywiście stół był tak zastawiony jedzeniem, że by się mrówka między talerze i półmiski nie wcisnęła.
Na powrót wtuliłam się w mojego faceta, który pachniał dokładnie jak moja podusia, przez co wciąż sobie przypominałam, jak bardzo chcę wrócić do łóżka i spać. Ale może to jednak podusia pachniła tak jak mój facet...
-Hej, wampirku, otwórz buzię, leci krwisty kawałek śmiertelnika. Trzeba wyssać z niego krew, żeby się pożywić- próbował żartować Jamie.
-Wampiry teraz idą spać, debilu- burknęłam. Posłusznie jednak otworzyłam usta, by ugryźć kawałek tosta w kształcie człowieczka z obfitą porcją ketchupu na wierzchu.
-Wiem, ale ty jesteś takim specjalnym gatunkiem, tutejszym. I śpisz najwyżej do dziewiątej.
Jęknęłam żałośnie na jego wypowiedź.
-Czegoś ty się naćpał, Jamie?
-Chyba jestem po prostu równie niewyspany jak ty, maleńka.
CZYTASZ
Lynn
RomanceDruga część opowiadania pt "Shy" Losy córki głównej bohaterki poprzedniej części. Lynn zmuszona warunkami sojuszu- wyjeżdża na odległą od domu wyspę, by wyjść za mąż za księcia na tym kawałku ziemi. Przekonajmy się, co z tego wyjdzie...