31.

307 34 6
                                    


                Mniej niż pół tygodnia po "wspaniałych" wiadomościach od Grzyweczki o przyśpieszonym ślubie- James ściągnął posiłki. Mianowicie była to moja jakże kochana, rozwrzeszczana i rozentuzjazmowana siostrzyczka wraz ze swoją, równie pełną emocji i energii, przyjaciółką Oli.


                Skaranie bogów... Albo może same diabły wygoniły je z piekieł, nie mogąc znieść ich bezustannego szczebiotania. Tak, przystaję bardziej na tą drugą opcję.


                Więc, budząc się powoli po upojnej nocy, o szczegółach nie wspominajmy, usłyszałam tupot i radosne krzyki na korytarzu tuż przy drzwiach do sypialni Jamesa, gdzie przebywałam.


                Mój humor nie był w tym momencie jakoś specjalnie szczególny. Był po prostu fatalny.


                Rozczochrana, z parszywym poglądem na świat, wciąż półprzymkniętymi oczami i nieprzyjemną miną- otworzyłam drzwi i stanęłam w progu, czekając aż te dwa potwory dobiegną do końca korytarza i zawrócą. Niestety, uratował je James, bezszelestnie pojawiając się przede mną i podnosząc z podłogi, skierował się w stronę schodów.


                -Moja śliczna księżniczka musi być nakarmiona- cmoknął mnie w czoło, gdy wtuliłam się w jego szyję i mruknęłam jak rozespana Pumcia.- Inaczej zdolna pogryźć własną siostrę- zaśmiał się cicho, ale byłam zbyt zaspana, by odpowiedzieć, czy inaczej zareagować.


                Praktycznie rzecz ujmując- przysypiałam na jego rękach.


                Nie wiem, jak to się stało, ale nagle znalazłam się przy stole w jadalni, na kolanach Jamesa, przytulajacego mnie opiekuńczo do siebie. Oczywiście stół był tak zastawiony jedzeniem, że by się mrówka między talerze i półmiski nie wcisnęła.


                Na powrót wtuliłam się w mojego faceta, który pachniał dokładnie jak moja podusia, przez co wciąż sobie przypominałam, jak bardzo chcę wrócić do łóżka i spać. Ale może to jednak podusia pachniła tak jak mój facet...


                -Hej, wampirku, otwórz buzię, leci krwisty kawałek śmiertelnika. Trzeba wyssać z niego krew, żeby się pożywić- próbował żartować Jamie.


                -Wampiry teraz idą spać, debilu- burknęłam. Posłusznie jednak otworzyłam usta, by ugryźć kawałek tosta w kształcie człowieczka z obfitą porcją ketchupu na wierzchu.


                -Wiem, ale ty jesteś takim specjalnym gatunkiem, tutejszym. I śpisz najwyżej do dziewiątej.


                Jęknęłam żałośnie na jego wypowiedź.


                -Czegoś ty się naćpał, Jamie?


                -Chyba jestem po prostu równie niewyspany jak ty, maleńka.

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz