7.

501 38 33
                                    

    -Czemu masz taką minę?- zaśmiała się francuska, gdy zawiesiła na mnie spojrzenie.

    -Ty mi powiedz- mruknęłam.

    -Słucham?- teraz już się śmiała pełną gębą, choć z nutką niepewnością.

    -Czytasz w myślach?

    -Nie! Skąd ten pomysł?

    -Wiedziałaś o czym myślałam, powiedziałaś, że przyzwyczaję się!

    -Bo oprowadzałam mnóstwo wycieczek, zwłaszcza nieliczno-osobowych, wiem, jaka jest reakcja na taki widok, więc od razu wolałam cię pocieszyć.

    -Ahh... Przepraszam- zachichotałam, z własnej głupoty.

    Nie ma to jak posądzać niewinnych ludzi o magię! Wejścia do domków były naprawdę niskie, musiałam się porządnie pochylić, by nie zwalić połowy słomy z przedłużonego dachu. Cała podłoga była wyłożona deskami, w niektórych miejscach ułożono coś na kształt sienników, na jednym z takich posłań leżała Lilay.

    Blond włosa dziewczynka poderwała się z radosnym okrzykiem na nasz widok. O dziwo- przytuliła się do moich nóg.

    -O wiele lepiej ci bez tego czarnego paskudztwa na twarzy- stwierdziła, a ja zaśmiałam się szczerze, dając znać Amy, że wcale nie przeszkadza mi jej krytyka.

    -Wiem, ale z tym makijażem budzę postrach, a muszę trzymać Brzusia i Grzyweczkę na dystans- wyznałam, na co Lilay zareagowała kolejnym pytaniem:

    -Kto to Brzusio i Grzyweczka.

    -To ksywki facetów, którzy pracują dla mojego niemal-narzeczonego. Brzusia poznałaś na promie.

    Zamyśliła się na momencik i skinęła głową z niezwykłą powagą.

    -Rzeczywiście trafne...

    Chciała chyba o coś jeszcze zapytać, jednak Amy skończyła swoją wesołą pogawędkę z ojcem i przyłączyła się do nas.

    -Zaczynamy zwiedzanie od tej wioski, czy jedziemy gdzieś dalej?

    -Tutaj zacznijmy.

    -Przedstawiłam cię tu jako księżniczkę Lynn, spadkobierczyni Wielkiej Magii Nyale.

    -Wow, mój tytuł jest prawie tak długi jak ten mojej matki!- zachichotałam, ale szybko przyswoiłam jeszcze jeden fakt.- Co?

    -Nie teraz, kiedyś ci to wytłumaczę- obiecała.- Chcesz pomóc w tkaniu Ikatu?

    -Jeszcze pytasz!- podskoczyłam, wystawiając swoją godność na śmiech ośmiolatki.- Nie śmiej się ze mnie, Lilay! Czuję się jak na wycieczce szkolnej w lepszym wydaniu, bo bez hipokrytycznych ludzi z klasy.

    -Co to znaczy hipokrytycznych?

    Amy zajęła się tłumaczeniem, prowadząc nas przy okazji do jednego z dalej położonych domków. Ta wiosk nie była ułożona szeregowo. Ta miała obrys koła, a megalit znajdował się idealnie na środku między czterema domostwami, wyznaczał coś jak środek koła.

    Znów musiałam się nisko pochylić, by znaleźć się względnie we wnętrzu domu. Było tu jeszcze więcej kobiet chodzących (siedzących) topless. W kącie, w najbardziej nasłonecznionym miejscu, ustawiono jakąś maszynę, przy której tutejsze kobiety się skupiały.

    -Co to takiego?- zapytałam po indonezyjsku, mając zamiar od razu powtórzyć to w duńskim, ale słowa zamarły mi na ustach, gdy kilka dziewczyn wstało i gwałtownie się przede mną skłoniło.- Co się dzieje?

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz