14.

379 35 12
                                    

Sparaliżowało mnie na kilka dłuższych chwil. Poważnie, cofnęłam się wgłąb balkoniku, usiadłam na trzyosobowej pluszowej kanapie pod daszkiem i rozmyślałam, jak powinnam się zachować. Tego jeszcze nie było...

Pewnie siedziałam tak z kwadransik, aż wreszcie odetchnęłam głęboko, skarciłam sama siebie za zawahanie i ruszyłam pewnym krokiem na poszukiwania mojego-od-dziś-już-narzeczonego.

Znalazłam go naprawdę szybko, bo wystarczyło wejść do pustej sali balowej. Cała impreza przeniosła się do ogrodu, póki nie zapowiadał się nocny deszcz.

-Jak ty wyglądasz?- warknęłam widząc jego przymięty kołnież, rozluźniony krawat i czerwoną od nadmiaru alkoholu twarz w zestawie z rozczochraną grzywą.

Miałam ochotę dać sobie w papule, gdy przez głowę przebiegła mi myśl: "Uuu, niezłe ciasteczko..."

-To przez ciebie, mała, ale przysiądź się teraz i potowarzysz mi trochę, żeby ludzie nie zaczęli gadać.

Wohoo... Był naprawdę mocno wstawiony. Nie wiedziałam, że można się upić do tego stopnia w piętnaście minut. Mimo wszystko- posłusznie się przysiadłam i chwyciłam za kieliszek pełen wytrawnego wina. Tak, większość ludzi patrzy na mnie jak na ufo, gdy mówię, że pijam jedynie wytrawne... Sama sobie się dziwię, ale takie najbardziej mi pasuje.

Cóż, tutejsze wino ma to do siebie, że uderza do głowy. Wystarczył jeden pół pełny kieliszek, żeby odczuć ten przyjemny zawrót głowy. Nie nalezę do tych, co to mają słabą głowę. Przynajmniej nie za bardzo...

Odeszła mi też ochota na sprzeczanie się z moim-teraz-już-niestety-narzeczonym. Chociaż, jeśli mam być szczera, to gdzieś w środku, w głębi ducha czułam, że nie jest już taki przeze mnie nielubiany, jak na początku naszej znajomości- stare, dobre czasy, kiedy to potrafiłam się na niego wydzierać bez zaczątków wyrzutów sumienia.

Było, minęło, pora o tym zapomnieć...

-Lubisz mnie? Chociaż troszkę?- zadał nagłe pytanie, aż mnie ciarki przeszły.

Trafił w samo sedno moich myśli. I trafił w samo sedno mojego problemu. Czy szukanie jego obecności i nikłą radość ze sprzeczek można nazwać "lubieniem"? W moim przypadku- jak najbardziej. Jestem nienormalna. 

-Wydaje mi się, że tak.

-Jak bardzo?- nic nie mówiłam, chwyciłam tylko butelkę wina i nalałam sobie kolejne pół kieliszka. Już wiem w jaki sposób James doprowadził się do tego stanu mocno-po-alkoholowego w tak krótkim czasie. Rozmyślania nie sprzyjają trzeźwości. Albo na odwrót.- Czy na tyle bardzo, by pozostać tu na wyspie i dać mi szansę?

Niemal się zakrztusiłam, ale nie mogłam mu pokazać tego, jak bardzo wstrząsnęło mną to pytanie. Gwałtownie odstawiłam kryształowe naczynko i starając się nie biec- ruszyłam do swojego pokoju. 

Szczęśliwie tam dotarłam.

Niemal. Już łapałam klamkę, gdy poczułam podmuch wiaterku i ktoś złapał moją dłoń w swoją, dużą, ale prawie że delikatną jak skóra niemowlaka. Ktoś tu się nie opracuje w tym życiu. Gwałtownym, acz niecodziennie łagodnym (tak, paradoks nie do wyobrażenia) szarpnięciem zostałam odwrócona i stanęłam oko w oko ze zmieszanym własnym zachowaniem Jamesem.

Pewnie, łatwo byłoby teraz wyrazić się, iż zrobił coś, co zaskoczyło nas oboje. Ale po co się oszukiwać? Ja na to czekałam, on to planował i oboje będziemy sobie za to pluć w brody. 

Ale stało się- pocałował mnie...

A ja jak ostatnia idiotka oddałam pocałunek, po czym nagłym ruchem otworzyłam drzwi i schowałam się w swoim pokoju.

Jestem głupia? Może to niewłaściwe określenie, bo mądrości to moja główka trochę zawiera.. Mam nierówno pod sufitem? Nie, to też nie jest dobre słowo, bo ktoś z mojego otoczenia już by mnie wysłał do domu z pokojami bez klamek, o to się nie muszę martwić za wczasu.

Jestem zdrowo szurnięta... Niecodzienne określenie, ale do mnie pasuje jak ulał. 

Dał mi wolną rękę. Nikt mnie tu nie trzyma. To było zwolnienie z obowiązku... Było?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Haalo!!!... alo...lo...ooo (echo...)

Nie, nie zapomniałam o was...

Tak, jestem wstrętna, potworna, beznadziejna itd...

Ale będąc na moim miejscu też byście nie miały czasu nawet zajrzeć do własnego kompa ;)

Tyle zmian w tak krótkim czasie, że trudno ogarnąć...

Mam nadzieję, że nie obraziłyście się na mnie i wybaczycie rzadziej dodawane rozdziały...

Kocham, mimo wszystko co zobaczę w  komentarzach (jeśli takie wgle się pojawią....) :3

Elfik

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz