24.

339 33 20
                                    

Na palcach weszłam do pokoju, chcąc zabrać kilka rzeczy i zniknąć na conajmniej parę dni. Jednak zamurowało mnie, gdy zobaczyłam Jamesa w pozycji embrionalnej na mojej pościeli. Omal się nie roześmiałam.

Wielki Nyale śpi jak malutkie dziecko zwinięty w kulkę, tuląc się do poduszki. Słooodkiee...

O ranyy.. Wcale tak nie pomy.. Okej, pomyślałam. Kuźwa, jestem w nim zakochana po uszy! I szczerze mówiąc to guzik mnie obchodzi nawet to, że jest jakimś cholernym bożkiem. A ta ucieczka to tylko takie odreagowanie na ten fakt i może po części nauczka dla tego faceta, który udawał ziemianina...

Mniejsza o to, zatrzymam się u ojca Amy i Ulindah, co same zaproponowały, gdy przed chwilą odwiedziłam kuchnię. Muszę tylko gdzieś w tym nie-zamku przekoczować noc, a rano, albo raczej koło południa przemknąć się do auta, gdy Amy będzie jechać do wioski.

Koczowałam w jednej z bliższych pokojowi Jamesa wolnych sypialni i tylko Hvid był poinformowany o miejscu mojego pobytu. Rano przyniósł mi malutką walizkę i przekazał wieści.

-Pan James chodzi tak przybity, jak jeszcze go nie widziałem. Aż mi szkoda człowieka.

Prychnęłam pogarliwie. Człowieka! Dobre sobie, gdybyś ty, Hvid, wiedział co mówisz! 

-Taki z niego człowiek jak z koziej dupy trąba- mruknęłam do siebie po angielsku, a chłopak tylko niepewnie na mnie spojrzał, nie komentując.

Pół godziny później poinformował mnie, że powinnam iść, bo Amy zaraz będzie jechać, a w międzyczasie James powinien być zajęty z Koczkiem w gabinecie papierzyskami.

Chwyciłam więc torbę i cichutko, prawie jak moja znajoma mysz-tylko bez przyśpiewek- zbiegłam ze schodów. Na wszelki wypadek obrałam najkrótszą trasę do przednich dni, prowadzącą przez jedne drzwi, salę balową (jak w średniowieczu..) i drzwi wyjściowe.

Dziecko urodzone pod pechową gwiazdą zawsze będzie miało zepsute życie. Będzie się czuło do niczego, wiecznie poniżone, wiecznie obsypywane sarkastycznymi, złowieszczo rozbawionymi uśmieszkami. A przynajmniej tak będzie się czuło, choć większość z tych uśmieszków i spojrzeń wcale nie miało mieć takiego wydźwięku. 

Skąd ta wstawka o pechowych gwiazdach? Moja jebana gwiazdka musi być niesamowicie pechowa. Nigdy nie pozwoli mi ułożyć sobie szczęśliwego życia, pocieszyć się chociaż głupim obrażaniem, takim bardziej na żarty. 

To co zobaczyłam w sali balowej zrobiło na mnie takie wrażenie, przyprawiło o taki zawrót głowy, że nici wyniknęły z całego tego skradania się, bo torba gwałtownie upadła mi na podłogę, a huk rozszedł się echem między pustymi ścianami, przykuwając spojrzenie obydwu obecnych tu prócz mnie osób.

W jednym momencie zniknęło zauroczenie. Gdzieś zapodziało się to śliczne wspomnienie budzące motylki w brzuchu- obraz zwiniętego w kłębek Jamesa z moją poduszką w objęciach. 

Pozostało jedno, dosadne zdanie, kołaczące się po głowie.

Faceci. To. Chuje.

Amen.

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz