Ciężko usiadłam na wygodnym krześle w pokoju, który był biurem dyrektora, a aktualnie zebrały się tu osoby, których sprawa dotyczyła bezpośrednio. Ja, mama, tata i siostra plus rodzice Dannyla i Shy.
-O drugiej przyjdzie tu człowiek chcący ustalić wszystko związane z zaręczynami...
-Nie zapędzajcie się tak- wtrąciłam wściekła.
-Słucham?- tata wyglądał, jakby zaraz miał zamiar mnie przełożyć przez kolano i spuścić porządne lanie. Pierwsze w moim życiu.
-Dlaczego to akurat ja mam być tą narzeczoną? Co? Możecie przecież podstawić tam Ty, a ja zniknę z tąd na zawsze, tak jak planowałam. Nikt nie będzie wiedział, że to nie ta dziewczyna...
-Lynn!- oburzyła się w końcu moja matka, a jej włosy zaczęły fruwać wokół jej czerwonej od gniewu buźki. Ojciec czule pogłaskał jej ramię, a mnie zemdliło.- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że to nie przejdzie, po co wogóle poddajesz takie pomysły...
Nim zdążyłam rozpocząć wojnę w idealnej rodzince, Tylor przestała w ciszy studiować coś co wyglądało jak kartoteka, a na wierzchu teczki wypisano zgrabnie "James Afins".
Zaczęła ją za to studiować na głos, niemal doprowadzając mnie do szału.
-James Afins, dwadzieścia pięć lat, najstarszy wolny potomek głowy klanu Afinsów, syn Gregora i Matildy. Książę na Sumbie... Gdzie jest ta Sumba?- przerwała i spojrzała na mnie, na co bez wahania odpowiedziałam.
-Około dziesięć stopni kierunku południowego i sto dwadzieścia wschodniego.
-Tak, bo ja mam mapę w głowie tak jak ty, mądralo- burknęła siostra.
-Wyspa Jawa, na północny zachód od Australii.. Kojarzysz?- przytaknęła.- Bardzo blisko niej.
-Okej, dajemy dalej. Tak więc, James jest bardzo zamożny, wyspa słynie z upraw drogocennych przypraw. I jest tam świetny klimat. Po zawarciu związku małżeńskiego zostanie orzeknięty królem, a potomkowie będą dzierżyć władzę na wyspie z pokolenia na pokolenie, choć wysepka została wykupiona zaledwie trzy lata temu.
-Skoro są tacy bogaci, to po co im sojusz?
-Dla przedłużenia linii Afinsów- prychnęła Ty, jakby ta wiedza była tak oczywista, że przedszkolak by się domyślił.- Ich plemię jest już bardzo mocne spokrewnione, nie może założyć zadnego związku, żeby nie był on jakimś kazirodczym czy jak inaczej to nazwać.
-Jakoś na prawdę mało mnie to interesuje- prychnęłam.- Mało bab jest na świecie?
Do rozmowy chciała się po raz pierwszy wtrącić babcia Ochich, ale ktoś ją powstrzymał- pukając do drzwi. Mama zerknęła na zegar, a ja mimowolnie podążyłam za jej wzrokiem. Punkt druga. Ktoś ma albo wyczucie czasu albo próbuje być zabawny.
Ojciec otworzył drzwi, a tęgi jegomość wtoczył się do środka, drętwiejąc na moment widząc mnie- zabijającą wszystkich i wszystko dookoła samym wzorkiem gotkę. Z pewnością modlił się właśnie, by James'owi nie dostało się tak okropne stworzenie jak ja. Upss... Peszek!
Włączyłam się dopiero po chwili, gdy rozmowa toczyła się już pewnym torem, a tłuścioszek przełknął informację, że to jednak ja mam być tą narzeczoną od siedmiu boleści.
-Zaręczyny mają sie odbyć w dzień osiemnastych urodzin panny Lynn, na wyspie, w obecności najbliższej rodziny obydwojga i chętnych gości.
-Niby dlaczego na wyspie? Nie lepiej, jakby Jego Wielmożność sam się tu pofatygował? Byłaby jedna osoba, a nie dwadzieścia, czy nawet więcej. Ekonomicznie, mniej paliwa na samoloty...
-Na Sumbie nie ma lotniska, panienko- powiedział pod nosem, najbliższe, obsługujące duże linie lotnicze jest w Australii...
-Ah, tak! A więc z Australii kajakiem na wyspę, może jeszcze w sukience, żeby wpaść od razu na uroczystość- ironizowałam, a facet zrobił się jeszcze bardziej czerwony niż moja mama, której włosy dosłownie chciały przylepić się do sufitu od frustracjii uciekającej w postaci Magii.
- Książę nie może osobiście zjawić się tutaj, ponieważ zaręczyny mają być przeprowadzone w obecności ludzi z wyspy.
Jakie to jest nienormalne! Ja pitole, normalnie. Przyleciałby tu, przy wszystkich byśmy odprawili ten cyrk, a potem- skoro już muszę- odwalilibyśmy tą szopkę w samotności na wyspie, przed samym tłumem, a nie targać całą rodzinkę, bo oni mi do szczęścia potrzebni, kurde!
-W najbliższym czasie po zaręczynach panienka będzie musiała się nauczyć duńskiego, jako języka urzędowego an wyspie...
-Znam duński- burknęłam.
Wstałam nagle i wyszłam, starając się trzasnąć drzwiami najmocniej jak się dało. Ruszyłam do "swojego" pokoju, by przegrzebać internet. Sumba. PONAD trzy hotele, "każdy znajdzie coś dla siebie"... Wohoo, co za luksus!
Nyale- ważne bóstwo, symbol boskości, płodności- pieprzenie...
Pasala, ceremonialny pokaz bitewny. Umieranie na prawdę, nie tylko udawane. Akurat w dzień moich urodzin, niech ich...
Odechciało mi się normalnie... Wyłączyłam stronę z tradycjami, by przejść na tą, gdzie rezerwuje się bilety. Nowy Jorku, wracam, by się pożegnać!
Żegnj, piękne mieszkanko. Żegnaj normalna, ludzka szkoło. Żegnajcie przyjaciele! I żegnaj Tonny...
Swoją drogą, to wspaniałych mam przyjaciół- mieliśmy się wczoraj spotkać o dziewiątej w klubie, a jakoś żaden osobnik/osobniczka nie zainteresował się moją nieusprawiedliwioną nieobecnością.
Spojrzałam na telefon, chcąc prosić Tonny'ego o spotkanie. Chcąc nie chcąc, będę musiała z nim zerwać. Ups... Rozładowany, to może jednak się martwili...
Wybrałam numer po chwili szamotaniny z ładowarką.
-Halo? Lynn? Gdzie ty jesteś? Nie odzywasz się od wczoraj- usłyszałam jego niski głos, gdzie pobrzmiewała nutka niecierpliwości.- Byłem rano u ciebie, ale nikt nie otworzył. Co się dzieje?
-Tonny, jest w Bringston. Będę spowrotem jutro pod wieczór, moglibyśmy się spotkać?
-To nie zabrzmiało dobrze.
-Bo nie miało tak zabrzmieć.
-Dobra, wpadnę do ciebie, tylko powiedz o której będziesz. Mogę cię nawet zabrać z lotniska. Kocham cię, mała.
-Mhmm- mruknęłam niepewnie, na ten czuły ton, który słyszałam tak żadko.- Pa pa...
Rozłączyłam się, nim zaczął wysuwać swoje podejrzenia.~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drobny bonusik, bo mnie przeraża ta pustka w zakłdace "Twórz" XP
Jakie wnioski? Da się to czytać? :D
Elfik
CZYTASZ
Lynn
RomanceDruga część opowiadania pt "Shy" Losy córki głównej bohaterki poprzedniej części. Lynn zmuszona warunkami sojuszu- wyjeżdża na odległą od domu wyspę, by wyjść za mąż za księcia na tym kawałku ziemi. Przekonajmy się, co z tego wyjdzie...