21.

545 39 15
                                    

    Wyszłam na taras, stając niedaleko brzegu basenu i wystawiłam twarz do słońca, uśmiechnęłam się delikatnie.
    I nagle, czując że coś mnie łapie i unosi, pisnęłam głośno. Naraz usłyszałam śmiech Jamesa. Okręcił mnie i położył na ziemi, całując w szyję.
    -Dzień dobry, moja księżniczko- wyszeptał.
    -Idiota- warknęłam, chcąc się odsunąć, ale on tylko oplótł mnie ramionami i zachichotał.
    Coraz bardziej podoba mi się takie czułe zachowanie. Ba! Ja się w tym zakochuje. Zakochuje się w Jamesie...
    -Wiesz, mała, jest jedna rzecz, która mnie dręczy- westchnął nagle.- Czy kiedy my... To był...
    Biedny, nie wiedział jak dokończyć pytanie.
    -Tak, to był mój pierwszy raz- przytaknęłam cicho, patrząc na błyszczącą taflę wody i splatając swoje palce z jego.
    -Dlaczego nie powiedziałaś?
    -A pytałeś?- roześmiałam się, patrząc na niego z ukosa.
    Odwzajemnił uśmiech i wolną dłonią odwrócił moją twarz, by wpić się w moje usta.
    -Przestań robić taki mocny makijaż. Wyglądasz jak jakiś zbir- poprosił.
    -Nie ma mowy!- zaprotestowałam gwałtownie.
    -Mhmm- przytaknął z rozmysłem.- Więc wciąż będę szukał sposobu, żebyś musiała go zmyć, aż wreszcie będziesz zmęczona nakładaniem tego dziadostwa...
    -Życzę powo...- reszta moich słów została zatopiona chlorowaną wodą z basenu.
    Cóż za szczęście, że nie zdążył rozplątać naszych palców, teraz oboje usiłowaliśmy złapać oddech, wynurzając się spod wody.
    -Nie musisz mi go życzyć- roześmiał się, otrzepując głowę z wody gwałtownym ruchem.- Moja misja zakończy się powodzeniem wcześniej niż miesiąc się zakończy.
    -Zostało ci mniej niż dwa tygodnie, kochanie- powiedziałam sarkastycznie.
    Mężczyzna przetarł kciukami pod moimi oczami, ścierając rozmywający się tusz.
    -Puść mnie, muszę iść nałożyć nową warstwę "dziadostwa", nie chcę aż tak wszystkich straszyć.
    -Dla mnie i tak jesteś piękna i mogłabyś tak chodzić cały dzień- uśmiechnął się, a jego wzrok był rozmarzony, może rozkochany.
    Choć to może moje rozkwitające uczucie pragnęło wzajemności i chciało zobaczyć coś ciepłego w jego oczach.
    -Przestań- mruknęłam, czerwieniąc się i będąc wściekła, że makijaż tego nie zakrywa.
    -Moja piękna, najśliczniejsza narzeczona- wyszeptał, przyciągając mnie za nadgarstki i delikatnie muskając moje usta.
    -Przestań słodzić- mruknęłam, zamykając oczy, wczuwając się w czułość płynącą z jego dotyku.
    Zawahał się na moment, więc otworzyłam oczy.
    -Nie wiem, czy to jest odpowiedni moment, ale czy myślałam może o naszym ślubie.
    -To rzeczywiście nie jest odpowiedni moment- oznajmiłam, a blask w jego oczach zniknął.- Porozmawiamy o tym po śniadaniu.
    Żeby się nie roześmiać z jego zszokowanej miny, opuściłam basen i pobiegłam do pokoju.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie chcąc słyszeć żadnych protestów, po śniadaniu James pociągnął mnie do biblioteki, gdzie z westchnieniem opadł na puchaty szezląg i pociągnął mnie na swoje kolana.
    -Ta kucharka chce nas utuczyć, zauważyłaś?-zapytał, przymykając oczy.
    -W jakim sensie?- zmarszczyłam brwi, spinając się w oczekiwaniu na ciężki temat.
    -Zawsze, gdy zostawiam niedojedzony posiłek ona znajduje jakiś sposób, żeby to we mnie wmusić. Też tak masz?
    -Nie- roześmiałam się.- Widocznie wydaje się jej, że straszne z ciebie chucherko. A z tobą wcale nie jest tak źle- zauważyłam, klepiąc go lekko po boku.
    -Nie pozwalaj sobie!- pisnął, udając obrażonego.
    Ze śmiechem położyłam głowę na jego ramieniu i przesunęłam nosem po lini szczęki. Westchnął.
    -Możemy wrócić do tematu z basenu?
    -Być może najwyższy czas...
    -Więc? Jak myślisz?
    Odetchnęłam powoli i pomyślałam jeszcze przez chwilę.
    -Ja... Wiesz...
    -Nie jesteś na to gotowa, prawda? Na tą rozmowę?
    -Na rozmowę jestem gotowa, po prostu na ślub jest chyba jeszcze odrobinę za wcześnie.. Coś mi mówi, żeby nie spieszyć się aż tak bardzo.
    -Rozumiem, maleńka. A co powiesz na to, żeby zacząć to bardzo powoli organizować?
    -Bardzo, bardzo powoli?- uniosłam głowę i spojrzałam na niego poważnie.
    -Bardzo, bardzo, bardzo... Tak bardzo, by wszystko było uzgodnione, gdy się zdecydujesz- szepnął.
    Objęłam go za szyję i przytuliłam się. Żeby ta chwila trwała już wiecznie. Taka słodka, że aż mdli, a jednak co innego obserwować taką sytuację z boku, a co innego się w takiej sytuacji znajdować.
    Otworzywszy oczy zauważyłam napis na półce z książkami: "Historia".
    -Masz tu coś o historii wyspy?
    Odwrócił się powoli i spojrzał na regał.
    -Cała trzecia półka jest o Sumbie. Trzecia od dołu.
    Wstałam i ruszyłam do wskazanej półki. Znalazłam coś o mitach i legendach więc zabrałam niewielki tom i wróciłam na szezlong, siadając obok Jamesa, co widocznie mu się nie spodobało, szybko to sobie jednak zrekompensował, kładąc głowę na moich kolanach, w czasie, gdy ja przeczesywałam tekst mówiący o bóstwie.
    Usłyszałam jakiś piskliwy głosik, podśpiewujący sobie "Jeść, jeść, jeść, zjadła bym serka kęs.." i tak w kółko.
    -Kto tak śpiewa?- szepnęłam, marszcząc brwi.
    James skupił się, wsłuchując w otoczenie.
    -Ja słyszę tylko mysz piszczącą gdzieś w rogu- mruknął.- Po za tym, głucha cisza.
    Spojrzał na mnie podejrzliwie. Ruszył za głosem stworzonka i szybko jej złapał, chyba ma w tym wprawę. Podczas, gdy on razem z myszą zbliżał się w moją stronę, śpiewanie delikatnie przybierało na sile.
    Znów włączył mi się tryb gadania ze zwierzakami. Świetnie.
    -Jeść, jeść, jeść, zjadłabym serka kęss! Głupi ludzie, daliby mi wreszcie spokój, czy to jest jakieś przestępstwo, że myszka chce sobie coś przekąsić? Bałwany jedne!- piszczała dalej, a ja się oburzyłam.
    -Tylko nie bałwany!- mruknęłam, a zarówno James, jak i mysz wyglądali, jakby ich Meduza zamieniła w kamień.
    -O kurka- mruknęli jednocześnie, choć żadne nie mogło zrozumieć drugiego.
    -Rozmawiasz ze zwierzętami- spojrzał na mnie mało przyjaźnie James, aż mnie ciary przeszły.
    -T-tak, Pani Matka dała mi kawałek megalitu i ...- właściwie to nie wiem, co chciałam powiedzieć, za bardzo się teraz bałam tej jego dziwnej miny, by wymyślić coś sensownego.
    Schylił się i położył mysz, która uciekła podśpiewując w szybszym tępie "Jeść, jeść, jeść, na jedzenie wciąż mam chęć, zjadłabym, serka kęs!". James w tym czasie pochylił się gwałtownie, przyciągnął mnie do siebie i zamykając w ciasnym uścisku zaczął się kręcić, mamrocząc coś o wyborze, przeznaczeniu i jeden Nyale chyba wie, o czym jeszcze.
    -James- sapnęłam,- dusisz mnie, do diaska!
    -Och, przepraszam! Po prostu się cieszę..
    -Zauważyłam- zmarszczyłam brwi, odsuwając się od niego i kładąc ręce na biodra spojrzałam podejrzliwie.- Tylko z czego?
    -Z postępów i dobrych znaków, najmilsza!- roześmiał się i praktycznie zaczął tańczyć po bibliotece.
    -James! Do cholery! O co ci chodzi? Jakie postępy?
    -Wszystko w swoim czasie- chwycił moją twarz w obie dłonie i złożył gwałtowny pocałunek na moich ustach.- W swoim czasie, maleńka!
    Po czym wybiegł.
    Cóż, dzień pełen niespodzianek...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W podziękowaniu za wszystkie votes i komentarze, które się uzbierały podczas mojej nieobecności <3

Happy New Year!!

Elfik

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz