Wyszłam na taras, stając niedaleko brzegu basenu i wystawiłam twarz do słońca, uśmiechnęłam się delikatnie.
I nagle, czując że coś mnie łapie i unosi, pisnęłam głośno. Naraz usłyszałam śmiech Jamesa. Okręcił mnie i położył na ziemi, całując w szyję.
-Dzień dobry, moja księżniczko- wyszeptał.
-Idiota- warknęłam, chcąc się odsunąć, ale on tylko oplótł mnie ramionami i zachichotał.
Coraz bardziej podoba mi się takie czułe zachowanie. Ba! Ja się w tym zakochuje. Zakochuje się w Jamesie...
-Wiesz, mała, jest jedna rzecz, która mnie dręczy- westchnął nagle.- Czy kiedy my... To był...
Biedny, nie wiedział jak dokończyć pytanie.
-Tak, to był mój pierwszy raz- przytaknęłam cicho, patrząc na błyszczącą taflę wody i splatając swoje palce z jego.
-Dlaczego nie powiedziałaś?
-A pytałeś?- roześmiałam się, patrząc na niego z ukosa.
Odwzajemnił uśmiech i wolną dłonią odwrócił moją twarz, by wpić się w moje usta.
-Przestań robić taki mocny makijaż. Wyglądasz jak jakiś zbir- poprosił.
-Nie ma mowy!- zaprotestowałam gwałtownie.
-Mhmm- przytaknął z rozmysłem.- Więc wciąż będę szukał sposobu, żebyś musiała go zmyć, aż wreszcie będziesz zmęczona nakładaniem tego dziadostwa...
-Życzę powo...- reszta moich słów została zatopiona chlorowaną wodą z basenu.
Cóż za szczęście, że nie zdążył rozplątać naszych palców, teraz oboje usiłowaliśmy złapać oddech, wynurzając się spod wody.
-Nie musisz mi go życzyć- roześmiał się, otrzepując głowę z wody gwałtownym ruchem.- Moja misja zakończy się powodzeniem wcześniej niż miesiąc się zakończy.
-Zostało ci mniej niż dwa tygodnie, kochanie- powiedziałam sarkastycznie.
Mężczyzna przetarł kciukami pod moimi oczami, ścierając rozmywający się tusz.
-Puść mnie, muszę iść nałożyć nową warstwę "dziadostwa", nie chcę aż tak wszystkich straszyć.
-Dla mnie i tak jesteś piękna i mogłabyś tak chodzić cały dzień- uśmiechnął się, a jego wzrok był rozmarzony, może rozkochany.
Choć to może moje rozkwitające uczucie pragnęło wzajemności i chciało zobaczyć coś ciepłego w jego oczach.
-Przestań- mruknęłam, czerwieniąc się i będąc wściekła, że makijaż tego nie zakrywa.
-Moja piękna, najśliczniejsza narzeczona- wyszeptał, przyciągając mnie za nadgarstki i delikatnie muskając moje usta.
-Przestań słodzić- mruknęłam, zamykając oczy, wczuwając się w czułość płynącą z jego dotyku.
Zawahał się na moment, więc otworzyłam oczy.
-Nie wiem, czy to jest odpowiedni moment, ale czy myślałam może o naszym ślubie.
-To rzeczywiście nie jest odpowiedni moment- oznajmiłam, a blask w jego oczach zniknął.- Porozmawiamy o tym po śniadaniu.
Żeby się nie roześmiać z jego zszokowanej miny, opuściłam basen i pobiegłam do pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Nie chcąc słyszeć żadnych protestów, po śniadaniu James pociągnął mnie do biblioteki, gdzie z westchnieniem opadł na puchaty szezląg i pociągnął mnie na swoje kolana.
-Ta kucharka chce nas utuczyć, zauważyłaś?-zapytał, przymykając oczy.
-W jakim sensie?- zmarszczyłam brwi, spinając się w oczekiwaniu na ciężki temat.
-Zawsze, gdy zostawiam niedojedzony posiłek ona znajduje jakiś sposób, żeby to we mnie wmusić. Też tak masz?
-Nie- roześmiałam się.- Widocznie wydaje się jej, że straszne z ciebie chucherko. A z tobą wcale nie jest tak źle- zauważyłam, klepiąc go lekko po boku.
-Nie pozwalaj sobie!- pisnął, udając obrażonego.
Ze śmiechem położyłam głowę na jego ramieniu i przesunęłam nosem po lini szczęki. Westchnął.
-Możemy wrócić do tematu z basenu?
-Być może najwyższy czas...
-Więc? Jak myślisz?
Odetchnęłam powoli i pomyślałam jeszcze przez chwilę.
-Ja... Wiesz...
-Nie jesteś na to gotowa, prawda? Na tą rozmowę?
-Na rozmowę jestem gotowa, po prostu na ślub jest chyba jeszcze odrobinę za wcześnie.. Coś mi mówi, żeby nie spieszyć się aż tak bardzo.
-Rozumiem, maleńka. A co powiesz na to, żeby zacząć to bardzo powoli organizować?
-Bardzo, bardzo powoli?- uniosłam głowę i spojrzałam na niego poważnie.
-Bardzo, bardzo, bardzo... Tak bardzo, by wszystko było uzgodnione, gdy się zdecydujesz- szepnął.
Objęłam go za szyję i przytuliłam się. Żeby ta chwila trwała już wiecznie. Taka słodka, że aż mdli, a jednak co innego obserwować taką sytuację z boku, a co innego się w takiej sytuacji znajdować.
Otworzywszy oczy zauważyłam napis na półce z książkami: "Historia".
-Masz tu coś o historii wyspy?
Odwrócił się powoli i spojrzał na regał.
-Cała trzecia półka jest o Sumbie. Trzecia od dołu.
Wstałam i ruszyłam do wskazanej półki. Znalazłam coś o mitach i legendach więc zabrałam niewielki tom i wróciłam na szezlong, siadając obok Jamesa, co widocznie mu się nie spodobało, szybko to sobie jednak zrekompensował, kładąc głowę na moich kolanach, w czasie, gdy ja przeczesywałam tekst mówiący o bóstwie.
Usłyszałam jakiś piskliwy głosik, podśpiewujący sobie "Jeść, jeść, jeść, zjadła bym serka kęs.." i tak w kółko.
-Kto tak śpiewa?- szepnęłam, marszcząc brwi.
James skupił się, wsłuchując w otoczenie.
-Ja słyszę tylko mysz piszczącą gdzieś w rogu- mruknął.- Po za tym, głucha cisza.
Spojrzał na mnie podejrzliwie. Ruszył za głosem stworzonka i szybko jej złapał, chyba ma w tym wprawę. Podczas, gdy on razem z myszą zbliżał się w moją stronę, śpiewanie delikatnie przybierało na sile.
Znów włączył mi się tryb gadania ze zwierzakami. Świetnie.
-Jeść, jeść, jeść, zjadłabym serka kęss! Głupi ludzie, daliby mi wreszcie spokój, czy to jest jakieś przestępstwo, że myszka chce sobie coś przekąsić? Bałwany jedne!- piszczała dalej, a ja się oburzyłam.
-Tylko nie bałwany!- mruknęłam, a zarówno James, jak i mysz wyglądali, jakby ich Meduza zamieniła w kamień.
-O kurka- mruknęli jednocześnie, choć żadne nie mogło zrozumieć drugiego.
-Rozmawiasz ze zwierzętami- spojrzał na mnie mało przyjaźnie James, aż mnie ciary przeszły.
-T-tak, Pani Matka dała mi kawałek megalitu i ...- właściwie to nie wiem, co chciałam powiedzieć, za bardzo się teraz bałam tej jego dziwnej miny, by wymyślić coś sensownego.
Schylił się i położył mysz, która uciekła podśpiewując w szybszym tępie "Jeść, jeść, jeść, na jedzenie wciąż mam chęć, zjadłabym, serka kęs!". James w tym czasie pochylił się gwałtownie, przyciągnął mnie do siebie i zamykając w ciasnym uścisku zaczął się kręcić, mamrocząc coś o wyborze, przeznaczeniu i jeden Nyale chyba wie, o czym jeszcze.
-James- sapnęłam,- dusisz mnie, do diaska!
-Och, przepraszam! Po prostu się cieszę..
-Zauważyłam- zmarszczyłam brwi, odsuwając się od niego i kładąc ręce na biodra spojrzałam podejrzliwie.- Tylko z czego?
-Z postępów i dobrych znaków, najmilsza!- roześmiał się i praktycznie zaczął tańczyć po bibliotece.
-James! Do cholery! O co ci chodzi? Jakie postępy?
-Wszystko w swoim czasie- chwycił moją twarz w obie dłonie i złożył gwałtowny pocałunek na moich ustach.- W swoim czasie, maleńka!
Po czym wybiegł.
Cóż, dzień pełen niespodzianek...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W podziękowaniu za wszystkie votes i komentarze, które się uzbierały podczas mojej nieobecności <3
Happy New Year!!
Elfik
CZYTASZ
Lynn
RomanceDruga część opowiadania pt "Shy" Losy córki głównej bohaterki poprzedniej części. Lynn zmuszona warunkami sojuszu- wyjeżdża na odległą od domu wyspę, by wyjść za mąż za księcia na tym kawałku ziemi. Przekonajmy się, co z tego wyjdzie...