Na nogi postawiły nas opętańcze krzyki gdzieś w pobliżu. Razem z Jamesem niemal zderzyliśmy się barkami w drzwiach, ale to ja okazałam się szybsza o milisekundę. I gdyby nie to niecodzienne zachowanie kogoś w tym domu, pewnie teraz śmiałabym się mu w nos.
Idąc za wrzaskami spotkałam Tylor, która przerażona, w skąpej pidżamie przecierała jeszcze oczy i próbowała się zorientować w sytuacji, stojąc na korytarzu. Pobiegłam kawałek od jej pokoju, ale zawróciłam i otwarłam drzwi, które minęłam.
-Co ja tu, kurwa, robię!- darł się Tonny, siedząc w kącie i targając się za włosy, głowę chował między kolanami.- Czego ode mnie chcecie?!- dodał, słysząc, że ktoś wszedł do pokoju.
Pokój tymczasem.. Wyglądał jak pobojowisko. Wszystko wyrozwalane, potłuczone lusterko od przewróconej toaletki. Rozrzucona po pokoju pościel. Masakra.
W końcu chłopak podniósł wzrok.
-Lynn?- szepnął.
Nie wiedział gdzie jest? Ma rozdwojenie jaźni? Czy faktycznie oszalał, tak jak przypuszczałam wczoraj?
-Dlaczego tu jestem? Co wam zrobiłem?! Po co to cholerne porwanie- idiota histeryzował jak baba.
Podeszłam do niego i zastosowałam środek uspokajający wypróbowany wczoraj na Jamesie. Przyłożenie w policzek z otwartej dłoni ma zbawienne skutki dla moich uszu. Tonny zamilkł.
Chwyciłam go za policzki i spojrzałam prosto w oczy.
-Nikt cię nie porwał, debilu, a teraz siadaj, musimy porozmawiać.
Wczoraj po akcji na podjeździe nic nie udało nam się ustalić oprócz tego, że Tylor stwierdziła zastosowanie na nim silnego uroku. Potem co chwila zapadał w sen, budził się, patrzył nieprzytomnie w sufit. I tak w kółko, ale nie powiedział nawet słowa.
-Co ja tu robię?
-To ja powinnam zadać ci takie pytanie- niepostrzeżenie przysiadł się do nas na łóżko James i otulił mnie ramieniem od tyłu.
Tylor zajęła się powierzchownym sprzątaniem tego całego rozgardiaszu.
-Jak to?
-Zjawiłeś się tu wczoraj rano- wtrącił się James.- Zacząłeś smęcić jakieś głupoty, pocałowałeś MOJĄ narzeczoną i jeszcze pytasz, co tu robisz? Tak, również jesteśmy tego ciekawi.
-Jak to pocałowałem?- jęknął, kryjąc twarz w dłoniach.- To nie możliwe, przecież obiecałem, że nie będę się wtrącać do waszego szczęścia! Nie mogłem tego zrobić! Nic nie pamiętam!
-Ktoś rzucił na ciebie urok- wyjaśniła krótko Tylor.
Tonny zamarł, jakby coś sobie przypomniał, a potem krzywo się uśmiechnął.
-Niee- mruknął, jakby sam do siebie.- Ostatnią osobą jaką spotkałem była Andrea, to nie mogła być ona.
-Podła suka- mruknęłam odruchowo, wyrażając na głos swoje myśli.
-Lynn- upomniał mnie James, na co wzruszyłam ramionami.- Andrea jest czarnym magiem. To była ona. Jej czar na wyspie stracił moc szybciej niż tego chciała.
-Tak strasznie was przepraszam- ponownie Tonny wydał z siebie dźwięk przypominający kwilenie.- Czy mógłbym wrócić do domu?
-Za godzinę samolot będzie gotowy- odparł natychmiast James, uśmiechając się przyjaźnie.
CZYTASZ
Lynn
RomanceDruga część opowiadania pt "Shy" Losy córki głównej bohaterki poprzedniej części. Lynn zmuszona warunkami sojuszu- wyjeżdża na odległą od domu wyspę, by wyjść za mąż za księcia na tym kawałku ziemi. Przekonajmy się, co z tego wyjdzie...