-O czym to chciałeś porozmawiać? Tylko się streszczaj, mam na dziś plany...
-Więc je zmienisz- wtrącił się, próbując brzmieć na pewnego swoich racji.
-Nie pozwalaj sobie, gburze!- warknęłam.
Niemal wybuchnęłam śmiechem widząc, jak garbi ramiona i spogląda na mnie z niedowierzaniem. Ten facet ma być moim mężem? Zawsze rozglądałam się za kimś kto by mnie rozumiał, umiał rozbawić, pocieszyć, ale w odpowiedniej chwili stał by się uparty i odporny na mój oschły ton i zimny wzrok.
Tonny taki był.
James miał daleko do mojego ideału.
Ciężka droga przed tobą, chłopie, jeśli chcesz, żebym odnosiła się z szacunkiem do naszego małżeństwa.
Zza załomu domu wyłoniła się jakaś mega elegancka kobita, która już na pierwszy rzut oka robiła podejrzanie nieciekawe wrażenie. Eleganitsh sukienka, z tych tupy biurowego z wielkim dekoltem, mega szpilki antypowodziówki, idealny koczek i mocne perfumy o obrzydliwym zapachu.
Właściwie ten "zapach" był wyczuwalny już zanim zobaczyłam jej niby-idealną sylwetkę. I wcale nie wydawało się być perfumami, choć miało kwiatowy posmak, jeżeli tak się można wyrazić.
Zapach zła...
Skrzywiłam się widocznie, nie kryjąc obrzydzenia tą wonią. Tymczasem Koczek zbliżyła się niby-uwodzicielskim krokiem do Jamesa i wsunęła mu dłoń pod ramię, tym samym przerywając nie rozpoczętą jeszcze rozmowę.
-Dzień dobry, Jamie- posłała mu słodziutki (że aż przesłodzony) uśmiech i łaskawie zwróciła swoje puste spojrzenie na mnie.- Andrea Domashow- i znów zwróciła się do Krawacika, jak go od teraz będę nazywać.- Jest jeszcze kilka kwestii, które powinniśmy omówić do południa. Może przejdziemy do biura?
Cóż, ostatnie zdanie zabrzmiało w jej pulchnych ustach wyraźnie dwuznacznie, i to chyba nie tylko dla mnie. W każdym razie, czas zacząć zaznaczać swoje terytorium, niech sobie pizdunia nie myśli nie wiadomo czego.
-Afins, jestem w zdanie na prawdę wiele znieść, ale zdrady nie przełknę. Lepiej to zapamiętaj- ostrzegłam i odeszłam, zabierając swojego jedynego dawnego przyjaciela tutaj do pokoju.
Po drodze udało mi się zgarnąć Ulindah i usadzić na moim łóżku.
-Co wiesz o Andrei Domashow?
-Andi?- dziewczyna wyglądała na wyraźnie ucieszoną z momentu odpoczynku.- Andi jest osobistą asystentką pana Jamesa. I z tego co widać to ma ochotę zająć twoje miejsce. Po za tym potrafi mu nieźle namieszać w głowie swoimi uroczymi uśmieszkami i wielkimi cyckami, gdy pan James znika za rogiem ona robi nam piekło, bo nikt nie wyprasował jej ubrań. A przecież my tu nikomu nie prasujemy ubrań.
-Poważnie?- przerwałam jej, oszołomiona.- Nie zauważyłam jeszcze, żeby moje ciuchy były pomięte po praniu.
-Bo ty masz u mnie specjalne względy- puściła mi oczko, a ja ze śmiechem ją uściskałam jak starą przyjaciółkę.- W każdym razie, to zołza.
-I te jej perfumy...- mruknęłam, ale zamiast oczekiwanego prychnięcia, zobaczyłam zdziwienie.
-Jakie perfumy? To chyba jedyna rzecz w tej kobiecie, którą da się przetrwać, zwłaszcza, gdy się lubi zapach polnych kwiatów.
-Poważnie? Nie czujesz tego odoru, jakby jabłka się psuły?
-Nie, pierwszy raz słyszę coś takiego...
-Okej, może mi się coś wydawało...
Nim zdążyłam zacząć inny wątek, do drzwi ktoś zapukał, a następnie nie czekając na pozwolenie- wszedł do środka. Mister Krawacik miał bardzo nieciekawą minę. Uuu! Ktoś tu wreszcie stawia na upór... Pracujemy nad sobą, James, pracujemy...
CZYTASZ
Lynn
RomanceDruga część opowiadania pt "Shy" Losy córki głównej bohaterki poprzedniej części. Lynn zmuszona warunkami sojuszu- wyjeżdża na odległą od domu wyspę, by wyjść za mąż za księcia na tym kawałku ziemi. Przekonajmy się, co z tego wyjdzie...