11.

469 33 25
                                    

-Ja...

Zaciął się. Okej, miał swoją szansę na tłumaczenie, ale jako, że wolał otworzyć szerzej tą swoją wypacynkowaną buźkę i nie wyduszać z siebie ni dźwięku, więc mnie trzepnęła jeszcze większa nerwa.

-Ty? TY?! Jesteś normalnie... nienormalny!- bulwersowałam się, nie szczędząc krzyku i nadmiernej gestykulacji.- Nie znam cię, a ty nagle pojawiasz się w moim życiu, wchodzisz do niego z butami! To by się dało przeżyć, gdybyś zachowywał się jak facet, do kurwy nędzy! Nie przyjechałeś do mnie, to ja musiałam się pofatygować na jakąś pieprzoną wyspę. Według ciebie to i tak za mało dla mnie, bo postanawiasz mi zrobić wycieczkę krajoznawczą w stylu średniowiecznym, no bo co dla przyszłej narzeczonej zapewniać choć trochę wygody, niech się tłucze rozlatującym promem, do jasnej...

Nie zdążyłam już dokończyć ostatniego przekleństwa bo jakieś silne ręce złapały mnie i przerzuciły przez ramię, kierując się pospiesznie w stronę schodów do mojego pokoju. Po bielutkich łydkach poznałam Hvida.

-Co ty, do jasnej ciasnej, wyrabiasz?!- warknęłam na niego, ale na tyle cicho, by pozostała (mega oszołomiona) trójka z jadalni tego nie słyszała.

Chłopak okazał się rozumniejszy ode mnie i rozpoczął rozmowę dopiero, gdy drzwi za nim się zamknęły, a ja zostałam zrzucona na łóżko. Dosłownie, gruchnął mnie na materac jak worek ziemniaków.

-Droga księżniczko, rozumiem, że chcesz się przyzwyczajać do przyszłej roli, ale powinnaś pamiętać, że ciebie ten tytuł dopiero czeka, a James Afins już go posiada. To tak tytułem przypomnienia, ale zabrałem cię z tamtąd dlatego, żeby któryś z panów nie został dostał zawało albo nie został z wydrapanymi oczami...

Mimowolnie się roześmiałam. Miał rację, jeszcze chwila, a zaczęłabym James'a dźgać w klatę, a gdyby jeszcze próbował oponować- bez oporu dałabym mu conajmniej w twarz. Podniosłam się i przytuliłam do szczerzącego zęby w uśmiechu Sumbijczyka.

Oczywiście, ktoś postarał się, by i ta odrobinka humoru się ulotniła. Usłyszałam pókanie do drzwi i nim zdążyłam odpowiedzieć "Jeśli nie jesteś Ulindah, to spierdzielaj", drzwi się otworzyły, a w nich stanął James-książę-przyszły-dupkowaty-mąż.

Coraz gorzej ze mną- nawet nie mam odpowiedniego przezwiska na niego.

-Czego?- warknęłam, nie odsuwając się z objęć Hvida, czym Biały chyba się odrobinę zestresował.

-Powinniśmy porozmawiać, chłopcze, czy mógłbyś wyjść..?

-Nie- ucięłam, siadając na łóżku i krzyżując wyprostowane nogi w kostkach. Buńczucznie spojrzałam w śliczne oczy Jamesa.- Hvid tu zostanie, a my porozmawiamy jutro, jeśli będę miała czas i ochotę.

-Czas?- wyglądał, jakby chciał się roześmiać.

-Być może będę zajęta odnawianiem więzi z oderwanymi ode mnie przyjaciółmi z Nowego Jorku, albo zrobię sobię wycieczkę do najbliższej wioski, albo...

-Dobrze, zrozumiałem- mruknął i wycofał się niechętnie.

Roześmiałam się radośnie w momencie, gdy klamka wróciła do swojego prawidłowego położenia po jej puszczeniu. Poklepałam miejsce obok siebie, gdzie Hvid od razu przysiadł. Również nie krył uśmieszku.

-Nie powinnaś tego robić- prychnął.

-Daj spokój, ktoś go musi wychować- skrzywiłam się, jakbym mówiła o niewytresowanym od młodu psie, którego nagle właściciele chcą nauczyć zasad dobrego zachowania.- Opowiedz mi wreszcie, jak się robi ten Betel i dlaczego w pierwszej wiosce, którą odwiedziłam była papka, a w reszcie osad liść.

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz