EPILOG

314 36 25
                                    

Nasze życie toczyło się wręcz idealnie.

Urodziłam śliczną córeczkę (w ten sam dzień Pumcia urodziła pięć swoich słodziuchnych kociaków). Nazwałam ją Liv Vinder, a w wolnym tłumaczeniu z duńskiego śmiałam się, że jest "życiem zwycięzcy" lub "życiowym zwycięzcą".

Mała niemal od urodzenia pokazywała nam, jak silna magicznie jest. Potrafiła przelecieć z łóżeczka do naszego łóżka śpiąc, to tak na przykład. Mając zaledwie pół roczku unosiła przedmioty poprzez wskazanie ich pulchnym paluszkiem. 

Ponad to, mając roczek, wyczyniała cuda z wodą, unosiła całe strumienie, tworzyła dziwne kształty. Potrafiła nam za pomocą kilku kropli pokazać o co jej chodzi.

Nie mówiąc o tym, że kiedy już zaczęła mówić- to we wszystkich językach na raz, po czym zorientowaliśmy się z Jamesem, że musiała przejąć w genach całą moją wiedzę (ale na to naprowadził nas również fakt, że przed trzecimi urodzinami wyrecytowała mi wszystkie nazwy wysp z Polinezji Francuskiej, przy okazji każdą pokazując).

Moja mama była zachwycona tym wszystkim, choć zastanawiało ją, jak silne będzie dziecko z pokolenia jej prawnuków. Bo w naszej rodzinie to co trzecie pokolenie było naturalnie magiczne.

Shy wciąż coś trapiło, widziałam to, ale gdy pytałam- zbywała mnie. Aż pewnego dnia stwierdziła, że ma przeczucie, że to jeszcze nie koniec walki z Czarnymi. Nie możliwe, by Andrea poddała się od tak. 

Miała rację, ale ja wolałam nie zawracać sobie głowy skoro słuch po niej zaginął. Chciałam tylko, by sielanka moja, Jamesa i Liv trwała jak najdłużej, a najlepiej- już zawsze!



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ja pierdziu.. Nie wierzę normalnie, że to koniec "Lynn". O.o


No ale cóż, trzeba iść na przód, a dla zainteresowanych już niedługo będzie początek następnej części, tym razem o Liv.


(Tak z innej beczki, rozdziały miałam gotowe już w tamtym tygodniu, tylko ten chonerny internet.. -_- )


Pod 35-tym pojawiła się lista osób grożących mi za uśmiercenie Lynn... KOCHAM WAS, małpeczki, ale ona musi zginąć.. Na pocieszenie, przeczytajcie dokładnie dialog między Lynn i Jamesem przed momentem, gdy dziewczyna uciekła zwrócić swoje posiłki.. Tam jest klucz..


Jak ostatnio patrzyłam, to było całkiem sporo wyświetleń i gwiazdeczek, nie mówiąc o waszych kochanych komentarzach (to nic, że są tam groźby śmierci, karalne w naszym państwie <3 )


Czasami czułam się taka.. popularna.. Gdy wchodząc po kilku dniach nieobecności na watta widzę tyyylee gwiazdek i dwa razy tyle obserwacji..

Ach, co tam się będę rozpisywać..


Miło mi było pisać to opowiadanie dla was i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy! <3


Tradycyjnie, buziaczki


Elfik

LynnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz