Kolacja

787 28 15
                                    

-Hej Tola. Masz chęć na kolację ze mną? - uśmiechnęłam się słysząc głos w słuchawce.

-Oczywiście, z tobą zawsze Wiktor. O której?

-O matko to super. O dziewiętnastej po ciebie przyjdę. Co prawda kolacja będzie u mnie, ale co mi szkodzi przyjść po ciebie.

Zaśmiałam się lekko na jego słowa. Podpytałam jeszcze jak mam się ubrać, na co chłopak odpowiedział tylko, żebym ubrała się jak chcę. Mimo, że była dopiero czternasta i Wiktor od zawsze był moim przyjacielem zaczęłam się okropnie stresować. Co miałam na siebie ubrać? Sukienkę? Czy może lepiej dresy? Spędziłam przed szafą ponad dwie godziny, aby ostatecznie postawić na czarne spodnie i szary sweter, który tak właściwie był Wiktora. O równo dziewiętnastej usłyszałam dzwonek do drzwi, a otwierając je pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielki bukiet tulipanów.

-Miałem kupić róże, ale z niewiadomo jakich powodów nagle je znienawidziłaś, więc wziąłem tulipanki.

Uśmiech jaki zagościł na jego twarzy był jednym z tych ulubionych. Odebrałam od niego bukiet i wróciłam się do kuchni, w niej od razu wyciągając wazon i wkładając do niego kwiaty. Zamknęłam za sobą drzwi złapałam za rękę Wiktora tak jakbyśmy mieli isc gdzieś co najmniej godzinę a to były przecież dwa metry. W momencie, w którym chłopak przepuszczał mnie w drzwiach zadzwonił dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłam chłopaka i odebrałam telefon, który rozpoczął wszystkie moje problemy.

-Tosia? Tosia błagam, przyjedziesz do nas? - usłyszałam jakby zapłakany głos Pawła. Słyszałam jak przełyka łzy co wtedy zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Od razu po tych słowach rozłączył się przez co nawet nie zdążyłam zapytać o co mu chodziło.

-Okropnie przepraszam Wiktor. Muszę szybko jechać do Kacperczyków. Nie wiem co się stało... Paweł... Nie wiem zadzwonił do mnie i płakał. Przepraszam naprawde muszę jechać. - powiedziałam chaotycznie.

Brunet spojrzał na mnie smutno ale przytaknął i wrócił do siebie pozostawiając mnie samą na korytarzu. Szybko wbiegłam do mieszkania łapiąc za kluczyki samochodu.

-Wiedziałem, że się na to nabierze. - usłyszałam zaraz w wejściu.

-Co?

-Nic, po prostu wiedzieliśmy, że jakbyśmy zadzwonili do ciebie odrazu pytając czy przyjedziesz się napić to na pewno byś nie przyjechała.

-No oczywiście, że nie! Byłam umówiona.

-Ale skoro tu jesteś to się napij.

No i tak się to właśnie skończyło. Napiłam się z nimi dużo, a to z jakim zawiedzeniem Wiktor odbierał mnie kompletnie pijaną jedynie uświadamiało mnie jak bardzo zmieni się cała nasza relacja.

Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i nigdy nie ranić Wiktora.

(ten rozdział to według mnie totalna porażka. Mam nadzieję że jakoś da się go przeczytać. Część wszystkim :) )

Przyjaciele //Kinny Zimmer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz