Przejażdżka i problemy

641 30 9
                                    

Ważne pytanie na dole⬇️

-No halo? - zapytałam zdenerwowana. W tym momencie byłam akurat okropnie zajęta, a na dodatek ktoś do mnie dzwonił.
Zmęczenie doskwierało mi już od 2 dni, ale chciałam tylko nadrobić pilne sprawy, zanim wystartuje hotel 2.

-Witam słoneczko! - entuzjastyczny krzyk Wiktora wywołał wielki uśmiech na mojej twarzy. - Czy piękna pani chciałaby wybrać się na ostatnią przejażdżkę po mieście nocą z takim kimś jak Wiktor? W sensie ze mną...

-No nie zorientowałam się, że o ciebie chodzi. - przewróciłam oczami ze śmiechem - Ależ oczywiście, że bym chciała Wiktorze. O której?

-O 18? - zaproponował, a ja przetarłam twarz dłońmi.

-Wiesz, jestem mega zajęta i no... Dużo mam rzeczy do zrobienia i spraw do załatwienia jeszcze. Możemy przełożyć to na jeszcze później? - zapytałam z nadzieją.

Bałam się, że znów mnie zostawi. Starałam się zawsze znajdywać dla niego czas i możliwie jak najmniej wychodzić do chłopaków żeby się napić. Ze stresu zaczęłam obgryzać wszystkie skórki, czakałam na odpowiedź. Miałam nadzieję, że nie będzie ona brzmiała tak jak ostatnio.

-Tak, możemy.

-Ale nie zerwiesz ze mną? - wypaliłam.

Czy mogłam w spokoju załatwić co musiałam? Czy lepiej było rzucić to wszystko i nie narażać się na kolejne cierpienie?

-Jasne, że nie. Co to za głupie pytanie?

-Chciałam tylko się upewnić... Przepraszam muszę kończyć, buziaki cześć.

Rozłączyłam się i westchnęłam głęboko. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i zabrałam się za ponowne wypełnianie papierów.

***

Wróciłam do domu około dziewiętnastej. Rzuciłam torebką na łóżko i usiadłam pod ścianą od razu przyciągając kolana do brody.
Dlaczego zalałam się łzami?
Przecież miałam wszystko czego potrzebowałam. Miałam jedzenie, gdzie mieszkać, znajomych i najważniejsze - miałam Wiktora. Jakie były moje zmartwienia?
Być może to po prostu przez zmęczenie, niechęć do wszystkiego.
Narzekałam na wieczny brak czasu a całymi dniami siedziałam bo nawet nie miałam siły ruszyć palcem. Tak bardzo odzwyczaiłam się od czegokolwiek, że wykonywanie zwykłych czynności sprawiało mi wiele problemów. I choć byłam szczęśliwa gdzieś tam jednak, dawne myśli zostały.

-Tosia? Co się dzieje? - usłyszałam głos Jakowskiego w drzwiach pokoju.

Pokręciłam głową ocierając łzy. Nie chciałam by widział mnie w chwili słabości. Nawet sama nie wiedziałam do końca dlaczego się rozpłakałam, co więc miałam powiedzieć mu?
Kucnął przede mną i złapał mnie za dłonie.

-Chcesz to możemy nie robić jednak tej przejażdżki. Jaki jest w tym sens? Możemy posiedzieć tutaj, pooglądać coś albo nie wiem zamówić pizze czy nawet napić się wina. Ale powiedz tylko, co się stało? Coś ci ktoś powiedział? Zrobił?

Zaprzeczyłam. Właśnie tutaj tkwił cały problem. Nikt nic mi nie zrobił ani nie powiedział.

-Pojedziemy. To nic takiego... Chodź.

Podniosłam się i złapałam za bluzę leżącą na fotelu. Ubrałam ją na siebie i popędziłam do drzwi. Mimo wszystko łzy wciąż lały się z moich oczu. Nie kontrolowałam tego.
W korytarzu schyliłam się po buty, ubierając jednego jak i drugiego musiałam co chwilę robić przerwy gdyż łzy zamazywały mi obraz.

-Słoneczko... - przytulił mnie, a ja starałam się uspokoić.
-Nie ma co się smucić.

cześć serduszka!
Dzisiaj  raczej coś spokojniejszego no może oprócz tych wylanych łez 🙄
Ostatnio dostałam bardzo ciekawą opinię, otóż osoba która mi to napisała powiedziała że denerwuje ją Tosia.
Chce wiedzieć co o tym sądzicie. Denerwuje was czy nie?

Przyjaciele //Kinny Zimmer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz