pov Wiktor
Załamany stałem gdzieś na uboczu płaczącego tłumu. W czarnym garniturze, z czarnym parasolem. Padał deszcz, dokładnie tak jakby pogoda również w jakiś sposób chciała ją pożegnać.
-Zebraliśmy się tu dziś, aby pożegnać...
Zwróciłem swój wzrok na kapłana odprawiającego ceremonię. Kątem oka spojrzałem na ciemno dębową trumnę, lecz szybko odwróciłem głowę. Do moich oczu napłynęły łzy, a ręce zacisnęły się w pięści.
Czy to miał być już oficjalny koniec? Dlaczego ona to zrobiła?
Dlaczego mnie zostawiła?Zauważyłem Karola i Magdę, Juliusza zostawili pewnie z dziadkami.
Kochała zajmować się tym dzieckiem.
Dużo pytań zaprzątało moją głowę. Zmęczony wzrok swój znów umieściłem w tłumie. Starałem się wyszukać twarzy swojej dziewczyny. Chciałem by podeszła do mnie, przytuliła się do mojego boku jak zwykle i żebyśmy w spokoju mogli pójść do domu.
Nie znalazłem jej.
Patrząc na Mateusza obejmującego Ewę, swoją drogą dowiedzieliśmy się, że będą mieli dziecko, zastanawiałem się co dalej będzie z hotelem. W końcu, przerwaliśmy go by w godności odprawić jej pogrzeb. I tak nie dalibyśmy rady pisać piosenek. Kto byłby zdolny do robienia czegokolwiek po stracie tak bliskiej osoby? Na pewno nie my.
Kapłan wciąż coś wygłaszał.
Nie słuchałem.
Nie widziałem co mam robić.
Byłem zdolny tylko bezradnie stać z kamienną twarzą.
Mógłbym powiedzieć, że skończyły mi się łzy i nie mogłem płakać, ale życie to nie marny film na netflixie, żeby tak mówić.
Wiedziałem, że to był dopiero początek. Początek wszystkich problemów, załamań i słabości.
Już nie mogłem usłyszeć jej głosu, nie mogłem wmawiać jej, że nie może się głodzić. Już nigdy nie usłyszę dokładnej odpowiedzi na pytanie co robiła, gdy mnie nie było. Na samą myśl chciałem wyjść. Jak tchórz uciec z cmentarza oczekując, że moja dziewczyna pobiegnie za mną.
Oczekiwałem, że nie będzie zadawać żadnych pytań, przytuli mnie i jak zwykle rozświetli mój dzień jakimś żartem czy zwykłym uśmiechem, a po powrocie do domu oglądniemy razem film i napijemy się herbaty.Zacisnąłem usta czując posmak goryczy.
Byłem wściekły.
Tylko na co? Albo na kogo?
Na nią? Na pewno nie.
Na siebie?
Nie dopilnowałem jej. To po części była moja wina.Nie wiem czy to przez żal, nie czułem wtedy mrozu. Był styczeń, a ja z rozpiętą marynarką nawet nie drgnąłem z zimna, choć wszyscy dookoła poubierali się w najcieplejsze ubrania już od dłuższego czasu leżące na dnie ich szaf marnie czekając na użycie. Ja też marnie czekałem.
Czekałem aż wróci.
CZYTASZ
Przyjaciele //Kinny Zimmer
FanfictionPrzyjaciele z dzieciństwa. Ogólnie pisze to dla zabawy i w sumie z nudów. Miałam w głowie masę pomysłów i akurat kinny był pierwszą osobą która pokazała mi się w internecie gdy zastanawiałam się o kim mogłaby być ta książka. Przepraszam kinny :'( B...