Studio cz. 2

669 30 6
                                    

Dlaczego on miał blond włosy?

Po raz setny w ciągu godziny Wiktor  narzekał, że coś nie wyszło. Podszedł do Janusza i nachylił się nad nim odsłuchując tego co dotychczas udało mu się nagrać.

-Idę się przewietrzyć. I... chyba pójdę do domu. - oznajmiłam i uśmiechnęłam się lekko.

Marzyłam by już wrócić. Cała determinacja do pogodzenia się z wcześniej uleciała ze mnie w jednym momencie. Wyszłam na dwór i odpaliłam papierosa.

-To od ciebie chcę czegoś więcej.

Usłyszałam w swojej głowie wspomnienia kiedy tylko spojrzałam na gwiazdy. W ciągu tych trzech miesięcy patrzyłam w gwiazdy może dwa razy? Kochałam je najbardziej na świecie, a jednak unikałam ich, ponieważ wiedziałam, że gdy tylko je zobaczę od razu przypomnę sobie całą sytuację związaną z Wiktorem i pogrążę się jeszcze bardziej. A tego przecież nie chciałam.
Wróciłam wzrokiem na jezdnie, po której raz po raz przejeżdżało jakieś auto. Na grupę nastolatków po drugiej stronie, którzy widocznie dziś zabalowali.
Czy ja też taka byłam?
Patrząc na nich chciałam cofnąć się o kilka lat. Znów zagłębić się w imprezowaniu i obracać się tylko w towarzystwie Wiktora. Ponownie myśleć, że jestem nie wiadomo jak wielka będąc tak właściwie tylko marnym skrawkiem społeczeństwa nie wnoszącym nic większego niż rozpacz. Naprawdę myślałam, że robię dla ludzi tak wiele, jedyne co robiłam to marnowałam im tak cenny czas na słuchanie moich głupich piosenek. Były niby o moim życiu, a nawet obok niego nie stały. Odwzorowywały może tylko 1/3 tego co realnie się działo.

Roześmiałam się żałośnie. To wszystko było tak okropnie denne i nudne, że najzwyczajniej w świecie się roześmiałam. Stałe przerabianie tego samego stało się już po prostu żałośnie zabawne.

-Dalej śpisz w tej głupiej koszulce?- usłyszałam cichy głos za plecami.

-Nie jest głupia, to wciąż moja ulubiona.

Uniosłam lekko kącik ust, opowiadając równie cicho co Wiktor. Spojrzałam prosto w jego oczy. Tak dawno go nie widziałam, nie mogłam się na niego napatrzeć. Minęło max 5 minut kiedy ponownie się odezwałam.

-Taa... To ja już chyba pójdę, wiesz muszę jeszcze podlać kwiatki, dokończyć obraz i wyczyścić kota kuwecie... Znaczy kuwecie kota... Nie w sensie... Kurwa.

Przecież ja oddałam kota do mamy już ponad 4 miesiące temu. Uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło.

-Kuwetę kotu. - poprawił mnie z uśmiechem, ale szybko zmarszczył brwi. - Masz znowu Lolę? - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, on szczerze uwielbiał kotka.

Tego właśnie się obawiałam. Ze zapyta o tego kota.

-Nie... Nie mam... To cześć. - podrapałam się po głowie. Odwróciłam się na pięcie i szybko odeszłam w akompaniamencie jego głośnego śmiechu.

Tak bardzo za tym tęskniłam.

Wtedy myślałam, że już wszystko w porządku. Nie było.

Przyjaciele //Kinny Zimmer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz