Piękny lipcowy wieczór

530 30 22
                                    

[ja to tak tutaj po prostu zostawię]

Tego pięknego lipcowego wieczora spędzaliśmy czas u mnie na balkonie. Rozmawialiśmy o zwykłych głupotach, co chwilę doprowadzając siebie do śmiechu.

-Wiesz, nie mam pojęcia czy jestem dla ciebie dobrym chłopakiem. - odezwał się nagle. - Nie jestem pewny czy spełniam wszystkie wymogi z listy super chłopaka... O ile takie coś w ogóle istnieje. Nie kupuje ci kwiatów jakoś super często, nie chodzimy na randki do żadnych wyszukanych restauracji i nie całujemy się w żadnych miejscach publicznych. Wiem jednak, że ty nie lubisz obnosić się takimi prywatnymi sprawami i szczerze wierzę, że nasze siedzenia na balkonie, palenie papierosów, wspólne gotowanie czy nawet takie głupie żartowanie sobie z siebie nawzajem jest dla ciebie właśnie tą wystarczającą opcją. Mam nadzieję, że jest ci ze mną po prostu dobrze tak jak mi z tobą, że działa to w dwie strony i ja daje ci tyle szczęścia ile dajesz mi go ty.

Bez namysłu przytaknęłam głową. Tu nie było nad czym się zastanawiać. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Wiktor znów zabrał głos.

-I robię to tu i teraz. Na twoim balkonie w zwykły wieczór nie różniący się niczym od wszystkich innych. Czuję się trochę głupio bo każdy dobry chłopak na taką okazję zabiera dziewczynę w jakieś drogie i wystrzałowe miejsca. Mi bardziej zależy na twoim szczęściu niż na pieniądzach, a wiem że żadne inne miejsce nie cieszy cię tak bardzo jak ten mały balkonik pełen twoich roślinek.

Zmarszczyłam brwi przez chwilę zastanawiając się nad wypowiedziami chłopaka. Rozwiązanie znalazłam bardzo szybko, gdy tylko uklęknął na jedno kolano. Wyciągnął z kieszeni małe ozdobne pudełeczko i otwierając je ukazał piękny pierścionek.

-Tosia jesteś dla mnie najważniejszą osobą i proszę cię byś została nią aż do mojej śmierci. Czy chciałabyś?

-Wiktor...

Chciałam coś powiedzieć jednak łzy cisnące się do moich oczu kompletnie związały mi gardło. Patrzyłam prosto w zestresowane oczy chłopaka.

-Proszę powiedz czy się zgadzasz czy nie bo zaraz się rozpłacze.

Zaśmiałam się głośno. Nie miałam zamiaru nawet rozważać opcji odmówienia. Najzwyczajniej w świecie go kochałam i chciałam zostać przy nim już na całe życie. To było jedyne czego pewna byłam w stu procentach.

-Oczywiście, że chcę. - potwierdziłam patrząc na poszerzający się uśmiech chłopaka. - A ile pieniędzy za to dostanę? - zapytałam niewinnie po kilku minutach doprowadzając chłopaka do śmiechu. Ponieważ już wstał spojrzał na mnie z góry i wystawił rękę bym dała mu moją dłoń.

-Dwadzieścia tysięcy masz już na starcie za zgodę... - odpowiedział wciagając pierścionek na mój palec. -A później jeszcze pomyślimy. - dodał puszczając mi oczko.

-O nie nie, w takie szemrane układy to ja nie wchodzę. Da się jeszcze wycofać?

Przekrzywiłam głowę w prawo i zagryzłam wargę.

-Niestety panno Jakowska, już się pani zgodziła.

Na samą myśl o nazwaniu mnie nazwiskiem chłopaka zrobiło mi się ciepło na sercu. Pocałowałam go krótko w usta i z szerokim uśmiechem wtulilam się w jego ciało.

Przyjaciele //Kinny Zimmer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz