upojona bliskością

3.2K 122 119
                                    

Nie rozumieją wolności polegającej na tym, że czuje się na skórze dotyk wszechświata.”

— Tahereh Mafi, Dotyk Julii



Kiedy rozmawiałam ostatnim razem z moją matką na temat wyjazdu do Francji wydawało mi się, że jest to bardzo odległy termin i te dwa tygodnie będą się ciągnęły w nieskończoność. A może tylko myślałam, że przez ten czas wydarzy się coś, co uniemożliwi mi ten wyjazd, coś, co sprawi, że moja mama przestanie być tak uległa, przejrzy na oczy i postanowi mnie uziemić do końca roku szkolnego.

Nigdy w życiu bardziej się nie myliłam.

Dwa tygodnie minęły w zatrważającym tempie, chociaż były naprawdę intensywne.
Życie szkolne krążyło wokół dwóch rzeczy: odpowiedzi Uniwersytetów związku z przyjęciem na studia oraz szkolnym przedstawieniem, za które, w dużym stopniu, odpowiedzialna była moja przyjaciółka. Trzeba wiedzieć, że nasze liceum przykładało niesamowitą uwagę do corocznego przedstawienia absolwentów, które miało definitywnie kończyć naszą edukację w tej szkole. Każdy z naszego rocznika musiał chociaż w małym stopniu się do niego przyczynić, a jak można się spodziewać, to niby niewinne przedstawienie było naprawdę popularne w naszym mieście, a nawet i stanie. Nie pamiętam, kiedy zaczęła się ta diabelna tradycja, ale ludzie z całej Kalifornii potrafili odwiedzić Sacramento tylko na rzecz durnego, szkolnego przedstawienia.

Także waga wydarzenia była ogromna, co napawało stresem Amy, a jak ją to i mnie i Jacoba.

Z przyjemnością wzięłam udział wraz z kółkiem literackim do tworzenia scenariusza na tą okazję i szukanie aktorów do poszczególnych ról. Akurat casting był naprawdę przyjemny, zabawny i wraz z Amy dobrze się bawiłyśmy w trakcie. Co niemalże godzinę dostawałyśmy świeżo zaparzoną herbatę, którą przynosił nam Luke. Z jakiś nielegalnych źródeł musiał się dowiedzieć, że moja przyjaciółka jest miłośniczką sypanych, aromatycznych herbat i dosłownie je pochłania każdego dnia. Był, jak jej asystentka – przynosił napoje, spisywał uwagi, nawet dbał o to, żeby nie chodziła głodna. Wiedziałam, że była to rola wyznaczona przez dyrektora i była to jakaś forma kary, którą musiał wykonać chłopak, bo coś wspominał mi o tym Nate, ale nie miałam pojęcia, co on takiego narozrabiał, że skończył, jako pomocnik mojej przyjaciółki.
W każdym razie zaskarbił sobie jej sympatie, już po pierwszym tygodniu ich wspólnej pracy. Amy jest temperamentna, nerwowa i łatwo ją doprowadzić do szewskiej pasji, dlatego Luke'owi nie było z nią łatwo, tym bardziej, że nerwowych sytuacji było na pęczki. Jednak on to dzielnie znosił, latał z tymi herbatami, jak nienormalny, wysłuchiwał jej tyrad na temat braku kompetencji innych osób, a nawet wytrzymywał, gdy to ona krzyczała na niego.

Och, zabawnie było ich obserwować razem. Czasami miałam nawet wrażenie, że każda żywa, prawdziwa emocja na twarzy Amy sprawia, że Luke ją coraz mocniej lubił. Unosił delikatnie kąciki ust, gdy tylko zapędzała się niepotrzebnie i mówiła mu coś niemiłego, a zaraz po tym czerwieniła się i cicho przepraszała. Patrzył z uwagą, kiedy brała do rąk gorącą herbatę i niemal zawsze odzywał się, że powinna uważać, ona go nie słuchała, parzyła się w język i klęła pod nosem. Powstrzymywał uśmiech, a ja nie omieszkałam dodać od siebie, że powinna czasem go posłuchać.
Tu trzeba dodać, że Amy naprawdę starała się na niego nie patrzeć, trzymać odpowiedni dystans i po prostu robić wszystko, żeby on tylko nie zobaczył, jak na nią działa. A działał, oj, działał. Niemalże, co wieczór słuchałam o tym, jak ją denerwuje, potem zmieniałyśmy temat na coś innego, a pod koniec naszych rozmów cicho pytała, czy nie jest dla niego za oschła. Rumieniła się wtedy i odwracała wzrok, a ja zawsze odpowiadałam, że zna odpowiedź i nie muszę jej tego powtarzać.

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz