- I kto tu jest popierdolony?
Z świstem wypuściłam powietrze z ust.
Ty.
Na przemian odczuwałam palący wstyd i nieokiełznaną złość. Pragnęłam położyć się do łóżka i iść spać, całkowicie olewając denerwującego bruneta. W mojej głowie już cztery razy wertowałam pomysł z wyrzuceniem Shirley'a na zbity pysk. Chociaż wiedziałam, że nie mogę tego zrobić to złość i zmęczenie odbiły się na mnie tak mocno, że tylko tego chciałam.
Nigdzie, kurwa, nie idę. Nie ma takiej opcji.
- Masz wyjść z tego domu, tak jak wszedłeś. Teraz. - powiedziałam spokojnym głosem, powoli odwracając się do Nate'a.
Chłopak stał obok mojego łóżka z założonymi rękami na pierś. Jego brwi były mocno ściśnięte, a wyraz twarzy przypominał mi rozjuszonego buldoga francuskiego. Moja wypowiedzi najpewniej nie spodobała się brunetowi, a ja po prostu miałam to w dupie. W tym momencie nie obchodził mnie on i ten cały układ, bo w grę wchodziło moje zmęczenie.
Dodatkowo jeszcze byłam zestresowana tatą. Ta sprawa nie zaliczała się do sytuacji, które łatwo przychodzą i łatwo odchodzą. Łączyło się to z ogromnym dyskomfortem i strachem, każdy to wie, kto chociażby raz zaznał obawy o to, czy jego rodziciel jeszcze wróci do domu czy może w tej właśnie chwili opuścił go już na zawsze. Odczuwanie takiej niepewności można było porównać do odczuwalnego strachu przy rosyjskiej ruletce. W tej jednej chwili możesz umrzeć. Nie ważne czy razem z ciałem czy może tylko w środku. I tak jesteś martwy.
- Bez ciebie nigdzie nie idę. - moje przemyślenia przerwał szorstki głos Shirley'a. Atmosfera w momencie stała się dwa razy bardziej gęstsza i można by ją kroić nożem. Zacisnęłam usta w prostą linie i znowu zaczęłam się gotować. Co za uparty szczyl.
- Idziesz czy ci się to podoba czy nie. Nie mam zamiaru stąd nigdzie wychodzić. Jestem zmęczona i chce spać, tak więc masz stąd czym prędzej wyjść. - powiedziałam stanowczo, stając w identycznej pozycji, jak on. Brunet uniósł wyzywająco brew do góry, po czym westchnął pod nosem.
- Jak zwykle, uparta jak osioł. To zrobimy inaczej. - odparł bardziej neutralnym i obojętnym tonem, niż chwilę temu. Trochę mnie to przeraziło, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego jak bardzo ten chłopak jest przebiegły. - Albo grzecznie się ubierzesz i razem pojedziemy na imprezę, albo obudzę wszystkich w tym domu. Mógłbym cię siłą stąd zabrać, ale nie chce mi się nosić takiego słonia. - przewróciłam oczami na jego wypowiedź i również westchnęłam.
- Tak, zgadzam się zrobimy inaczej. Albo sam wyjdziesz, albo ja cię wyrzucę. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się słodko, co on tylko skwitował swoim śmiechem.
- Okej, czyli nie zrobisz tego dobrowolnie. - stwierdził, na co kiwnęłam głową.
- Widzisz, więc mam racje i...
- Rose było mówić wcześniej, że jesteś taka chętna, przygotował bym się! - jego donośny bas rozniósł się po całym pokoju, przerywając moją wypowiedź. Moje oczy powiększyły się do niewiarygodnych rozmiarów, a usta otworzyły się mimowolnie. Strach kolejny raz oblał moje ciało, a w głowie już widziałam mojego wściekłego ojca. Zakryłam dłonią usta, patrząc na Nate'a z niedowierzaniem w oczach, kiedy on bezczelnie się do mnie szczerzył.
- Co ty... - zaczęłam mówić coraz bardziej przerażona, jednak on znowu mi przerwał.
Chłopak głośno zajęczał, a ja z prędkością światła dobiegłam do niego i zakryłam ręką usta. W jego zimnych oczach zauważyłam iskierki radości. Moje serce wygrywało symfonie Beethovena, a oddech był płytki i nadludzko przyspieszony. Wtedy usłyszałam kolejne kroki i szczerze zachciało mi się płakać. Zacisnęłam zęby na swojej dolnej wardze i z przerażeniem patrzyłam w nadal rozbawione oczy chłopaka. Drzwi zaskrzypiały, a ja z trudem odwróciłam się w tamtą stronę.
![](https://img.wattpad.com/cover/164674164-288-k361502.jpg)
CZYTASZ
Nightmare
RomanceCo, jeśli dwie osoby, które żywią do siebie ogromną nienawiść, będą zmuszone do współpracy? To, jak złączenie dwóch demonów, które mają za zadanie namieszać w głowach ludziom i wyzwolić chaos. Mieszając go z tajemnicami, skrywanymi przez najbliższy...