kruchość

3K 131 54
                                    

„Umysł i duch dojrzewają na swój sposób, w swoim tempie. Gdy rozbrzmiewa piękna muzyka, nie wszyscy ją słyszą.”

Danielle Trussoni, Angelologia



Spałam wygodnie zakopana w ciepłej pierzynie, nawet nie myśląc o tym, że zaraz muszę wstać na równe nogi. Właściwie wydawało mi się, że smacznie śpię, podczas gdy tak naprawdę mój organizm powoli pobudzał się do działania. To i tak nie zmieniało faktu, że wygodnie mi było w tej ciepłej kołdrze i naprawdę nie miałam zamiaru się podnosić.

Wprost przeciwnie do osoby, leżącej po mojej prawej stronie. Nie odczuwałabym jej obecności, gdyby nie ciche pochrapywanie. Dałabym sobie rękę uciąć, że to właśnie ten dźwięk ściągnął sen z moich powiek. Powoli nimi zamrugałam z ulgą przyjmując, że ciężkie zasłony efektowanie nie dopuszczały promieni do wnętrza pokoju.

Wiedziałam, że to nie pokój Vivian, chociaż przez moment łudziłam się, że może jednak nie usnęłam wbrew swojej woli po raz kolejny w nie swoim domu. Prychnęłam w myśli, bo umiałam nawet zaprzeczyć w swojej głowie na własne intencje. Chciałam, to spałam. Nikt mnie nie zmuszał.

Bawiło mnie to, w pewnym sensie. Nasza rutyna zaczęła być przytłaczająca dla niektórych z naszych rodzin, ale przecież o to chodziło. Zachowywaliśmy się w tym tak luźno, naturalnie, jak dawni, starzy kumple. Wszystko po to, by jeszcze mocniej ugruntować nasz związek. Po tych wszystkich kłótniach, ciężkich dniach i szlifowania siebie nawzajem w końcu stanęliśmy na czymś, co miało stabilizację. Jakby to nie brzmiało, nasza intensywna nauka – zwana korepetycjami – wzmocniła się w momencie, kiedy wiedzieliśmy, że to najwyższy czas na działanie. Dalsze działanie. W końcu oczekiwaliśmy rezultatów i coś czułam, że niedługo one nadejdą.

Nawet przywykłam do tego, że tak wiele nocy spędzałam w sypialni Nate'a podczas przerwy świątecznej. Rzeczywiście się uczyliśmy, bo w grę nie wchodziło tyle czasu spędzanego wspólnie na rozmowach. Co to, to nie. Nadal mnie wkurzał i zdecydowanie za często wywracałam na niego oczami, a on warczał lub bez ostrzeżenia zostawiał mnie na – nawet! – godzinę samą w pokoju, jednak to i tak był dla naszej dwójki wyczyn. On może i polubił mnie, ale nie moje towarzystwo, a ja do niego zaczęłam na nowo się przyzwyczajać. Do koleżeństwa nam jeszcze daleko, ale w gruncie rzeczy to dobra droga.

Po nauce nie było sensu wracać do domu – właściwie sens był, ale kiedy za pierwszym razem mój tata, TATA, zaproponował, by chłopak u nas został, już potem nie widzieliśmy żadnych ku temu oporów. Mama Nate'a traktowała mnie, jak koleżankę, jego ojciec nie wszczynał przy mnie awantur, dzieciaki ubóstwiały, a jego łóżko było ogromne, więc nie odczuwaliśmy swojej obecności w nocy aż tak dotkliwie.

Chociaż przed samą sobą nie mogłam skłamać, że nie czułam się w miarę przy nim bezpiecznie. Nie tak mocno, jak przy Vivian, ale przesypiałam większość nocy, więc to uznawałam za kolejne zielone światło dla tego nietypowego pomysłu.

– Rose? – ochrypły głos delikatnie rozniósł się po pokoju, a ja pomimo tego, że teraz już byłam pewna, że muszę wstać, nie otworzyłam oczu.

– Która godzina? – zapytałam, słysząc lekkie skrzypienie materaca.

– Naszej pobudki. – powiedział, odchrząkując. Wziął telefon do ręki, a ja jeszcze chwilę pomruczałam, powzdychałam i z jęknięciem się przeciągnęłam.

– Ostatnia taka noc razem, najpewniej. – powiedziałam, kiedy już otworzyłam oczy, leżąc na wznak.

– Kto powiedział, że w trakcie szkoły nie możemy tego kontynuować? – zapytał, przeglądając social media.

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz