wolność

4.3K 188 201
                                    

Opadłam na siedzenie i założyłam ręce na piersi. Moje policzka piekły żywym ogniem, a mój umysł pragnął zabrać ciało pod ziemię, w jej najgłębsze zakamarki. Co ja sobie myślałam?

- Co ty tam robiłaś? – zapytała mnie Amy, siadając po mojej lewej stronie. Oprócz niej patrzyła na mnie z ciekawością Louisa, a ja nie wiedziałam co mam im odpowiedzieć. Poszłam na spacer? Zasnęłam i lunatykowałam? Nogi same mnie poniosły?

Spacer, kurwa?

- Ja.. Cóż... - odchrząknęłam zawstydzona. Przetarłam dłońmi twarz i spojrzałam na zaciekawione dziewczyny. – Musiałam tam na chwilkę pójść.

Najgorsza wymówka na świecie, ale naprawdę nie miałam pojęcia, jak miałabym cię wybronić. Amy zmarszczyła brwi, a Lou otworzyła lekko usta w szoku. Odwróciłam wzrok, nadal gorączkowo myśląc co im powiedzieć, by przestały pytać.

- Czekaj, zerwałaś się z miejsca i pędziłaś tam, jak rozjuszona gazela, bo... - w tym momencie moja przyjaciółka spojrzała na chłopaków lub może na trybuny naprzeciwko nas? W sumie nie miałam pojęcia, jednak utkwiła gdzieś tam swój wzrok, tylko potem by zapiszczeć krótko i odwrócić się w naszą stronę z szeroko otwartymi oczami. – Byłaś zazdrosna! – jej głos poniósł się po Sali, jednak szum gadających ludzi nie pozwolił mu roznieść się dalej. Zacisnęłam usta w wąską linię i zakryłam jej usta ręką.

- Głośniej, bo cię w Rosji nie słyszeli. – powiedziałam wściekle, aż poczułam, że znowu różowieje na policzkach. A raczej czerwienie.

I tak teraz to była tylko czysta złość.

W tym momencie usłyszałam także melodyjny śmiech rudej piękności. Spojrzałam na dziewczynę, która uśmiechała się wesoło.

- Kochanie, było mówić od razu. – powiedziała, a ja opuściłam rękę z ust Amy. – Zazdrość to moje drugie imię. – dodała, a ja zaśmiałam się w duchu.

Bo gdybym poważnie była o niego zazdrosna, to dziewucha z kucykami już by leżała martwa. Jestem okrutną zazdrośnicą i wie o tym każdy, kto mnie lepiej zna. Ja nawet o przyjaciół jestem diabolicznie zazdrosna. Co dopiero by było przy miłości życia.

I teraz pytanie. Przyznać ciemnowłosej rację i skazać się na nieskończoną ilość pytań i podejrzeń w moją stronę od przyjaciółki czy może wyprzeć się tego i udawać, że nic się nie stało?

- Może i trochę byłam zazdrosna. – mruknęłam, nie patrząc na nie. To było chyba lepsze wyjście, prawda?

- Tak też myślałam. – zaśmiała się Amy, a ja spojrzałam na nią zainteresowana. – Ta lafirynda musiała cię nieźle wkurzyć.

- Która? – od razu zapytała Lou, nawet nie dając dojść mi do słowa.

- No ta szmata, co ma dwa kucyki. – odpowiedziała jej moja przyjaciółka, a ja samoistnie otworzyłam usta.

- To ty ją widziałaś? – zapytałam.

- Tia, na twoim miejscu bym jej do dupy wsadziła te kłaki. – zaśmiałam się pod nosem na jej słowa.

- Niech trzyma swoje lepkie łapki przy sobie, bo będzie mieć z nami do czynienia. – dodała poważnie rudowłosa, a ja uśmiechnęłam się do niej.

Mimo wszystko, dobrze słyszeć, że gdybym miała mieć ręce w krwi to nie sama.

-*-

Trening chłopaków był, nie powiem, ciekawy. Dużo zasad wytłumaczyła mi Louisa, która ogląda kosza odkąd jest z Oliverem. Czy by chciała czy też nie, całość znała na pamięć. Nasza drużyna była jedną z lepszych i mimo początkowego zażenowania przyjemnie mi się oglądało grę Nate'a. Długo uważałam, że on gra w to, tylko dlatego, bo nic innego nie umie. I chociażby była to prawda, to jedno jest pewne – Shirley jest piekielnie dobrym graczem. Następnym razem, kiedy będę tutaj, to będzie to ich oficjalny mecz i jestem pewna, że będę odczuwać razem z nimi ten dreszczyk emocji.

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz