słodkie walentynki

2.6K 118 47
                                    

„Koniki polne w kamieniach dzwonią... Serce zamiera, jak ptak pod dłonią. Czas coraz pustą napełnia czaszę...
Wczoraj — zginęło, Dzisiaj — jest nasze,
a Jutra nie chcą widzieć za mgłami
oczy zamknięte pocałunkami."

— Błękitna Chwila, Kazimiera Iłłakowiczówna.

Mój oddech był spokojny, dłonie mi nie drżały, serce nie waliło młotem. Byłam spokojna. Patrzyłam wprost w jasne zielono-szare oczy z czarną obwódką, czując doskonale zapach Nathaniela, tą charakterystyczną nutkę drzewa iglastego i piżma. O dziwo nie wyczuwałam zapachu papierosów, co było dla chłopaka równie typową wonią, co jego perfumy. Czułam się wręcz wypoczęta.
Całą tą kontrolę nad własnym ciałem zawdzięczałam właśnie jemu. Shirley'owi.

- Chodźcie dzieciaki do zdjęcia. – nagle u mojego boku zmaterializowała się moja matka, szczerząc do mnie zęby. Widziałam ją tylko kątem oka. Jakoś miałam wrażenie, że tylko przerwę ten kontakt wzrokowy i mój spokój mnie opuści. Nie miałam zamiaru ryzykować.

Odeszliśmy wspólnie od kobiety, stając obok naszych znajomych. Wtedy dopiero, po długich minutach, odwróciłam się w przeciwną stronę do jego twarzy. Odrzuciłam włosy do tytułu, które chyba go drasnęły, jednak nawet się tym nie przejęłam. Ustawiłam się do zdjęcia, a wtedy usłyszałam za sobą donośne, prześmiewcze prychnięcie.

- Tylko cię skomplementować i zamieniasz się w pieprzonego pawia. – spojrzał na mnie z góry, kiedy ja delikatnie zwróciłam ku niemu głowę. Uniosłam brew do góry, mając ochotę wywrócić oczami. – Udawaj może, że nic ode mnie nie słyszałaś, co narciso? – teraz to je prychnęłam na jego słowa, stając do niego całkowicie tyłem.

- Skoro nie podoba ci się moja pewność siebie, to może następnym razem po prostu się zamknij. – wzruszyłam beztrosko ramionami, z ulgą rejestrując, że mama miała drobny problem z aparatem i pomagał jej w tym czasie wujek B.

- Nie omieszkam spróbować na ciebie wpłynąć samymi słowami, młoda. To zbyt dobra zabawa. – szepnął mi do odkrytego ucha.

- Młoda? – nieco pisnęłam, przez co i inni zwrócili na nas swoją uwagę. – Spróbuj, maluszku, będę czekać. – próbowałam powstrzymać rozbawiony uśmiech, ale słabo mi to wychodziło. Jacob uniósł na mnie brwi, wyraźnie rozśmieszony całą sytuacją.

- Teraz to ty się powinnaś zamknąć, bo tylko mnie nakręcasz. – nie umiałam się już powstrzymać, więc roześmiałam się na cały głos. Wtedy mama, ucieszona jak diabli, zrobiła nam zdjęcie, a potem klasnęła w dłonie.

- Rose, weź ze sobą Nate'a i chodź tu. – oglądała zdjęcie, więc tylko westchnęłam i nie czekając na chłopaka ruszyłam w jej stronę. Obok nas ustawił się wujek B. zakładając ręce na piersi. Wujek Buck był wysoki, rozbudowany, a jego blizna przecinająca brew zawsze budziła lekką panikę, szczególnie gdy czyjś wzrok spadł jeszcze na jego nieśmiertelnik na piersi. Zacisnął szczękę i jego oczy pociemniały, kiedy tylko zjechały na Nathaniela.

- To twój chłopak? – zapytał chłodno, siląc się na zachrypnięty ton głosu. Westchnęłam przeciągle, czując, że to nas nie ominie. Wujek buł uparty i złośliwy, a ja byłam pewna, że te właśnie cechy odziedziczyłam po nim (chociaż było to mało prawdopodobne). Żałowałam, że akurat musiały się one ukazać właśnie teraz.

- Poznaj mojego ukochanego. – wujek rozszerzył na mnie oczy, Nate śmiesznie zmarszczył brwi, a ja na nich wywróciłam oczami. – Chrzestnego, Nate. To wujek Buck. – spojrzałam na chrzestnego z lekkim ostrzeżeniem, jednak jego postawa nie zmieniła się w ogóle.

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz